Drogowskazy – wartości

Być drogowskazem dla innych
Przepraszam, za to, że niektóre wpisy ukazują się z pewnym opóźnieniem, ale nie zawsze jest to spowodowane moim lenistwem, lecz także problemami technicznymi, które ostatnio były tego przyczyną. Niniejszym nadrabiam zaległości:)
Jesteśmy mocno zakorzenieni w codzienności. Pochłaniają nas nasze obowiązki i relacje. Martwimy się często gospodarką i polityką. Szukamy, pragniemy, zdobywamy i przegrywamy. Tak niepostrzeżenie upływają nasze dni… Zapatrzeni w teraźniejszość, rzadko myślimy o wieczności. A przecież to właśnie ona powinna być punktem odniesienia dla chrześcijanina, bez względu na to, kiedy dla nas osobiście nadejdzie.
Zwłaszcza, że Święty Piotr uczy, że dzień Pański przyjdzie jak złodziej, niespodziewanie.
Jako chrześcijanie powinniśmy z nadzieją tego dnia oczekiwać, bez lekceważenia oczywiście naszego zaangażowania w codzienne zadania, które Pan Bóg przed nami stawia. Ufamy bowiem, że w tym dniu Bóg „otrze z naszych oczu wszelką łzę”. Codziennie przecież prosimy Boga w modlitwie: „Przyjdź królestwo Twoje”. Na ile to wezwanie pokrywa się z naszą nadzieją na spełnienie się obietnicy proroka: „Oto Pan Bóg przyjdzie z mocą, a Jego ramię dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata”? (Iz 40,10).
Dlatego aż dwukrotnie słyszymy dziś słowa Izajasza: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego”. Chciałoby się powiedzieć: odrzućmy wszelką niewierność Bogu czy interesowne kalkulacje. Nawrócić się to tak naprawdę nic innego jak odkryć piękno życia w prostocie prawa Ewangelii. Prawa, które czyni naprawdę wolnym i szczęśliwym! Prawa, które nie ma różnych zawiłości, w których łatwo się pogubić, meandrów, które godzą w nasze bezpieczeństwo i wolność.
Nawrócenia potrzebuje każdy z nas. Jedni bardziej, drudzy mniej. Podstawowym pytaniem, które podsuwa nam odpowiedź na ile potrzebuję nawrócenia brzmi: Na ile jestem wierny wobec Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelii? Przyzwyczajenie sprawia, że czasem nie dostrzegamy naszych małych niewierności. Dlatego codziennie musimy podejmować trud nawrócenia! Bo jak powie sam Chrystus: Kto w małych rzeczach potrafi być wierny ten będzie wierny i w ważnych sprawach życia.
Nikt nie lubi myśleć o sobie, że jest daleki od doskonałości. Niełatwo porzucić wygodną, wydeptaną już ścieżkę naszej rutyny i zacząć żyć po nowemu. Prawdziwe nawrócenie polega bowiem na tym, że podejmiemy mocną decyzję woli, że chcę każdego dnia żyć tak, jak Chrystus żyłby na moim miejscu.
Wzorem takiej postawy jest prorok Adwentu – Jan Chrzciciel. Jego radykalizm może nas onieśmielać, ale właśnie taka jest zarówno miłość jak i wiara. Ona zawsze pyta o dobro i radykalnie do niego dąży.
Święty Bernard z Clairvaux nazwał Jana Chrzciciela drogowskazem. Można by to słowo potraktować jako ograniczające, redukujące. Jednak zasadnicze znaczenie ma zrozumienie, na kogo lub na co wskazywał święty Jan. Nasze życie pełne jest znaków. Przyzwyczajamy się do nich, dlatego często ich nie dostrzegamy. Lubimy pozostawiać i otrzymywać znaki wskazujące na czyjąś życzliwość i pamięć: widokówki, zdjęcia, kwiaty, drobne pamiątki, miłe sms-y.
Święty Jan Chrzciciel wskazywał na Mesjasza i na Jego bliskość. Dla spełnienia swojej misji musiał być przeźroczysty. Postawa św. Jana domagała się odpowiedzi – nawrócenia lub odrzucenia go. Odczytanie drogowskazu, którym był Jan Chrzciciel, zmuszało do jasnych wyborów. Nie pozwalało na półśrodki! Czytelne postawy chrześcijan w dzisiejszych czasach kompromisów i rozmazanych znaczeń mogą być dla wielu ludzi prawdziwą łaską i wezwaniem do refleksji nad swoim życiem…
Jak często myślimy o naszym życiu i naszej postawie, że jest drogowskazem dla innych? A przecież powinna być. Takie zadanie postawił przed nami Chrystus mówiąc: Niech świeci wasze światło przed ludźmi… Adwent to dobry czas, aby zadać sobie pytanie: Na kogo lub na co wskazuje moje życie?

Warto wyznaczać sobie cele. One są jak drogowskazy pokazujące kierunek, w którym mamy się poruszać. Sprecyzowanie celów pozwala nam zastanowić się nad sposobami ich osiągnięcia: jak się do nich zabrać, gdzie szukać informacji, skąd wziąć środki finansowe i jak wygospodarować czas potrzebny na ich realizację.
Wyznaczanie celów to forma kreowania swojego życia. Stajemy się kowalami naszego losu – przekonuje Jacek Walkiewicz, trener rozwoju osobistego i zawodowego.
Ja zaczynam od zapisania swoich celów. Wierzę w moc słowa pisanego. Może to, co na papierze jest bardziej zobowiązujące, a może aby zapisać trzeba dokładniej nazwać to, czego chcemy. A może i jedno i drugie sprawia, że z większą powagą podchodzimy do takich jasno sprecyzowanych celów. Najważniejsza jest skuteczność w realizacji celu, zatem jeśli jego zapisanie może ją zwiększyć, to warto to zrobić.
Dobrze wiedzieć, czego się chce. Jeszcze lepiej to zobaczyć.
Niektórzy potrzebują zwizualizować swoje cele, bo wizualizacja je urzeczywistnia. Daje poczucie, że nasz cel jest bardziej realny, a tym samym możliwy do osiągnięcia. Wizualizacja ma jeszcze jedną ważną zaletę – motywuje do działania.

