Era samotności i jej koszty
03.05.2021
Samotność człowieka to problem odwieczny. W literaturze pięknej nie brakuje poruszających opisów przeżyć i dramatów samotnych ludzi. Nie ma chyba człowieka, który by nigdy nie doświadczył poczucia samotności.
Choć problem samotności dotyka ludzkość niemal całego świata, paradoksalnie zwłaszcza rozwiniętego i bogatego, to problematyka ta nie znajdowała dotychczas szerszego miejsca w badaniach ekonomicznych. Więcej publikacji na ten temat (choć raczej wąsko ujmowanych) pojawiało się w publikacjach z zakresu psychologii, filozofii, socjologii czy medycyny. Temat znalazł się w centrum uwagi prof. Noreeny HertzOtwiera się w nowym oknie, ekonomistki z University College London, która w ubiegłym roku opublikowała książkę pt. „The Lonely Century: Coming Together in a World that’s Pulling Apart” (Hodder & Stoughton, London, 2020).
Wcześniej kwestie samotności podejmował m.in. wybitny amerykański socjolog David Riesman (1909–2002). Jednak jego doniosłe dzieło pod znamiennym tytułem „Samotny tłum” powstawało w latach 40. ubiegłego wieku i siłą rzeczy nie do końca przystaje do dzisiejszej rzeczywistości, a przy tym dotyczy wyłącznie społeczeństwa USA. Choć wciąż zachowuje aktualność przedstawiona przez Riesmana klasyfikacja ludzi na trzy typy osobowości, trzy typy społeczeństw: sterowane tradycją, wewnątrzsterowne (z decydującą rolą systemu wartości wewnętrznych) i zewnątrzsterowne (podporządkowane wzorcom i wymogom środowiska zewnętrznego, jego standardom i oczekiwaniom), to jednak dzisiejsze życie przynosi wciąż nowe zjawiska, wymykające się tej klasyfikacji. Zauważa to Jan Strzelecki w przedmowie do polskiego wydania tej książki, podkreślając, że „szara jest teoria, a bogate jest drzewo życia”. Tym samym czas odkryć nie kończy się nigdy, bowiem niemal wszelkie wyniki badań obarczone są ryzykiem (czy wręcz pewnością) ich przejściowego znaczenia. Mimo owej przejściowości wyniki te stanowią ważne podłoże dalszych odkryć.
Według Riesmana, społeczeństwa – ewoluujące od podporządkowania tradycji poprzez wewnątrzsterowność do zewnątrzsterowności – nieuchronnie skazują się na narastanie samotności. Taka konstatacja stanowi niewątpliwie ważną wskazówkę kierunków dalszych badań i odkryć na temat samotności. Riesman zauważa bowiem, że: „Gdyby ludzie zewnątrzsterowni zdołali odkryć, jak głęboko pogrążeni są w próżnych wysiłkach bycia jak inni, „/…/odkryć, że próby ulżenia samotności przez ucieczkę w tłum rówieśników są podobne próbom zaspokojenia pragnienia morską wodą – moglibyśmy wówczas oczekiwać, że więcej uwagi poświęcą swoim własnym uczuciom i dążeniom”. Ta kończąca książkę Riesmana fraza mogłaby stanowić motto do najnowszej książki prof. Noreeny Hertz pod symptomatycznym tytułem „Stulecie samotności. Bądźmy razem w świecie, który nas rozdziela”.
W zakresie nauk ekonomicznych książka Noreeny Hertz, stanowiąca ekonomiczno-społeczną analizę samotności, ma wymiar pionierski. Nacechowana jest holizmem, kompleksowością oraz interdyscyplinarnością badań. Autorka nie tylko identyfikuje nasilające się globalne przejawy narastania syndromu samotności, lecz także przedstawia kierunki niezbędnych zmian, umożliwiających przeciwdziałanie temu – jak dowodzi – wysoce destruktywnemu zjawisku. Chociaż fizyczne przejawy samotności są oczywiste, Hertz wykazuje, że czynniki napędzające samotność są bardziej złożone, wymagające analiz z różnych perspektyw. Jak szerokie są to perspektywy może świadczyć chociażby to, że Hertz opiera się m.in. na filozoficznych tezach Hannah Arendt, aby wesprzeć swoje twierdzenie, że samotność i związana z nią marginalizacja społeczna jest sednem politycznego osłabiania korzystania z praw wyborczych.
