Księga proroka Amosa 5,21-24

Estomihi – Bądź mi skałą obronną! Ps 31,3


„Nienawidzę waszych świąt, gardzę nimi, i nie podobają mi się wasze uroczystości świąteczne. Nawet, gdy mi składacie ofiary całopalne i ofiary z pokarmów, nie mam w nich upodobania, a na ofiary pojednania z tłustych waszych cieląt nie mogę patrzeć. Usuń ode mnie wrzask twoich pieśni! I nie chcę słyszeć brzęku twoich harf. Niech raczej prawo tryska jak woda, a sprawiedliwość jak potok nie wysychający”.

 Księga proroka Amosa 5,21-24
 



Rok 2006 w Kościele Luterańskim stoi pod hasłem „ewangelickiej etyki społecznej” , która jak nic innego łączy z sobą wiele ważnych wartości życia człowieka jako całość. Jego stosunku wobec Boga, bliźniego, i świata w którym żyje. Teologia i moralność stają ostatecznie – jak pisał Marcin Luter – przy jedynym źródle, tj. Piśmie Świętym. Dlatego początek i koniec wszelkiej refleksji człowieka wierzącego powinien tam mieć miejsce.

 
Jednak etyczna i moralna refleksja nie jest połączona tylko i wyłącznie z religijnym życiem człowieka. Etykę znajdziemy w filozofii, muzyce czy teatrze wśród pytań zadawanych wobec różnych wydarzeń, które człowiek spotyka na swojej drodze. W tym miejscu wielokrotnie są to refleksje i pytania: o uczciwość i odpowiedzialności wobec Boga, bliźnich i siebie samego. Co zauważył w „Maksymach i rozważaniach” francuski myśliciel La Rochefocauld, u którego czytamy: „Człowiek bywa niepocieszony, gdy go oszuka wróg lub zdradzą przyjaciele, a często jest rad, gdy oszukał sam siebie”.
 

Prorok Amos, który w tak krytycznych słowach skierowanych do ludu wybranego, jakie dziś czytamy, wzywających do refleksji na stosunkiem wiernych do Boga i Bożego Prawa, nie czytał filozofii francuskiej, jednak zdawał sobie sprawę nad autorefleksją człowieka, który powinien być uczciwym. By litera i forma nie przerastał treści. Treści Bożego Słowa.
  

Gustave Dore, Prorok AmosLud izraelski chciał przez składanie swych ofiar i rytualne pieśni być Bogu wiernym. Stawał się jednak wtedy jakby płatnikiem Boga. Opieka za ofiarę. Rytuał za pomoc. Wszystko powoli przeradzało się w teatr. A choroba nieuczciwości toczyła się dalej. Prorok Amos, pochodzący z Tekoa, występował ze swą krytyką ludu wybranego w czasach spokojnej polityki zagranicznej i dobrobytu ekonomicznego Izraela – Królestwa Północnego. Jednak zauważył on powolny, wewnętrzny rozkład moralny, a w szczególności niesprawiedliwość społeczną. Krytykuje on obłudę ludzką, którą w księdze Amosa możemy znaleźć w różnych formach, jak czytamy: „Sprzedają za pieniądze sprawiedliwego”, „syn i ojciec chodzą do tej samej dziewki”, fałszują jednostki miary i wagi czy w końcu żyją w luksusach na koszt biednych.

 
Jednak czarę goryczy przepełnia stawanie tych samych ludzi przed ołtarzem, by złożyć Bogu ofiarę i udawanie przed Bogiem.
 

Maska pobożności zostaje ubrana!
  

Stąd Słowo Boże, przekazane przez proroka z Tekoa: „Nienawidzę waszych świąt, gardzę nimi, i nie podobają mi się wasze uroczystości świąteczne. Nawet, gdy mi składacie ofiary całopalne i ofiary z pokarmów, nie mam w nich upodobania, a na ofiary pojednania z tłustych waszych cieląt nie mogę patrzeć. Usuń ode mnie wrzask twoich pieśni! I nie chcę słyszeć brzęku twoich harf”.

    
Z pewnością wszytko byłoby dla nas w porządku, gdyby powyższa krytyka należała do przeszłości, a księga Amosa była jedną z historycznych ksiąg Starego Testamentu, opowiadaną na lekcjach religii czy szkółkach niedzielnych. Jako część składowa przeszłości związanej tylko i wyłącznie z dziejami ludu wybranego.

   
Jednak problem dotyczy nie tylko narodu izraelskiego, ale także i chrześcijan. Nie należy on do przeszłości, lecz jest jak najbardziej aktualnym w życiu dzisiejszych dzieci Bożych, które w teatrze masek czekają na uznanie i pochlebstwo.