Niektórzy w ogóle nie potrzebują rozpisywania swoich celów. Po prostu je realizują. Mają je w głowie w każdym momencie i wykorzystują każdą okazję do zrobienia kolejnego kroku na drodze do ich realizacji. Każdy z nas niech wybierze najlepszą dla siebie metodę. Ważne, aby była skuteczna. Ale pierwszy krok, wyznaczenie celu, i tak będzie najważniejszy, bo od niego zaczyna się całą podróż – mówi Walkiewicz.
Znaleźć siłę do działania
Zdaniem Łukasza Jakóbiaka, prowadzącego szkolenia i wykłady motywacyjne, powinniśmy intensywnie myśleć o naszych celach. Stwórzmy coś, co ja nazywam pamiętnikiem przyszłości. Spiszmy w naszym pamiętniku wyobrażenie, że nasz cel został już zrealizowany. Opiszmy wszystko, co się z tym wiąże. Każdy krok, odebrany telefon, gratulacje, uczucie radości. Poczujmy się tak, jakbyśmy już zrealizowali nasz wymarzony cel. Zanurzmy się w tym tak mocno, jak tylko możemy. Myślmy o tym dniami i nocami. Idźmy do pracy, szkoły, na siłownię i nadal o tym myślmy. Spotkajmy się ze znajomymi i rozmawiajmy o marzeniach. W chwili, gdy w myślach poczujemy całym sobą, że już nam się udało i odczujemy wszystkie związane z tym przyjemności, będziemy chcieli tam dojść na prawdę – mówi Jakóbiak.
Co chcesz jeszcze w życiu zrobić?
W połowie października na stronie ING Bank Śląski uruchomił konkurs, w którym zachęcał internautów do dzielenia się swoimi życiowymi celami. Uczestnicy konkursu mieli za zadanie odpowiedzieć na pytanie „Co chcesz jeszcze zrobić w życiu?”. W ciągu trzech tygodni internauci wysłali ponad 7000 zgłoszeń. Z ich analizy wyłania się odpowiedź na pytanie co planują i do czego dążą.

Respondenci okazali się być niezwykle zgodni, co do natury swoich planów. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, głownie wskazali na cele niematerialne. Blisko trzy czwarte dotyczyło odkrywania świata poprzez podróże, zdobywania nowych doświadczeń, czy realizowania siebie i swoich pomysłów na życie. Tylko niespełna 28% odpowiedzi dotyczyło celów materialnych, głównie skupionych wokół niestandardowych pomysłów na miejsce zamieszkania, czy przedmiotach, które wzbogacają życie.
Szczególnie rozbudowaną kategorią dążeń są te związane z tematyką podróżniczą. Polacy odważnie planują wyjazdy do najbardziej egzotycznych zakątków świata, w poszukiwaniu wrażeń i wiedzy („Zgubić się w obcym państwie. Czasami od tego zaczyna się najlepsza część podróży”; „Zobaczyć pracę nowojorskiej giełdy na Wall Street”; „Pokonać z małżonką trasę z Polski przez Wielką Brytanię do słonecznej Italii na tandemie”). Nie straszne nam kosmiczne podboje („Zrobić zdjęcie Muru Chińskiego z kosmosu”; „Chciałbym w skafandrze dryfować między planetami. Ta cisza, ten widok!”), chcemy też doświadczać nowego i niespodziewanego („Pojechać do RPA, stanąć w miejscu, gdzie łączą się ze sobą oceany”).
Kiedy przychodzi do kategorii takich jak rodzina i emocje, stawiamy przede wszystkim na sprawianie radości bliskim i budowanie silnych więzi („Być bohaterem dla swoich synów”; „Nauczyć wnuka rysować dinozaury i inne stwory-potwory”). Nasze plany często skupiają się wokół tematu domu, dającego poczucie bezpieczeństwa i jednoczącego rodzinę („Zbudować letni domek na drzewie”).
Swoje pasje planujemy z rozmachem. Chcemy realizować nasze pasje („Stanąć na scenie teatru muzycznego, zagrać główną rolę w musicalu”; „Zrobić to jedyne, najlepsze zdjęcie”), nie boimy się szalonych wyzwań („Przeskoczyć Wielki Kanion”; „Przebiec ultra maraton”).
W pracy pociągają nas nie tylko finanse, ale przede wszystkim przełomowe osiągnięcia, dające poczucie spełnienia i samorealizacji („Zbudować pierwszego doskonałego androida i jako pierwszy uścisnąć mu dłoń”; „Wynaleźć niezwykły projekt i pracować nad nim”). Praca ma być wyrazem naszych pasji („Zostać największym hodowcą kameleonów jemeńskich w kraju. I żyć z tego”; „Żeby szycie na maszynie i rysowanie dla dzieci stało się moją pracą”).
A Ty do czego dążysz?
Konkurs spotkał się z bardzo dużym odzewem internautów. Jeszcze do 28 listopada, na stronie można dzielić się swoimi celami. Najciekawsze doczekają się zilustrowania, stając się tym samym niemalże namacalne i jeszcze bardziej motywując autorów do ich realizacji.

Wartości – jak odnaleźć swój wewnętrzny drogowskaz

JOANNA OLEKSZYK

23 CZERWCA 2022

Trudne chwile w życiu mogą sygnalizować, jakich wartości nam brakuje. (Ilustracja: Julia Błaszczyk)
Kryją się praktycznie za każdą naszą decyzją. Mają wpływ na codzienne zachowania i relacje bardziej, niż przypuszczamy. Jeśli postępujemy z nimi w zgodzie – osiągamy pełnię. Wartości to życiowy kompas, któremu można zaufać. Dlaczego więc tak często się gubimy?
Kiedy coś nas zaczyna uwierać w życiu, związku czy pracy – to zwykle oznacza to jedno: podświadomie czujemy, że rozmijamy się z naszymi wartościami, nawet jeśli nie umiemy ich jeszcze nazwać. W moim przypadku chodziło o pracę – mówi Ola Budzyńska, twórczyni marki Pani Swojego Czasu, ekspertka od planowania i organizacji, przedsiębiorczyni. Od dłuższego czasu wiedziała już, że to, co robi, nie daje jej ani radości, ani poczucia sensu. Tylko nie wiedziała jeszcze, jak to zmienić.
Jako trenerka umiejętności miękkich prowadziła szkolenia z efektywności osobistej, asertywności, zarządzania czasem i ludźmi. Oznaczało to dwa czy cztery dni w tygodniu poza domem, bo były to przeważnie szkolenia wyjazdowe dla pracowników korporacji – w dodatku jeszcze kilka lat temu praca w korporacji była na tyle specyficzna, że w wielu przypadkach wcale nie chcieli na nich być. Ola miała poczucie, że całą swoją energię oddaje ludziom, którzy nie mają ochoty się tego uczyć, co ją niesamowicie spalało i wyczerpywało energetycznie. Nie było jej z tym dobrze, podobnie jak z tym, że jest, jak sama mówi, „weekendową mamą”. Jeśli zdarzało się, że to ona – a nie jej mąż – szła z dziećmi do lekarza, to pani doktor była tak zaskoczona, że tłumaczyła Oli od podstaw, na co dzieci chorują i jakie lekarstwa muszą brać. Stanęła pod ścianą, kiedy zdiagnozowano u jednego z jej synków, Jaśka, cukrzycę typu 1. Podjęła wtedy decyzję, że nie chce i nie może tak dłużej funkcjonować.
Co naprawdę się dla ciebie liczy?
Kilka lat temu w ramach cyklu „Wartość wartości. Spotkania z mądrymi osobami” w Oliwskim Ratuszu Kultury filozof i trener zarządzania Dariusz Duma powiedział, że najprostszym praktycznym kluczem, który pozwala dokopać się do swoich wartości, jest zadanie sobie jednego ważnego pytania: W imię czego się w życiu trudzę?
Weźmy osiedlowy warzywniak. Załóżmy, że jesteś jego właścicielką lub właścicielem. Dlaczego go prowadzisz? Dla pieniędzy? Bo odziedziczyłaś go po ojcu? Bo kochasz ludzi? Warzywa? Zdrowie? Ile wartości, tyle odpowiedzi. Podobnie rzecz by się miała, gdyby klientów tego warzywniaka spytać, dlaczego w nim kupują. Bo blisko mieszkają? Z powodu zawsze świeżych, ekologicznych warzyw i owoców? A może dlatego, że lubią jego właścicielkę i to, jak odnosi się do klientów? Jak zauważa Dariusz Duma, identyfikujemy się i dobrze czujemy z ludźmi o podobnym do nas systemie wartości, a jednocześnie wartości nas na tyle identyfikują, że możemy dzięki nim przewidzieć zachowanie danego człowieka, ale też dowiedzieć się, co buduje jego wewnętrzną moc.