Opierając się na badaniach z całego niemal świata, Hertz dowodzi, że pierwsze dwie dekady nowego tysiąclecia były najbardziej samotne w całej historii ludzkości. Potwierdzają to obszerne zestawy danych statystycznych i wyników rozmaitych badań, w tym ankietowych. Badania te wykazują m.in., że najbardziej samotnym pokoleniem są młodzi ludzie, co wobec bogatej oferty cyfrowych rozrywek i rozwoju sieci społecznościowych może zaskakiwać. Samotność dotyka też prawie połowę wszystkich pracowników biurowych w Wielkiej Brytanii, zaś w niechlubnej czołówce sytuuje się Londyn, gdzie wskaźnik ten sięga 60 proc. Pandemia oczywiście przynosi jeszcze bardziej ponure statystyki. Stąd też nadaje książce Noreeny Hertz specjalnego znaczenia.
Badawcze inspiracje
Inspiracją do zainteresowania się kwestią samotności jako przedmiotem badań były w przypadku Hertz – co podkreśla – problemy jej studentów, których coraz większa liczba twierdziła, że czują się samotni. W dodatku, z doświadczeń pracy dydaktycznej tej autorki wynikało, że studenci coraz wyraźniej tracili zdolność do interakcji społecznych, mieli nasilające się problemy z bezpośrednią komunikacją społeczną, w tym z odczytywaniem sygnałów wynikających z mimiki, czy generalnie z mowy ciała. To skłoniło Hertz do hipotezy, że takie zjawiska, w tym swego rodzaju odrywanie się od świata realnego na rzecz cyfrowego, muszą negatywnie rzutować nie tylko na zdrowie ludzi, lecz także na ich produktywność, co tym samym musi nieuchronnie negatywnie przekładać się na efektywność gospodarki. Co gorsza, jest prawdopodobne, że ludzie mający problemy z komunikacją społeczną stają się wrogo nastawieni do innych i bardziej podatni na ekstremistyczną politykę i populizm.
Odrywanie się od świata realnego na rzecz cyfrowego, musi negatywnie rzutować nie tylko na zdrowie ludzi, lecz także na ich produktywność, co tym samym musi nieuchronnie negatywnie przekładać się na efektywność gospodarki.
Te przypuszczenia i stawiane na ich podstawie szczegółowe hipotezy znalazły pełne potwierdzenie w wieloletnich studiach i badaniach prowadzonych przez Hertz. Choć większość z tych badań pochodzi z okresu sprzed pandemii, to jednak właśnie pandemia stała się niezwykle mocnym potwierdzeniem prezentowanych przez Hertz tez. Wszystkie z nich są bardzo bogato obudowane odniesieniami do badań i publikacji z różnych obszarów i ośrodków naukowych dociekań.
Obszary i źródła samotności
Książka Stulecie samotności dotyczy głównych obszarów i podłoża samotności. Podzielona została na 11 rozdziałów, których tytuły mówią same za siebie:
- This is the Lonely Century (To jest wiek/era samotności)
- Loneliness Kills (Samotność zabija)
- The Lonely Mouse (Samotna mysz)
- The Solitary City (Miasto samotności)
- The Contactless Age (Bezkontaktowy/bezdotykowy wiek)
- Our Screens, Our Selves (Nasze ekrany, nasze ja)
- Alone at the Office (Samotność w biurze)
- The Digital Whip (Cyfrowy bicz)
- Sex, Love and Robots (Seks, miłość i roboty)
- The Loneliness Economy (Gospodarka samotności)
- Coming Together in a World that’s Pulling Apart (Bądźmy razem w świecie, który nas rozdziela).
