„Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, miłość Boga Ojca i społeczność Ducha Świętego niech będą z Wami wszystkimi. Amen.”
„Trwajcie więc cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie.”
Jk 5, 7-8
Bracia i siostry w Jezusie Chrystusie
Dzisiejszy tekst kazalny z Listu Jakuba ukazuje nam obraz pracy rolnika. Rolnika bez traktora, bez kombajnu, bez długoterminowej prognozy pogody. Bez dopłat z Unii Europejskiej, czy możliwości ubezpieczenia, gdyby coś poszło nie tak.
To rolnik mający za to długą praktykę w gospodarstwie, wiedzę, czas, pracę i zaufanie, że wszystko pójdzie dobrze.
Wiedzę, że trzeba przygotować ziemię pod zasiew, potem trzeba odpowiednio dbać o wzrastające rośliny. A właściwe zbiory przyjdą dopiero po jakimś czasie i tu podkreślmy, iż rolnik ten zdaje sobie sprawę, że nie wszystko zależy tylko od niego: aby rośliny mogły rosnąć, potrzebny jest deszcz – nie za mały i nie za duży, ale nieodzowny. Następnie aby one powoli wzrastały i aby zebrać plon, potrzebne jest słońce.
Ówczesny nowotestamentowy rolnik zdaje sobie jednak sprawę, iż samego wzrostu człowiek nie jest w stanie spowodować, jak choćby nawozami chemicznymi, bo o takich przecież nawet nie wie, że kiedyś powstaną.
Tak więc trudzi się nie tylko on rolnik – ale również Bóg w tym miejscu ma wiele do powiedzenia. Trudzi się i czeka cierpliwie. Trudzi się i czeka z nadzieją.
I tu zradza się pytanie:
Czy jest we mnie coś z nowotestamentowego rolnika?
To znaczy czy potrafię czekać na owoce pracy?
Czy cechuje mnie cierpliwości, jeden z jakże ważnych darów Ducha Świętego?
Z pewnością czas Adwentu wzywa nas do umacniania tej wewnętrznej cierpliwości, tego daru Ducha, dzięki któremu nie tracimy nadziei w oczekiwaniu na dobro. Dobro, które przyszło do nas w dzieciątku betlejemskim, ale i dobro z którym spotkamy się z wyczekiwanym ponownym przyjściem naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Adwent oznacza przyjście. Wyglądanie na horyzoncie naszej egzystencji Jezusa Chrystusa. Wyglądanie odpowiedzi na nasze wyzwanie „Przyjdź rychło Panie” .
Nasz Adwent nie oznacza tylko wyczekiwania, aż kolejny raz będziemy mogli wspominać piękną bożonarodzeniową historię przyjścia Bożego Syna na świat, aż za trzy tygodnie usiądziemy przy stołach wigilijnych.
Ale czekamy w naszym adwencie, aż On prawdziwie przyjdzie powtórnie, tak jak zapowiadał.
Stąd nasz Adwent – nieodzownie łączy ze śladami cierpliwość w naszym życiu.
Cierpliwie czekamy.
Problem z naszą cierpliwością jest bardzo widoczny kiedy nie ma znaków, kiedy niema ruchu. Kiedy nie ma sygnałów, że Pan jest blisko, że nadchodzi, że już niebawem.
Jednak kiedy Pana nie ma, kiedy wydaje się, że zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Przychodzi wtedy ciemność. Ciemność braku.
Od czasu do czasu każdy z nas przeżywa taką ciemności, kiedy sprawy, które wcześniej wydawały się oczywiste, przestają takimi być. W tym czasie dość łatwo jest nam tracić cierpliwość, łatwo szybko wpadać w złość czy gniew.
Moje plany, moje marzenia, moje cele, moje ego…
Bo ja planowałem, bo ja chciałem, bo ja wymyśliłem, bo ja
Dochodzimy tu do miejsca pychy w życiu człowieka.
Pychy, która zakorzeniona w człowieku nie pozwala mu znosić ani tolerować błędów innych ludzi i ich słabości.
A przecież człowiek obdarzony pięknym darem Ducha Świętego jakim jest cierpliwość, nie tylko znosi słabości innych. Dodatkowo przebacza i toleruje złego człowieka w jego złości. Potępia grzech, ale nie człowieka!
Ów dar cierpliwości ma nadzieję na jego zbawienie i przeminę, pomimo że jego wady są czasami ogromne i nie znikają od razu.
Dlatego im więcej cierpliwości będzie w nas, tym więcej śmierci dla naszej pychy nastąpi w naszym ciele. Dzięki temu w naszej cierpliwość będziemy gotowi by pomagać, pocieszać i wspierać innych. Innych nie idealnych.