Czytaj także

Prof. Bogdan de Barbaro o sensach i nonsensach, czyli wartościach, które budują nasze życie

– Z perspektywy podmiotowej wartość to pewien sposób myślenia, przekonanie lub kategoria umysłowa, wokół której tworzy się osobisty światopogląd. Z perspektywy społecznościowej wartość to jest idea, która z jednej strony determinuje kolektywny system znaczeń, z drugiej – organizuje zbiorowe zachowanie wyróżnionej grupy społecznej – mówi inny uczestnik cyklu, profesor psychologii Wiesław Łukaszewicz (cennym zapisem tych spotkań jest książka „Wartość wartości” pod redakcją Hanny Kordalskiej-Rosiek). Jego zdaniem najlepiej określić je, zadając sobie dwa podstawowe pytania: Co cenisz? Co jest dla ciebie ważne? Inny sposób identyfikowania wartości to odwołanie się do zachowań. Bo wartości rozpoznaje się nie po tym, co ludzie mówią, ale po tym, co robią, jak postępują. Choć dużo też zależy od warunków zewnętrznych.
Seria badań przeprowadzonych przez Toma Pyszczynskiego, Jeffa Greenberga i Sheldona Solomona wykazała, że nagła konfrontacja z bliskością śmierci wzmacnia przywiązanie do wyznawanych wartości oraz gotowość do zachowań zgodnych z tymi właśnie wartościami. Inny ekspert, profesor psychologii Dariusz Doliński, ustalił, że podobnie działa myśl o tym, że zachowanie niezgodne z normą (na przykład przyjęcie łapówki, przekroczenie prędkości, kradzież) może zakończyć się zdemaskowaniem i ukaraniem. Jednocześnie – co wykazują inne badania – związek między deklarowanymi wartościami a zachowaniami słabnie w warunkach anonimowości. Czyli na przykład jeśli widzimy kogoś potrzebującego pomocy, to większe jest prawdopodobieństwo, że mu jej udzielimy, jeśli zakładamy, że ktoś nas może zobaczyć i rozpoznać. Pod warunkiem że nie jesteśmy zmęczeni czy wyczerpani emocjonalnie (jak ustalił Roy Baumeister i wspólnicy) – w takim stanie częściej jesteśmy skłonni myśleć tylko o sobie. Jak widać, trzymanie się swoich wartości wymaga od nas wysiłku i konsekwencji.
Jak przeprowadzić zmianę?
– Wszystkie badania pokazują, że dla większości Polaków najbardziej liczy się w życiu rodzina. Ja, jak każda przeciętna Polka, miałam rodzinę umieszczoną wysoko na liście priorytetów, tyle że spędzałam z tą rodziną – według mojej oceny – haniebnie mało czasu – wyznaje Ola Budzyńska. – Pracowałam dużo, o wiele za dużo, w dodatku zdałam sobie sprawę, że nie chcę się zestarzeć, robiąc to, co robię. A ponieważ to, co robiłam, mocno wpływało na moje życie rodzinne, jedno z drugim się ładnie połączyło.

Wyprawa w głąb siebie w poszukiwaniu zasobów, wartości i talentów

Najpierw pojawił się więc impuls, który Ola nazywa efektem olśnienia, a zaraz po tym dokładny plan. – Olśnienie to nie jest wcale coś od nas niezależnego i niespodziewanego, to raczej naturalna konsekwencja tego, że wcześniej był okres inkubacji. Czyli czas, gdy wiemy, że robimy coś, co nas nie spełnia, czego nie chcemy, co nie jest zgodne z naszymi wartościami – ale dopiero zaczynamy poszukiwać, otwierać oczy, obserwować otoczenie. Dopiero po tym okresie, po uzbieraniu informacji z różnych źródeł, pojawił się moment: „aha!” – wyjaśnia. Bodźcem, który go uruchomił, w jej wypadku była choroba syna. Spowodowała, że jako cała rodzina przez trzy miesiące zawisnęli w próżni, musieli zorganizować sobie na nowo każdy aspekt wspólnego życia. Po trzech miesiącach tego remanentu Ola usiadła i powiedziała sobie: „Mój Boże, przecież ja jestem panią swojego czasu!”. Tak przyszedł pomysł na nową inicjatywę – platformę, a potem markę Pani Swojego Czasu. Dziś właściwie robi dokładnie to samo, co kiedyś – uczy ludzi zarządzania sobą w czasie, asertywności czy efektywności osobistej, ale na zupełnie innych warunkach – bo jej własnych – i w innym kontekście – życiowym, a nie zawodowym. W dodatku uczy tych, którzy tego chcą i tego poszukują.
Ale zanim się to stało, odwołała się do kolejnej wartości w swoim życiu, którą jest poczucie bezpieczeństwa. Wiedziała, że nie rzuci wszystkiego ot, tak, bo nie jest taką osobą. Postanowiła, że wraca do swojej dotychczasowej pracy, o której już wie, że nie chce wykonywać jej długoterminowo; informuje swoich szefów, że zamierza dokonać zmiany, a sobie daje sobie czas na to, by osiągnąć minimum finansowe potrzebne do złożenia wypowiedzenia. Ustaliła, że nastąpi to, jeśli będzie osiągać z nowego źródła 80 proc. dotychczasowego dochodu. Każde 10 proc. więcej z nowej inicjatywy powodowało, że dawała 10 proc. mniej na starą inicjatywę. Dzięki temu nie musiała pracować 100 proc. więcej. – Ale moja droga nie jest drogą dla każdego – podkreśla. – Jeśli ktoś lubi przewidywalność i stabilizację – to przejście na własną działalność może być trudne do zniesienia. Ja mam ogromną potrzebę realizowania takich wartości, jak: wolność, radość z tego, co robię, kreatywność – czuję się więc we własnej firmie jak ryba w wodzie. Nie lubię spełniać czyichś poleceń, lubię czuć sprawczość i decyzyjność. I to rekompensuje mi wszystkie minusy tego stanu rzeczy.