Hertz zaczyna rozważania od zdefiniowania samotności. Nie traktuje jednak samotności tradycyjnie, wyłącznie jako poczucie braku miłości, towarzystwa czy bliskości innych osób. Hertz w definicji samotności uwzględnia obok tych czynników także poczucie braku wsparcia i braku opieki czy uwagi ze strony rządu, rozmaitych instytucji, pracodawców i innych społeczności. Zatem według przyjętej przez Hertz definicji, samotność dotyczy poczucia odseparowania nie tylko od tych, z którymi bliskość jest czymś oczywistym. Chodzi nie tylko o brak wsparcia w kontekście społecznym lub rodzinnym, lecz także poczucie wykluczenia ekonomicznego i politycznego. Tym samym Hertz definiuje samotność jako stan wewnętrzny i egzystencjalny – osobisty, społeczny, ekonomiczny i polityczny.
Choć nowoczesne technologie wielce ułatwiają życie w izolacji, o czym świat przekonuje się zwłaszcza w warunkach pandemii, to zarazem zmieniają się relacje społeczne na niekorzyść bezpośrednich kontaktów między ludźmi.
Tak szeroka definicja przekłada się na kompleksowość podejścia w badaniach. Hertz przedstawia szereg dowodów na to, że tak pojmowana samotność, jeśli się i utrwala, może zabijać. W kolejnych rozdziałach książki, na podstawie rozległych badań i statystyk, Hertz dowodzi, że jeszcze zanim globalna pandemia doprowadziła do wdrożenia w praktyce takich pojęć jak lockdown, czy dystans przestrzenny/fizyczny (notabene nieprawidłowo w publicystyce określany jako „społeczny”), samotność była na najlepszej drodze, aby stać się słowem definiującym stan ludzkości w XXI wieku. Związane jest to z dokonującym się we współczesnym świecie procesem rozpadu „tkanki wspólnoty”, co zagraża relacjom społecznym i życiu osobistemu. Choć nowoczesne technologie wielce ułatwiają życie w izolacji, o czym świat przekonuje się zwłaszcza w warunkach pandemii, to zarazem zmieniają się relacje społeczne na niekorzyść bezpośrednich kontaktów między ludźmi. Na to nakłada się wiele innych czynników, w tym dotyczących przemian modeli biznesu i pracy. Także takich np. jak rozwój gig economy, czyli nieetatowej pracy na żądanie. Niebagatelny wpływ na narastanie syndromu samotności mają nasilające się procesy rozpadu małżeństw i generalnie słabnięcie instytucji małżeństwa oraz coraz luźniejsze i coraz mniej trwałe związki partnerskie. Charakterystyczne przy tym jest słabnące zainteresowanie ludzi członkostwem w rozmaitych stowarzyszeniach, klubach i innych wspólnotowych organizacjach. Zmniejsza to możliwości ludzi do radzenia sobie z samotnością.
Technologiczne podłoże samotności
Technologie cyfrowe sprawiają, że można przez całe długie tygodnie nie mieć bezpośrednich kontaktów z innymi ludźmi. Można zamawiać przez Internet prawie wszystko, czego potrzebuje się do życia i przez to interakcje międzyludzkie stają się wysoce ograniczane, nasilając samotność.
Hertz wskazuje na niezwykle dramatyczne metody radzenia sobie ludzi z samotnością. Na przykład w Japonii stało się fenomenem wśród seniorów, na tyle udręczonych samotnością, że chcąc uniknąć całkowitej izolacji, paradoksalnie celowo popełniają przestępstwa na tyle poważne, by trafić do więzienia. Wybierają więzienie, bo tam mogą przebywać przynajmniej z innymi współwięźniami. Samotni mieszkańcy Japonii, zwłaszcza seniorzy, których gospodarstwa domowe często są wyposażone w rozmaite najnowocześniejsze roboty przypominające ludzi, z czasem zaczynają te urządzenia traktować jak bliskie osoby, co przejawia się m.in. tym, że dziergają dla nich czapeczki, a nawet są skłonni zapisywać im w spadku cały swój majątek.