  
W jaki spsób? Wielokrotnie sami oszukując się, grając coś na pokaz. Uczestnicząc w akcjach charytatywnych – „by mnie widziano”, dając ofiary na Kościół, biednych i potrzebujących – „by o mnie mówiono.” Poszcząc, by pokazać się innym, że „mogę” coś zrobić dla Boga. Jakoś mu odpłacić, za Jego dobro – oczywiście. Jednak w świadomości ludzkiej pozostanie cały czas owo „patrzcie, jak odpłacam”. Stając się jak gdyby aktorami sztuki teatralnej, jak choćby w Shakespeare`owskim „Makbecie” gdzie słyszymy niezapomniane słowa: „Będąc niepewnymi, musimy honor nasz nurzać w strumieniach pochlebstwa, serca maskując licami, by ich nie poznano. Stając się aktorami w teatrze pozorantów”.
  

Lecz czy to nas czyni godniejszymi wobec Boga?
 

Z pewnością nie! A człowiek wierzący nie może się bulwersować dzisiejszym słowami. Lecz samokrytycznie spojrzeć na siebie. Gdyż Bóg chce człowieka realnego w swej wierze, a nie ubranego w maskę. Człowieka, który zmienia swe role w zależności od sceny, na której gra. Wielokrotnie odgrywanie pobożnego w kościele, stanie się przyzwyczajeniem do roli. Scena dziecka Bożego będzie otwarta tylko w niedzielę. Niedzielne występy zaś z przyzwyczajenia stają się stagnacją, a stagnacja bezrefleksyjnością wobec istoty Boga w Trójcy Świętej. Nie starajmy się Boga zamknąć tylko w czas niedzielnych nabożeństw, w ramy rytuałów i ścian budynku kościoła czy parafii. By nie popaść w schizofrenię dwóch żyć: świeckiego i religijnego.

    
Nie dzielmy świata na „sacrum i profanum”. Boga musimy znajdować także w życiu świeckim. A naszą wiarą i zaufaniem względem Chrystusa Pana, które łączą się z naszym postępowaniem, powinniśmy dawać przykład jak żyć realnie w świecie. Nie zmieniając swych ról i nie wkładając co chwilę nowych masek. Uczciwy w sacrum i uczciwy w profanum. Wierny Bogu i odpowiedzialny za swoje postępowanie i za swojego bliźniego. Tak – jak słusznie zauważył Dietrich Bonhoeffer – byśmy Boga dostrzegali w drugim człowieku. W moim współmałżonku, sąsiedzie z ławki kościelnej czy szkolnej, pracodawcy czy pracowniku. Stając się odpowiedzialnymi i uczciwymi wobec nich i za nich. Z pewnością wtedy nasze chrześcijaństwo stanie się bardziej realnym.
  

Prorok Amos - Ikona trad. prawosławnejUczciwość i odpowiedzialności naszego postępowania względem bliźnich nie jest z pewnością zdobywaniem drogi do Królestwa Bożego, podobnie jak sztuczne głodowanie w okresie postu, umartwianie swego ciała – jak czynili średniowieczni biczownicy – czy wykupywanie odpustów. To nie są bilety wstępu do krainy Bożej. Tego nie idzie kupić! Łaska Boża była i jest dana darmo.
 
W tej łasce powinniśmy stawać przed Bogiem w realności i uczciwości. By nasze pieśni, modlitwy i ofiary były Mu miłe. Nasza wiara powinna rodzić czystość naszej myśli, mowy i postępowania. Byśmy więcej nie musieli słyszeć: „Nienawidzę waszych świąt, gardzę nimi, i nie podobają mi się wasze uroczystości świąteczne. Nawet, gdy mi składacie ofiary całopalne i ofiary z pokarmów, nie mam w nich upodobania, a na ofiary pojednania z tłustych waszych cieląt nie mogę patrzeć. Usuń ode mnie wrzask twoich pieśni.”

Dlatego uczciwości powinna być w nas. W naszym wnętrzu, tam gdzie swe miejsce ma Chrystus, który jest prawdą i źródłem łaski Bożej. Dlatego Bóg od nas wymaga – prawa, które ma tryskać jak woda i sprawiedliwości, będącej jak potok nie wysychający. Byśmy ciągle w swojej realności pozostawali prawdziwymi z łaski.

 
Na koniec tego rozważania pozwolę sobie zacytować słowa Lwa Szestowa z jego dzieła „Sola fide. Tylko przez wiarę”:

„Ostateczna prawda rodzi się w najgłębszej tajemnicy i samotności. Nie dość, że nie wymaga, ale wręcz nie dopuszcza obecności innych. Dlatego też nie znosi dowodów i najbardziej boi się tego, czym żyją zwykłe prawdy empiryczne: ludzkiego uznania i ostatecznej sankcji”.
 
Amen.

 
ks. Tomasz Wola, Proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Pile