Cel zgodny z własnymi wartościami nadaje życiu sens – jak go odnaleźć?

Trudne czasy wskazują wartości
Ola twierdzi, że kiedy zadajemy sobie pytania o to, co jest dla nas ważne, na myśl przychodzą nam zwykle wartości najwyższe, jak: wolność, miłość, prawda – tylko że zwykle trudno nam je przełożyć na codzienność. Dlatego ona zachęca, by zapytać siebie przewrotnie: Co jest dla mnie nieważne? Na przykład w życiu prywatnym: Czego nie chcę w swoim związku? Czego nie chcę robić każdego dnia? Czego nie chcę robić po powrocie do domu? – Na początku w odpowiedzi mogą przychodzić bardzo trywialne rzeczy, na przykład: „Nie chcę zmywać garów”, „Nie chcę siedzieć przed telewizorem” – uprzedza. – No i świetnie, to dobry start. Wypisujmy sobie wszystkie te drobne rzeczy, bo od nich nasz mózg przejdzie do bardziej ogólnych. Na przykład: nie chciałabym, byśmy się z mężem od siebie oddalili tak, że mówimy sobie po pracy: „Cześć. Jak tam?”, „Wszystko w porządku”, jemy kolację, a potem idziemy spać. Więc skoro nie chciałabym tego, to co to właściwie znaczy? Czym wolałabym wypełnić tę wolną przestrzeń? Co chciałabym, by się działo po powrocie do domu? Więcej seksu, więcej intelektualnych rozmów, wyjście na miasto, na przyjęcie, na zajęcia tańca? Wtedy okaże się, co jest wartością w moim związku. Tak samo możemy zrobić z innymi sferami życia: wychowaniem, pracą, przyjaźnią.
Tym bardziej że czasy skłaniają nas do zastanawiania się nad sprawami najważniejszymi. Widzimy ludzi uciekających przed wojną i myślimy: A co gdyby coś takiego przytrafiło się nam? – Patrzymy, co ze sobą brali. Jedną torbę, telefon, trochę pieniędzy… Przede wszystkim jednak dbali o to, by być z rodziną i zwierzętami, skupiali się na życiu i bezpieczeństwie bliskich – zauważa Ola. Wydawałoby się, że już minęły czasy, gdy zmuszeni byliśmy bronić ideałów własną krwią, a jednak wciąż gdzieś na świecie, nie tylko za naszą wschodnią granicą, ludzie nadal oddają życie za wartości. Zaczynamy myśleć: „Może i ja mógłbym zrezygnować z wygody lub przyjemności w imię czegoś większego?”.

„Pozbywając się bałaganu, robimy miejsce na wartości niematerialne” – mówi Joshua Fields Millburn z duetu Minimalistów

Youval Noah Harari, izraelski historyk, w książce „21 lekcji na XXI wiek” pisze, że każdy z nas ma jakąś opowieść wyjaśniającą mu, po co właściwie żyje. Ta opowieść dostarcza tożsamości i nadaje sens życiu, dzięki temu, że osadza nas w czymś większym od nas. Dobrze jest zapisać sobie taką opowieść – w umyśle, sercu, a może i na kartce papieru. Dlaczego? Bo, jak mówi Dariusz Duma, wartości mają w sobie moc zobowiązującą. Przyciągają i wymagają. – Można przejść przez życie jako widz, bez zobowiązań, albo jako uczestnik, który czuł zobowiązującą moc wartości – dodaje. Zatem – co wybierasz? Każdy z nas ma jakąś opowieść wyjaśniającą mu, po co właściwie żyje. Ta opowieść dostarcza tożsamości i nadaje sens życiu, dzięki temu, że osadza nas w czymś większym od nas.

SYSTEM WARTOŚCI – NASZ WEWNĘTRZNY DROGOWSKAZ I SEDNO COACHINGU
O PSYCHOLOGII21 CZERWCA 201510450 ODSŁONY
ARTYKUŁYO COACHINGU I ROZWOJU OSOBISTYM0 KOMENTARZY10450 ODSŁONY 8
Każdy człowiek kieruje się w życiu swoim własnym systemem wartości. Wartości kształtują nas oraz wpływają na sposób, w jaki postrzegamy świat i interpretujemy różne sytuacje. Zazwyczaj jednak nie zastanawiamy się na co dzień nad nimi. Nie rozważamy też, czy poszczególne decyzje są z nimi zgodne. Czasem czujemy, że z czymś się wewnętrznie nie zgadzamy, ale ignorujemy to nieprzyjemne uczucie. Wyjaśniamy sobie wtedy, że tak musi być, inni mają podobnie, nie mamy możliwości zmiany… Coś jednak nas wtedy uwiera. Z czymś trudno się pogodzić, choć czasem nie jest łatwo to nazwać.