Technologie cyfrowe w połączeniu z narastającym syndromem samotności sprawiają, że szybko rozwijają się w skali globalnej firmy specjalizujące się w „wynajmowaniu przyjaciół” (rent-a-friend), osób do rozmów, osób towarzyszących w wyprawach do kina, teatru, itp. Jednak z badań wynika, że korzystanie na dłuższą metę z tego typu usług (z reguły dość drogich) nie tylko nie zmniejsza poczucia samotności, lecz wręcz przeciwnie, nasila ją, a przy tym może prowadzić do degradacji materialnej, co Hertz ilustruje spektakularnymi przykładami i opisem losów ludzi, których to dotyczy. Choć w świecie cyfrowym wszystko jest na sprzedaż, to wciąż niestety brakuje oferty skutecznych rozwiązań, trwale przeciwdziałających narastaniu syndromu samotności.
Media społecznościowe powinny być silniej regulowane, bo stają się swego rodzaju narkotykiem XXI w. prowadzącym do erozji umiejętności komunikacji bezpośredniej (…) należy zabronić dzieciom i młodzieży do lat 16 korzystania z mediów społecznościowych.
Jak się okazuje już samo posiadanie np. smartfona zmienia sposób, w jaki ludzie wchodzą w interakcje. Z badań wynika, że nieznajomi uśmiechają się do siebie znacznie rzadziej, gdy mają przy sobie smartfony. Co więcej, niebezpieczeństwo polega na tym, że im bardziej rozwija się bezdotykowy styl życia, tym ludzie stają się mniej biegli w kontaktach osobistych.
Szczegółowe studia i analizy dotyczące technologii cyfrowych prowadzą Hertz do dość radykalnych, i z pewnością mogących wywołać silne kontrowersje, a nawet opór, wniosków. Na przykład, zdaniem Hertz, media społecznościowe powinny być silniej regulowane, bo stają się swego rodzaju narkotykiem XXI w. prowadzącym do erozji umiejętności komunikacji bezpośredniej. Według Hertz są szkodliwe co najmniej tak samo, jak nałogowe palenie papierosów. A skoro przemysł tytoniowy jest silnie regulowany, to powinno to dotyczyć także sieci społecznościowych i funkcjonowania Internetu. Radykalizm Hertz przejawia się także w jej postulacie, aby wręcz zabronić dzieciom i młodzieży do lat 16 korzystania z mediów społecznościowych. Interesujące jest, że Hertz wspiera się przy tym argumentem, że to właśnie wybitni znawcy technologii cyfrowych, pracownicy Doliny Krzemowej w USA, tak długo, jak to jest możliwe, izolują swe dzieci od sieci społecznościowych i korzystania ze smartfonów, tabletów, itp. Posyłają dzieci do drogich, elitarnych szkół, w których tego typu narzędzia są wykluczone.
Choć w okresie światowej pandemii z pewnością argumenty takie słabną, to jednak niewątpliwie zasługują na uwagę, zwłaszcza wobec podawanych przez Hertz przykładów niektórych uczelni amerykańskich (m.in. Uniwersytetów Ivy League), które – wobec wyraźnie ujawniającego się społecznego autyzmu studentów pierwszego roku – zmuszone zostały do uruchomienia specjalnych kursów umiejętności nawiązywania przez studentów bezpośrednich relacji z innymi osobami, w tym np. odczytywania mimiki twarzy. Są to zatem kursy przywracania u studentów umiejętności, które uległy erozji na skutek nadużywania technologii cyfrowych.