W tym miejscu dochodzimy do dialogu w dzisiejszym tak mocno spolaryzowanym świecie i czasie. W tym miejscu cierpliwość staje się mądrością w toczeniu dialogu z innymi ludźmi, o innym postrzeganiu świata, o innych wyznawanych wartościach.
Gdyż każdy człowiek w wolnym kraju ma przecież do nich prawo.
Niecierpliwy człowiek – rolnik, w swej pysze, nie chce ich, ignoruje je, bo nie potrafi prowadzić dialogu z ograniczeniami, czasami swoimi ograniczeniami.
Staje się rolnikiem pustoszącym środkami chemicznymi kolorowy piękny świąt. Nie cierpliwy rolnik stwierdza, że tylko jedna odmiana zboża jest najlepsza. Niecierpliwy rolnik, stwierdza że tylko jego sposób uprawy jest najlepszy. Żadnych podpowiedzi. Żadnych kompromisów. Niecierpliwy człowiek – rolnik, zaczyna budować mur wokół swoich ograniczeń. Zamyka się.
Z innej zaś strony bycie cierpliwym, nie łączy się z byciem leniwym, nic nierobiącym. Będącym w stagnacji. Stagnacja jest odwrotnością, cierpliwości.
Żegnający się Chrystus zostawił, swoich uczniów, ze wezwaniem do działania, do pójścia w świat. Pójścia w świat inny, różny. W świat różny i inny od ich ograniczeń. Uczniowie nie pozostali w miejscu. Oni szli, głosi, toczyli cierpliwe dialogi, czasami byli odrzucani, czasami wyśmiewani, czasami niezrozumieni, ale w cierpliwości toczyli dialog.
Zdając sobie sprawę z tego, iż cierpliwość wyrabia się przez doświadczenie w drodze, cierpliwości wyrabia się przez upadki i przez podnoszenia, przez powroty i walkę.
Bo cierpliwość oznacza także umiejętność prowadzenia dialogu ze swoimi ograniczeniami. Tak spójrzmy jak zatwardziałymi judeochrześcijanami byli apostołowie Piotr czy Jan. Spróbujmy spojrzeć na ucznia ze szkoły Gamaliela czyli Saula z Tarsu, czyli apostoła Pawła. Gdyby zakopali się oni w swoich judeochrześcijańskich ograniczeniach, gdyby zamknęli się na dialog, gdyby ich cierpliwość szybko się skończyła, dziś nas by tu nie było. Nie było chrześcijan w Europie. Ci uczniowie Jezusa, dzięki Duchowi Świętemu, zmienili się. Oni nauczyli się służyć na niwie pańskiej w cierpliwości do innych.
I tu dochodzimy do miejsca cierpliwości Boga wobec każdego z nas z osoba. Czemu Bóg jest cierpliwy wobec mnie?
Ostatnio stałem w kolejce w jednym z miejscowych marketów. W maseczce, nie pozwalającej na głęboki oddech, za kilkoma osobami. Obserwowałem jak co chwilę nad kasą miga światełko i słychać było komunikat „kierownik sklepu proszony jest do kasy numer 1”. Tworzył się problem z numerami, kodów, zwrotami towaru, ważeniem i ogólnymi pomyłkami, a we mnie narastał frustracja, podobnie jak w kilku stojących obok osobach. Słychać było niewybredne komentarze, a sam stałem w nerwach. Kiedy doszedłem do kasy. Zobaczyłem przestraszoną panią w podeszłym wieku z napisem przypiętym do koszuli napisem „uczę się”. Muszę przyznać, że dawno nie było mi tak wstyd. Gdzie moja cierpliwość? Gdzie otwartość na czyjeś ograniczenia?
A dziś, patrząc na rolnika z naszego tekstu kazalnego, dlaczego Bóg jest dla nas cierpliwy?
Dlatego Bóg jest cierpliwy, dla mnie czy dla ciebie?
Czy nieraz chcielibyśmy a dostrzegł na naszych koszulach życia, przypiętą karteczkę „uczę się”.
Na szczęście w Nim jest więcej cierpliwości niż w nas. Mamy prawo wracać do Niego, jak „dziecko marnotrawne”. A On w swojej cierpliwości, otwiera swoje ojcowskie ramiona z pytaniem – ile się dziś nauczyłeś? Ile jeszcze jest błędów chcesz popełnić? Ile razy o mnie zapomnieć? A ile razy zwątpić w moją miłość do Ciebie człowieku?
Miłość, która objawiła się w Jezusie Chrystusie, który uczy nas kochać, który uczy nas wybaczać, który uczy nas cierpliwość do bliźniego. Do drugiego, do innego a wobec Boga tak samo uprawomocnionego by być kochanym człowieka.
„A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, niech strzeże serc i myśli waszych w Jezusie Chrystusie. Amen.”