Ludzie zapytani o ich wartości najczęściej odpowiadają pewnymi etykietkami: rodzina, wiara, miłość, kariera. Rzadko jednak schodzą poziom głębiej i zadają sobie pytanie, co się kryje za tą etykietką. Co oznacza dla mnie rodzina? Być może chodzi o poczucie bezpieczeństwa, przynależność do pewnego systemu, satysfakcję, a może o powinność? Czym jest dla mnie kariera, dlaczego jest ważna?
Co mi daje, jakie potrzeby zabezpiecza? Co się ze mną dzieje, gdy jej nie rozwijam? Odpowiedź na pytanie, jakie wartości wyznaję jest właściwie odpowiedzią na pytanie jakim jestem człowiekiem. Dlaczego dążę do określonych celów, co dzięki nim osiągnę, jaki będę? Jest to także kluczowe pytanie w coachingu, ponieważ odpowiedź wyjaśnia, dlaczego dążę lub chcę bądź nie chcę dążyć do pewnych celów.
Poznanie wartości klienta jest niezwykle istotne dla procesu coachingowego. Nie chodzi tu wyłącznie o wartości rozumiane jako standardy moralne. Wartość jest znacznie szerszym pojęciem i obejmuje wszystko to, co dla klienta w życiu jest istotne. W coachingu ważne jest założenie, że to klient posiada zasoby niezbędne do stawienia czoła tematowi, z którym przyszedł. Relacja coachingowa jest zatem nakierowana na klienta i jego wartości. Z tego względu ich rozpoznanie jest tak ważne, pozwoli na odkrycie co kształtuje klienta – kim jest i dokąd zmierza.
Nierzadko coach musi pomóc klientowi w wydobyciu tych wartości, bo nie są uświadomione czy też nie są nazwane. Klient ma poczucie, że żyje lub nie w zgodzie ze swoimi standardami, ale nie nazywa ich wprost. Dopiero praca nad tematem pozwala mu przejrzeć się osobistemu systemowi wartości, nazwać poszczególne z nich i zobaczyć czy dotychczasowe decyzje życiowe są z nim spójne czy też nie. Prowadzi to do refleksji: jak chcę żyć? Pytanie to może być zawężone do jednego pola: Jak chcę pracować? Jaki związek chcę mieć? Jak chcę, aby wyglądała moja relacja z przyjacielem? Uświadomienie sobie czy żyję w zgodzie ze swoim systemem wartości jest krokiem w kierunku zmiany, kluczowej dla efektów coachingu. Jeśli nie, nie żyję w zgodzie z nimi, to co mogę zrobić, na jakich polach występuję to niedopasowanie, co przybliżyłoby mnie do zmiany tej sytuacji.
Odkrycie, nawiązanie i przyjrzenie się wartościom klienta nie ma na celu dostarczenia coachowi informacji o kliencie. Tak oczywiście się dzieje, ale kluczowe jest tutaj dostarczenie informacji klientowi o sobie samym. Nierzadko odkrycie wartości wymaga ciężkiej pracy, ponieważ klient nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tym naprawdę głęboko. Wnioski potrafią być zaskakujące. Zdarza się, że klient podczas sesji coachingowej uświadamia sobie, że nie żyje zgodnie ze swoimi wartościami. Zaczyna dostrzegać występujący w nim konflikt wewnętrzny, uświadamiać sobie dotychczasowe mechanizmy psychologiczne, które pomagały poradzić sobie z nieakceptowalną, czasem na poziomie nieświadomym, sytuacją. To pierwszy krok w kierunku podjęcia decyzji o zmianie – uświadomienie sobie potrzeby dokonania zmian. Później pozostaje już tylko wytyczyć cel i w towarzystwie coacha przejść przez proces kształtowania postawy i definiowania decyzji, które pozwolą go osiągnąć.
Psychoterapia. Pułapki i drogowskazy
Lidia Mieścicka-Mellibruda
Rok: 2000
Czasopismo: Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia
Numer: 5
Nie da się tu pracować szybko, używając koparki czy łopaty; trzeba delikatnych muśnięć miotełką, nawet dmuchnięcia tylko, aby w końcu odkryć to, czego poszukujemy.

Rozpoczynając pracę polegającą na pomaganiu ludziom, często potrzebujemy oparcia w regułach, zasadach, sprawdzonych sposobach postępowania. Oczekujemy też rady i pomocy osób doświadczonych, które są dla nas autorytetami.

W medycznym modelu pomagania opieramy się często na znajomości technik operacyjnych, zasadach stosowania leków i ich wzajemnej zależności. Jeśli jeszcze uczy tego osoba, który zwraca uwagę na to, jaki CZŁOWIEK, a nie PRZYPADEK ma być poddany skomplikowanym nieraz procesom medycznym lekarz ma możliwość pracy w warunkach względnego komfortu psychicznego.

PSYCHOTERAPIA jest szczególnym rodzajem pomagania. Nie ma tu bowiem wsparcia w lekach, przyrządach i zabiegach. Na ogół rezygnuje się także z symbolu władzy i powagi, jakim jest biały fartuch.

Siadamy przed pacjentem jako jedyne „narzędzie terapeutyczne”, będąc jednocześnie ludźmi o bardziej lub mniej uporządkowanym życiu osobistym i zawodowym, z mniejszą lub większą świadomością swoich możliwości i ograniczeń.


Różne szkoły psychoterapeutyczne prezentują swoje własne sposoby unikania pułapek i formułują zalecenia, dotyczące najlepszych metod prowadzenia psychoterapii. Podają także zestaw technik, mających w optymalny sposób ułatwić osiągnięcie celu, jakim jest uzyskanie poprawy stanu psychicznego, a często i fizycznego pacjenta.

Według psychoterapii analitycznej, szczególnie w jej ortodoksyjnej, freudowskiej formie pułapką jest jakikolwiek osobisty kontakt z pacjentem. Na jednej z konferencji jako błąd z tego właśnie punktu widzenia wskazano podanie pacjentowi szklanki wody, o którą prosił, czy igły z nitką, gdy urwał mu się guzik. Jeden z drogowskazów nakazuje, aby terapeuta był „białą ścianą”, na którą pacjent może rzutować swoje problemy, których źródeł poszukuje się w dzieciństwie.

W Terapii Gestalt Perlsa drogowskazem jest koncentrowanie się na TU I TERAZ, z którego wyłaniają się kolejne „figury na tle”, dopełniające się i domykające w przebiegu psychoterapii, a pułapką ” grzęźnięcie w prehistorii” życiorysu pacjenta.

Psychoterapia skoncentrowana na osobie, której reprezentantem jest Carl Rogers, stawia za zadanie empatyczne towarzyszenie pacjentowi na drodze do przezwyciężania blokad rozwoju osobistego, powstałych w dzieciństwie. Drogowskazem dla terapeuty jest postulat bezwarunkowej akceptacji wobec pacjenta, empatyczne rozumienie i zachowanie własnej autentyczności. Pułapką zaś ocenianie, stawianie warunków i pouczanie.

Na kształt każdej z przykładowo zacytowanych szkół psychoterapeutycznych niewątpliwie miało wpływ to, jakimi osobami byli ich wielcy twórcy. I tak np. biografowie Freuda podkreślają jego wychowanie w rygorystycznej, protestanckiej rodzinie, co mogło mieć wpływ na jego trudności w patrzeniu ludziom w oczy. Stąd jakoby powstała metoda siadania terapeuty za leżącym na kanapce pacjentem.

Dynamiczny i ekspansywny Pearls uważał np. za możliwe do przyjęcia uderzenie pacjentki w twarz jego zdaniem było to dopuszczalną prowokacją terapeutyczną. Natomiast dla Rogersa, skupionego na pacjencie, szanującego jego tempo pracy i autentycznego, lecz nie narzucającego swoich poglądów i systemu wartości, byłoby to niemożliwe.