Hertz konstatuje przy tym, że gdyby mantry „wspólnoty”, narzucane przez firmy z sektora mediów społecznościowych, były prawdziwe, świat byłby jedną wielką, szczęśliwą rodziną. Tak jednak nie jest, a syndrom samotności się pogłębia,. Choć w sytuacji, gdy miliardy ludzi połączonych jest ze światem cyfrowym na niezliczone sposoby, tytułowe Stulecie samotności brzmi niemal jak oksymoron czy absurd, to jednak jest rzeczywistością.
Mimo zatem niezaprzeczalnych dobrodziejstw postępu technologicznego, cyfryzacji i sztucznej inteligencji, postęp ten cechują zarazem rozmaite, groźne dla jakości życia, wynaturzenia i procesy, w tym przede wszystkim właśnie procesy nasilania się samotności ludzi i odrywania się ich od świata realnego i kontaktów z innymi ludźmi.
Technologie cyfrowe (a raczej bezrefleksyjne ich wykorzystywanie) nie są jedynym winowajcą nasilającego się syndromu samotności. To także m.in. rozrost pracy zdalnej, masowe migracje do miast i pustoszenie, marginalizacja małych miejscowości.
Hertz podkreśla jednak, że technologie cyfrowe (a raczej bezrefleksyjne ich wykorzystywanie) nie są jedynym winowajcą nasilającego się syndromu samotności. Wskazuje na inne, nie mniej ważne czynniki, takie jak demontaż instytucji obywatelskich, marginalizacja roli związków zawodowych, radykalna reorganizacja miejsc pracy, w tym rozrost pracy zdalnej, masowe migracje do miast i pustoszenie, marginalizacja małych miejscowości. Hertz jako winowajcę wskazuje tu neoliberalizm.
Neoliberalne podłoże samotności
Hertz dowodzi, że ta – przez ostatnie dziesięciolecia dominująca w większości krajów rozwiniętych – doktryna, ukierunkowana była nie tylko na cele ekonomiczne. Wskazuje m.in. na poglądy i wypowiedzi brytyjskiej premier Margaret Thatcher oraz jej politykę z lat 80. XX w., opartą na założeniu, że nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo, są tylko jednostki. Natomiast ekonomia, według Thatcher, to przede wszystkim narzędzie, metoda zmiany serc i dusz ludzi („Economics is the method; the object is to change the heart and soul”). Hertz dowodzi, że poprzez neoliberalizm udało się osiągnąć ten cel na wiele sposobów. Fundamentalnie zmienił się bowiem sposób, w jaki postrzegane są wzajemne relacje ludzi i poczucie wzajemnych zobowiązań. Priorytet zyskały takie cechy, jak hiperkonkurencyjność i pogoń za własnymi, indywidualnymi korzyściami za wszelką cenę, niezależnie od szerszych, negatywnych konsekwencji bieżących i przyszłych.
Hertz wykazuje, że charakterystyczne dla neoliberalizmu fetyszyzowanie zysku i pogoń za nim bez względu na koszty społeczne i ekologiczne prowadzi do rozmaitych zaburzeń, m.in w sferze przestrzennego zagospodarowania. Wyraża się to np. w – pogarszającym jakość życia ludzi – rozroście megamiast, kosztem społecznej i ekonomicznej marginalizacji mniejszych miejscowości, a niekiedy nawet całych regionów. Hertz zauważa, że im większe miasto, tym szybciej poruszają się ludzie, nie zważając jeden na drugiego. Szybkość poruszania się w mieście jest obecnie średnio o 10 proc. wyższa niż w latach 90., a im bogatsze miasto, tym szybsze tempo – bo czas to pieniądz. Łatwo w takich warunkach nie zauważać innych. Przy tym, im gęstsze zaludnienie, tym mniej przyjazne są relacje między ludźmi i większa ich samotność. Pandemia zaś bezspornie potwierdza, że megamiasta to raj dla wirusów. Rozmnażają się tym szybciej, im bardziej gęste jest zaludnienie.
Efektywność mechanizmów wolnego rynku – ma swoją cenę, właśnie cenę samotności.