Skoro tak się działo z wielkimi autorytetami dotyczy to także każdego z nas, siadającego przed pacjentem, zadającego sobie pytanie: Jak ja, taki jaki jestem, mam pomóc temu człowiekowi? A często też: Jak sobie poradzę, jak wypadnę?

WYPRAWA W GÓRY
Popatrzmy na psychoterapię „ponad podziałami”, jak na spotkanie dwóch osób, pozostających w określonych rolach i wzajemnej zależności. Wyruszają razem w podróż, której celem jest polepszenie sytuacji emocjonalnej jednego z nich (pacjenta), a skutkiem ubocznym (ale nie celem) satysfakcja terapeuty.

Podróż tę porównać można do wyprawy w góry z terapeutą w roli przewodnika, który ze swoim towarzyszem idzie po raz pierwszy, ale ma przygotowanie zawodowe. Drogę tę przebywał także sam, aby poznać swoje siły i możliwości. Zna trudności i sposoby radzenia sobie na trasie. Zna szlaki trudniejsze, ale dające więcej satysfakcji i łatwe, ale niekoniecznie prowadzące do celu.

Wędrówkę zaczynają od ustalenia wstępnego kontraktu, dotyczącego pierwszego etapu podróży, w którym pacjent odkrywa kim jest, jaki jest, jaki chciałby być, z jakim wyposażeniem tę podróż zaczyna. To jest czas określania motywacji pacjenta, nawiązywania związku terapeutycznego i budowania zaufania do terapeuty, bez czego żadna podróż nie przyniesie spodziewanych rezultatów. W czasie wędrówki, odsłaniają się nowe widoki i możliwości. Często budzi to lęk i zwątpienie we własne siły, czasem także w możliwości terapeuty. Trzeba się wtedy zatrzymać i popracować nad wzajemną relacją pacjenta i terapeuty, a często udzielić podstawowych informacji o istocie procesu terapeutycznego i jego przewidywanych etapach.

Zniknięcie objawów i subiektywna poprawa (dotarcie na szczyt góry) nie oznacza, że możemy z uczuciem ulgi i zadowolenia powiedzieć pacjentowi: teraz radź sobie sam. Musi przecież „zejść z góry”, odbyć drogę do codziennego życia i w nim sprawdzić zdobyte doświadczenia.

Nazywam to pilotowaniem zmiany. Etap ten nie wymaga już tak intensywnego kontaktu, lecz pozwala pacjentowi nabrać wiary we własne siły w oparciu o terapeutę, z którym spotkania coraz bardziej nabierają charakteru konsultacji.

Zdarza się niejednokrotnie, że pacjent lub terapeuta na spotkaniach superwizyjnych, niepokoi się, że efekty psychoterapii nie są widoczne dostatecznie szybko. W tych sytuacjach wydaje się pożyteczne porównanie taktyki pracy psychoterapeutycznej do pracy archeologa, starającego się odsłonić zasypany od wieków piaskiem kształt amfory, czy fresku. Nie da się tu pracować szybko, używając koparki czy łopaty; trzeba delikatnych muśnięć miotełką, nawet dmuchnięcia tylko, aby w końcu odkryć to, czego poszukujemy.

W powyższych rozważaniach pojawiają się zarysy i pułapek i drogowskazów. Każdy ma jednak własne doświadczenia i przemyślenia na ten temat. W zależności od stażu pracy przed terapeutami stają różne pytania. Między innymi: Jakie są pułapki i drogowskazy na naszej drodze?


W ramach ostatniej Letniej Szkoły IPZ prowadziłam seminarium, poświęcone tym zagadnieniom. Jego efektem jest m.in. lista pułapek i drogowskazów, która powstała w oparciu o naszą wiedzę, doświadczenia osobiste i zawodowe. Okazało się też potrzebne sporządzenie listy zakazów.

LISTA PUŁAPEK
Zawiera 38 punktów, które w toku dyskusji zostały podzielone na następujące grupy:

Pułapki wynikające z braku lub niejasności kontraktu (np.: gdy terapeuta dąży do głębokiej psychoterapii, pacjent natomiast zainteresowany jest tylko likwidacją objawów).
Pułapki będące wynikiem cech osobowości terapeuty (np.: zaborczość, narzucanie swoich poglądów, przekonanie terapeuty o własnej nieomylności).
Pułapki mające źródło w specyficznej ocenie swej roli jako terapeuty (np. uporczywe podążanie za swoją hipotezą, branie całej odpowiedzialności za pacjenta, lub bezkrytyczne podążanie za nim).
Pułapki wypływające z poczucia swojej niepełnowartościowości jako terapeuty (np.: niepodejmowanie pracy nad problemami pacjenta, ocenianymi jako zbyt trudne, dostosowanie się do nierealistycznych oczekiwań pacjenta, przesadne trzymanie się technik terapeutycznych).
Pułapki wynikające z nieświadomości własnych problemów emocjonalnych (np.: identyfikowanie się z pacjentem, użalanie się przed nim nad sobą, prowadzenie pracy z pacjentem dla własnych korzyści emocjonalnych).
Pułapki będące skutkiem „wypalenia zawodowego” lub poważnego nim zagrożenia (np.: schematyczne podejście do pacjenta, lekceważenie go, spóźnianie się na sesje terapeutyczne).
Pułapki wynikające z lekceważenia objawów somatycznych pacjenta traktowanie ich zawsze jako objawów nerwicowych, podczas gdy mogą być sygnałami poważnych chorób. Dotyczy to zwłaszcza uporczywych bólów głowy lub brzucha. Zaniechanie konsultacji lekarskiej w takich przypadkach może zagrażać zdrowiu, a nawet życiu pacjenta.
O wymienionych wyżej pułapkach mówi się niekiedy jako o błędach terapeutycznych. Wydaje mi się to jednak gorszym punktem widzenia. Określenie „błąd” zawiera negatywną ocenę osoby, która go popełniła i skłania ją raczej do odcięcia się od wspomnienia o nim, niż korzystania zeń jako doświadczenia. Stwierdzenie „wpadłem w pułapkę” pozwala na zadawanie sobie pytań: Jak do tego doszło? Jak sobie z tym poradzić? Czy ktoś może mi w tym pomóc? Jak mogę uniknąć podobnej sytuacji w przyszłości?

Posługując się tym sposobem myślenia uczestnicy seminarium opracowali także listę sposobów unikania pułapek:

  1. Stałe zdobywanie i pogłębianie wiedzy i doświadczenia terapeutycznego w oparciu o różne formy superwizji i uczestniczenie w szkoleniach, organizowanych przez ośrodki o różnych podejściach do psychoterapii.
  2. Samokontrola oparta na świadomości własnych problemów i gotowość do pracy nad sobą w tym własnej psychoterapii.
  3. Pozwolenie sobie na wszechstronny rozwój osobisty.
  4. „Zdrowa pokora” wobec życia i własnych ograniczeń.