Hertz dowodzi, że neoliberalizm – z charakteryzującym tę doktrynę indywidualizmem, egoizmem, marginalizowaniem dóbr wspólnych i bezgoryczną wiarą w niezawodność, efektywność mechanizmów wolnego rynku – ma swoją cenę, właśnie cenę samotności.
Na podstawie imponującego zestawu interdyscyplinarnych, naukowo-badawczych źródeł, Hertz charakteryzuje rozliczne, synergicznie ze sobą sprzężone, negatywne ekonomiczne, społeczne i polityczne następstwa samotności. Dowodzi, że samotność to istotne podłoże kryzysów gospodarczych, których koszty są niebotyczne. To także podłoże kryzysów politycznych. Poczucie samotności i społecznej marginalizacji pogłębia bowiem podziały społeczne, w tym polityczne, nasila ekstremizm, co zarazem negatywnie wpływa na poziom debaty publicznej i zaostrzanie się nieprzejednanych sporów.
Samotność zabija
Na podstawie rozlicznych badań i raportów Hertz dowodzi, że samotność jest zatrważająco szkodliwa dla zdrowia. Wywołuje kumulujące się reakcje stresowe, osłabiając układ odpornościowy, co zwiększa ryzyko chorób m.in. serca (o 29 proc.), udaru (o 32 proc.) i demencji (o 64 proc.). Według tych badań, samotność generuje o około 30 proc. większe prawdopodobieństwo przedwczesnej śmierci, w tym samobójczej. Samotność sprawia zatem, że dotknięci nią ludzie chorują fizycznie. Jak się okazuje, samotność jest bardziej szkodliwa dla zdrowia niż brak ćwiczeń fizycznych, a także dwukrotnie bardziej szkodliwa niż otyłość.
Przekłada się to niekorzystnie na gospodarkę. Np. jeszcze przed COVID-19 w Wielkiej Brytanii pracodawcy tracili około 800 milionów funtów rocznie z powodu pracowniczych zwolnień chorobowych związanych z samotnością. Obfitość podawanych przez Hertz dowodów oraz jakość źródeł danych nie pozostawia tu wiele miejsca na wątpliwości.
Hertz stwierdza wręcz, że samotność jest równie szkodliwa dla zdrowia jak wypalanie 15 papierosów dziennie. A przy tym z przytaczanych przez Hertz badań wynika, że analogia między samotnością a głodem jest raczej dosłowna niż symboliczna. Naukowcy odkryli bowiem, że samotność w rzeczywistości wyzwala te same impulsy neuronowe, co głód. Potrzeba kontaktów międzyludzkich i bliskości, a nie samotności, może być zatem tak samo fundamentalna dla ludzi jak potrzeba jedzenia.
Nieprzypadkowo też była premier Wielkiej Brytanii, Teresa May, mianowała w 2018 r. pierwszego na świecie ministra samotności – ogłaszając samotność jako „ukrytą epidemię” dotykającą 9 milionów Brytyjczyków, jako „jedno z największych wyzwań dla zdrowia publicznego naszych czasów”. Na ministerstwo samotności zdecydowała się też Japonia, powołując w lutym br. w japońskim rządzie pierwszego ministra ds. samotności. Bezpośrednią przesłanką takiej decyzji był wzrost liczby samobójstw w kraju w czasie pandemii. Istotne jest jednak, że już przed pandemią postępował w Japonii proces nasilania się syndromu samotności, co sprawia, że Japończycy są nią szczególnie dotknięci. Jest to istotne tym bardziej, że w Japonii, podobnie jak w krajach Zachodu, wyraźny jest trend wzrostu liczby gospodarstw jednoosobowych.