Zakazy dotyczą:

  1. Naruszania tajemnicy zawodowej.
  2. Wchodzenia z pacjentem w związki erotyczne i seksualne.
  3. Wszelkich nieformalnych kontaktów z pacjentami w czasie trwania związku terapeutycznego.
  4. Okazywania pacjentowi wstrętu i pogardy.

Drogowskazy są wskazówkami, pomagającymi terapeucie udzielać pomocy zgodnie z wiedzą i doświadczeniem, bez zagrożenia „wypaleniem zawodowym”. Pozwalają na utrzymywanie właściwego stopnia bliskości w stosunku do pacjenta przy zachowaniu niezbędnego dystansu terapeutycznego. Dotyczą postulatów kierowanych do terapeuty jako osoby będącej podstawowym „narzędziem działającym”, a zarazem jako do profesjonalisty, uczestnika specyficznego spotkania w ramach kontraktu terapeutycznego.

Oto one:

Staraj się być uważny i cierpliwy, wrażliwy i tolerancyjny.
Poznawaj i szanuj swoje granice i pozwól na to pacjentowi.
Pozwól sobie na przyznanie się do pomyłek niech służą ci, jako doświadczenie, a nie tylko wyrzut sumienia.
Ucz się od innych mają ci wiele do zaofiarowania.
Stale podtrzymuj i rozwijaj swoje umiejętności i kompetencje zawodowe.
Nie zamykaj się w jednym schemacie bądź raczej „orkiestrą”, niż „instrumentem”.
Dawaj pacjentowi w procesie psychoterapii to, co będziesz mógł dawać zawsze: swoją wiedzę, doświadczenie, uwagę i czas w ramach kontraktu.
Nie obiecuj pod wpływem chwili tego, czego nie będziesz mógł spełnić.
Korzystaj ze swego doświadczenia zawodowego zaufaj mu, będąc jednocześnie otwartym na informacje zwrotne od ludzi, z którymi pracujesz.
Pomagaj pacjentowi w podejmowaniu odpowiedzialności za rozwiązywanie jego problemów i budowaniu pomostów między psychoterapią, a codziennym życiem. Jesteś w tym procesie najważniejszym działającym narzędziem. Dbaj o nie!


Na koniec refleksja: znając i doceniając wagę pułapek i zagrożeń warto iść „słoneczną stroną drogi”, rozwijając swoje mocne strony, nie koncentrując się przesadnie na tropieniu wad i błędów. Jak mówi Desiderata: „Bądź uważny. Staraj się być szczęśliwy”.