Do 2019 r. jednoosobowe gospodarstwa domowe bez dzieci stały się w wielu krajach najpopularniejszym rodzajem gospodarstw. W Szwecji stanowią one około 40 proc. ogółu gospodarstw domowych. Podobnie jest w Danii i Niemczech. Trend taki zaznacza się także w Australii. Hertz podkreśla, że choć przez większość XX wieku samotne gospodarstwa domowe były przejawem rosnącej zamożności, urbanizacji i indywidualizmu, to jednak dopiero pandemiczny rok 2020 spektakularnie uświadomił milionom ludzi, jak samotne może być jednoosobowe gospodarstwo domowe. Jak wyniszczający może być brak przez całe tygodnie bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, nie mówiąc już o kontakcie cielesnym. Po długim czasie braku możliwości rozmawiania z kimkolwiek dziwny staje się nawet własny głos.
Przeciwdziałanie samotności
Książka Stulecie samotności jest wielkim ostrzeżeniem przed wielowymiarowymi destrukcyjnymi następstwami postępującej samotności. Autorka książki uważa jednak, że rządy wciąż mają szanse na kształtowanie systemu społeczno-gospodarczego ukierunkowanego na przeciwdziałanie narastaniu syndromu samotności. Choć jednocześnie zastrzega, że wcale nie ma jednak pewności, czy te szanse zostaną należycie wykorzystane. Wymaga to traktowania i pojmowania samotności jako fundamentalnego obecnie schorzenia społecznego.
Choć coraz silniejsza zależność ludzi od technologii cyfrowych, destrukcyjna rutyna pracy, nieprzyjazne, niesprzyjające relacjom międzyludzkim budownictwo, a także polityczne podziały i walki, sprowadzają ludzi na ścieżkę samotności, to jednak, jak wykazuje Hertz, wspierając swoje wywody wieloma przekonującymi przykładami, aktywne działania ludzi na wielu poziomach, w tym na poziomie indywidualnym, grupowym oraz rządowym mogą pomóc w kształtowaniu lepszego modelu życia.
Jest to istotne tym bardziej, że samotność jest fenomenem, którego niemal wszyscy doświadczają, ale rzadko kiedy fenomen ten jest należycie rozumiany. Natomiast już samo wyrażanie samotności i świadomość jej skutków może mieć moc wywoływania zmian we własnych, indywidualnych i grupowych nawykach. Pomaga lepiej zrozumieć istotę samotności, co może przyczynić się do poprawy relacji z osobami bliskimi i innymi społecznościami. Książka Hertz może temu sprzyjać, stanowiąc zarazem punkt wyjścia do poszukiwania środków zaradczych.
Nieprzypadkowo też światowej sławy ekonomiści oceniają to dzieło jako fundamentalne. Między innymi znany badacz kryzysowych sytuacji w gospodarce i współautor książki Ekonomia kryzysu, profesor Nouriel Roubini z New York University traktuje dzieło Hertz jako „przełomowe” i „skazane na bycie klasyką” (destined to be a classic). W pełni taką opinię podzielam.
Samotność narzucona
Do marca ubiegłego roku, kiedy pandemia na dobre zagościła w naszym życiu kwestia samotności nie była aż tak paląca, gdyż najczęściej stanowiła efekt w pełni świadomego wyboru. Samotność dobrowolna da się bowiem lubić. – My możemy chcieć być sami i lubić być sami. To jest w ogóle bardzo ważne, żeby się tego nauczyć – mówi w audycji „Cztery Pory Roku” psycholog, Maria Rotkiel.
Problem pojawia się wtedy, gdy samotność dobrowolna zamienia się w samotność narzuconą. Dotychczas, samotnicy czujący taką potrzebę mogli w dowolnej chwili wyjść do ludzi i zniwelować negatywne skutki introwersji. – Teraz nie możemy się znaleźć w każdej chwili w tłumie. Jeżeli w naszym życiu zagościła samotność, to ją bardzo dotkliwie odczuwamy – tłumaczy Rotkiel.