Lidia Mieścicka-Mellibruda

Autorka jest certyfikowanym psychoterapeutą, specjalistą psychiatrii II st., prowadzi psychoterapię indywidualną i grupową w Instytucie Psychologii Zdrowia.
WARTOŚCI KLUCZEM I DROGOWSKAZEM W PSYCHOTERAPII EGZYSTENCJALNEJ
24 Października 2020
Poniższy artykuł jest próbą usystematyzowania zastosowania wartości i chęci podzielenia się dotychczasowym doświadczeniem w pracy terapeutycznej z klientami, w oparciu o wartości.
To co przykuwa największą uwagę osób zainteresowanych nurtem terapii egzystencjalnej Logoterapia Viktora Frankla, jest poszukiwanie sensu i zrozumienie osobistej misji, z którą dany człowiek się mierzy. Momentem decydującym o potrzebie skorzystania z terapii zazwyczaj są trudności, najczęściej są to dolegliwości psychosomatyczne, zaburzenia nerwicowe, zaburzenia depresyjne oraz kryzysy sytuacyjne. Coraz więcej osób zgłasza się na terapię ze względu na chęć samorozwoju i poprawy dobrostanu.
Należy zauważyć iż klienci najczęściej myślą o sensie swojego życia w kategoriach odkrycia roli życiowej czy zawodowej, a rzadziej wiążąc to z szeroko rozumianym człowieczeństwem np. bycie dobrym człowiekiem czy bycie użytecznym i pomocnym dla społeczeństwa. Prawdopodobnie takie postrzeganie celu życia wiąże się z indywidualizacją charakterystyczną dla kultur zachodnich, przeciwstawnie do kultur kolektywistycznych, gdzie ważniejsze jest dobro wspólne. Indywidualizacja jest jednak celem ograniczonym w dłuższej perspektywie czasowej i wcześniej czy później może prowadzić do kryzysu egzystencjalnego. Porównywanie się, dążenie do bycia wyjątkowym, perfekcjonizm, rywalizacja, ciągła gonitwa za sukcesem, przynosi ostatecznie frustrację, a nawet załamanie nerwowe.
Wiodąca triada wartości tj. miłość, rodzina, zdrowie ukazuje, że tworzą je dobra wspólnotowe, osiągane we współpracy w grupie przy wzajemnym poszanowaniu i życzliwości. Zatem wyzwaniem dla kultur indywidualistycznych jest zmiana sposobu myślenia i dążeń oraz dostrzeżenie pozytywnych aspektów kultur kolektywistycznych charakterystycznych dla krajów wschodnich czy azjatyckich.
Sposobem przełamania stereotypowego czy kulturowego myślenia jest właśnie praca z wartościami. Bywa, że nie dostrzegamy jakie cenne zasoby posiadamy, a nadmiernie skupiamy się na trudnościach i problemach, tym samym pogłębiając je zgodnie ze zjawiskiem ruminacji tj. „przeżuwania” myśli i emocji dotyczących problemu.
Ruminacja zabija kreatywność i utrudnia krytyczne myślenie. A tymczasem filozof John Dewey zachęcał do nietuzinkowego podejścia do problemów: „Wielkie problemy? Nie rozwiązujemy ich. Przechodzimy nad nimi do porządku dziennego dzięki kreatywności”. Podobną filozofię prezentuje nurt psychologii pozytywnej, który zaleca skupienie się na silnych stronach charakteru. Poprzez rozwijanie tego co dobre i wyróżniające w człowieku tzw. siły sygnaturowe, paradoksalnie niwelujemy to co złe i mniej pożądane.
Poza tym, przytłoczenie emocjonalne i nadmiar stresu, które pojawia się podczas kryzysów przyczynia się do zjawiska tzw. widzenia tunelowego, które odbiera dostęp do zasobów człowieka. Powrót do wartości, a tym samym do siebie samego, pomaga przezwyciężyć te niekorzystne zjawiska.
Jednym ze sposobów zrozumienia roli emocji jest odniesienie ich właśnie do wartości. Emocje są wynikiem potencjalnej lub realnej zmiany (pozytywnej lub negatywnej) w stosunku do spraw, które są dla nas ważne. Stąd silne emocje informują nas iż coś ważnego dla nas dzieje się, co może polepszyć lub pogorszyć naszą sytuację. Zaskakujące jest to, że trudne emocje np. agresja może być następstwem tego, że na kimś nam zależy, ktoś jest dla nas ważny np. ojciec krzyczy na dziecko, bo chce je nauczyć porządku. Pokazanie tej nieadekwatności tj. reakcja złości w kontekście miłości do dziecka może z powodzeniem zmienić perspektywę poprzez dostrzeżenie tego paradoksu i odwołanie do osobistego świata wartości.
Bywa, że przyczyną wewnętrznych konfliktów mogą być wykluczające się wiodące wartości np. wolność i rodzina. Natomiast niektóre wartości np. wolność i odpowiedzialność wydają się na pozór wartościami odmiennymi, jednak nurt Logoterapii uczy jak obie te wartości są ze sobą spójne i uzupełniają się wzajemnie. Logoterapia pomaga również uporządkować je w przypadku ich konfliktu.
Zobacz również cytaty Viktora Frankla o sensie życia.
Świat wartości drugiego człowieka, to jego prawdziwy świat rozumiany w trzech wymiarach: fizycznym, psychicznym i noetycznym (duchowym). Wejście w ten świat to droga do zbudowania relacji i zaufania, które są podstawą udanej terapii. Poprzez zrozumienie wymiaru wartości można lepiej zrozumieć specyfikę konfliktów, które przeżywa klient. Przykładowo osoby wysoce wrażliwe, które mają większą skłonność do nerwic, zdecydowanie częściej definiują je w kategorii noetycznej.
Przeczytaj również o nerwicy eklezjogennej w kontekście wartości noetycznych.
Odnosząc to do wartości i ich wymiaru przeżywane emocje mogą nabrać głębszego zrozumienia. Przy założeniu podążania za wartościami i wznoszenia poziomu świadomości przeżywane trudności, w tym objawy nerwic, mogą nosić znamiona dezintegracji pozytywnej. Dezintegracja pozytywna wg Kazimierza Dąbrowskiego jest elementem dynamicznego procesu psychicznego dążącego do wielopoziomowego dobrostanu osobistego, społecznego i duchowego. Dąbrowski swoją koncepcję oparł na hierarchii wartości, czyli budowaniu układu, gdzie wybory niższego rzędu są podporządkowywane wartościom rzędu wyższego. Proces budowania tej hierarchii jest z założenia twórczy i pełen niepowodzeń, dlatego psychonerwicę uważał nie za chorobę, a naturalny sposób tworzenia się tej hierarchii.
Praca z wartościami jest metodą leczącą, profilaktyczną i rozwojową. Odkrywanie wyższego celu za pomocą wartości pomaga w leczeniu zaburzeń lękowych i depresyjnych, gdyż kiedy poznamy nasze „po co”, to znajdziemy każde „jak”. Koncentracja na wartościach, w tym głównie na wartościach wspólnotowych, ułatwia uwolnienie się od błędnego koła myśli i emocji czy też od pesymistycznego postrzegania siebie i świata.
Świadomość osobistych wartości służy zrozumieniu źródeł konfliktów z innymi i ich rozwiązywaniu. Nieporozumienia i konflikty w relacjach mogą wynikać z odmiennych systemów wartości, a w przypadku podobnych systemów z odmiennej ich definicji np. wartość miłość w wymiarze fizycznym może oznaczać seks, kobieta, namiętność, a w wymiarze noetycznym: zaufanie, radość życia, poświęcenie, bliskość, bezinteresowność.
Wzajemne zrozumienie wartości i ich definicji pomaga w odbudowaniu relacji, czasem jednak wymaga dokonania redefinicji, zmiany postawy czy dokonania nowych wyborów życiowych. Z drugiej strony, rozstania, które są wynikiem uświadomienia odmiennych systemów wartości mogą być cenną lekcją na przyszłość przy kolejnych wyborach partnerów i odbywać się w całkiem przyjaznej atmosferze.
Wartości pomagają w życiowych wyborach oraz w codziennych sprawach. Są domeną serca i emocji, stąd łatwiej zrozumieć źródło wewnętrznego konfliktu wynikającego z powinności, wzorców kulturowo-społecznych, a osobistymi odczuciami. Mogą być drogowskazem. Poprzez wybory zgodne z wartościami uzyskujemy większą harmonię i zgodność z samym sobą.
Mogą być wyznacznikiem duchowości, która jest zdrowo definiowana i przeżywana w połączeniu z materią, a nie w oderwaniu od niej. Sama duchowość w literaturze jest postrzegana jako wartość teocentryczna, homocentryczna czy ekocentryczna (zgodna z naturą). Odwrócenie rozumienia duchowości jako wyraz deklarowanych i realizowanych wartości jest nieprzypadkowe. Brak realizacji deklarowanych wartości bywa przyczyną kryzysu noetycznego, a zaangażowanie w nie, daje poczucie sensu i sprawstwa. Prawdziwa duchowość zaczyna się w środku człowieka, a nie na zewnątrz.
Zobacz również: inspirujące cytaty o życiu.
Innym zjawiskiem jest absolutyzacja wartości, która może być destrukcyjna zarówno dla człowieka jak i jego otoczenia. Skrajne i wręcz dogmatyczne pojmowanie wartości nie daje przestrzeni na pełne doświadczanie życia, które przejawia się jako nieustanna zmiana.
Wartości dają względne poczucie stałości, jednak i one ulegają zmianie na przestrzeni życia człowieka i w zależności od okoliczności. Jednak należy podkreślić iż mają one charakter stabilizujący i dający oparcie w codzienności, stąd mogą być drogowskazem w dokonywanych wyborach oraz zawiłościach doświadczanych sytuacji czy trudności.
Przykładowo, jednym z głównych powodów wypalenia zawodowego jest konflikt wartości, na który skutecznym remedium jest właśnie praca na wartościach. Job-crafting czyli przekształcanie pracy, to metoda, która skutecznie zapobiega i pomaga przezwyciężyć symptomy wypalenia zawodowego poprzez dostrzeżenie osobistych wartości, sił sygnaturowych i wyższego celu w codziennie wykonywanych obowiązkach. Zmiana perspektywy pozwala spojrzeć na swój zawód jako pasję i wypełnianie osobistej misji.
Podsumowując, pracując z wartościami uzyskujemy dużo szybszy i trwalszy efekt terapeutyczny z uwagi na ich stabilizującą funkcję i odniesienie do wnętrza człowieka, czyli jego duchowości. Realizacja wyznawanych wartości daje poczucie sensowności życia i zgodność z samym sobą, stabilizację i harmonię. W dzisiejszych często niestabilnych czasach poszukiwanie względnej stałości jest na wagę złota.