„Kontakt z psychologiem jest konieczny w rehabilitacji po COVID-19”
Dbajmy o relacje międzyludzkie
W takich chwilach ważne jest to, czy przed pandemią pielęgnowaliśmy relacje koleżeńskie. Jeśli otaczaliśmy się ludźmi życzliwymi, dziś ich obecność powinna być wyczuwalna nawet pomimo oddalenia. Rozmowy telefoniczne problemu nie rozwiązują, ale mogą działać kojąco. – Jeżeli bardzo mocno odczuwamy samotność, to jest to dla nas lekcja, że powinniśmy większą wagę przyłożyć do tego, żeby zadbać o ludzi – tłumaczy Rotkiel.
Choć wieloletnie zaniedbania w tej materii mogą być trudne do nadrobienia, nie powinniśmy rezygnować z podejmowania kolejnych prób. Ważne jest wyjście z inicjatywą i chęć naprawy kontaktów z drugim człowiekiem. – Pomyślmy o tym, kto w naszym życiu był. Kto nas interesował. (…) I może warto taką znajomość odnowić – radzi gość audycji. – Czasem jest tak, że samotność to taki mur, który budujemy tydzień po tygodniu, rok po roku – dodaje.
Zobacz więcej:
- Długotrwałe skutki pandemii
- Eksperci alarmują. Pandemia koronawirusa odbija się na zdrowiu psychicznym
„Nigdy nie jesteś sam”
Temat samotności podejmuje również Roma Ligocka, malarka i pisarka, autorka autobiograficznej książki pt. „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”. Samotność to – zdaniem gościa radiowej Jedynki – „uczucie, że świat daje nam zadanie, które strasznie trudno nam wykonać”. By do tego uczucia się przyznać, potrzeba wiele odwagi. – Jeszcze w szkole nauczycielka mówiła mi, że samotności należy się wstydzić. A jest dokładnie inaczej. Nie wolno nam się wstydzić samotności – nie ma wątpliwości Ligocka.
Uniwersalna recepta na samotność nie istnieje. Na tyle ile potrafimy, warto jednak podejmować próby racjonalizacji lęku. Dobrą metodą jest przyznanie się przed samym sobą do emocji i dostrzeganie innych wokół siebie. – Dopóki jest chociaż jedna osoba, której na tobie zależy to nie jesteś samotny. A nawet jak tej osoby nie masz koło siebie, to jeszcze ciągle tobie samemu powinno na tobie zależeć – mówi gość audycji.
Rok z pandemią: Kto potrzebuje ministra ds. samotności?
Autor Weronika Dziadosz | EURACTIV.pl
10 kwi 2021 (updated: 28 kwi 2021)
O nasilającej się epidemii samotności i jej negatywnych skutkach mówiono już przed wybuchem pandemii COVID-19./ Zdjęcie unsplash [@andrewtneel]
Pandemia spotęgowała traumę i samotność, a w Japonii pierwszy raz od kilkunastu lat wzrosła liczba samobójstw. Dlatego rząd zdecydował, że samotnością należy się zająć na szczeblu ministerialnym. Do podobnych wniosków trzy lata temu doszli niemotywowani rzeczywistością pandemiczną Brytyjczycy. Jak do problemu samotności podchodzą wybrane rządy na świecie?
Badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego pokazują, że rok 2020 24 proc. Polaków i 29 proc. Polek zakończyło “w grupie ryzyka klinicznego nasilenia depresji”. W czasie pierwszej fali koronawirusa największy lęk odczuwały osoby młodsze (18-24 lata), zaś w grudniu były to osoby nieco starsze (35-44 lata). Z kolei raport Uniwersytetu SWPS wskazuje, że „spadło zadowolenie z życia, poczucie wsparcia społecznego i kontroli, a wzrosła samotność”.
O nasilającej się epidemii samotności i jej negatywnych skutkach mówiono już przed wybuchem pandemii COVID-19. Według amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), samotność jest częstą przyczyną depresji i stanów lękowych.
Podnosi także ryzyko przedwczesnej śmierci, demencji, chorób serca i wylewu. Jednak dotkliwość tego zjawiska nie jest we wszystkich przypadkach oczywista, ponieważ warunkują ją kody kulturowe, cechy osobowościowe i okoliczności.
Koronawirus zwiększa ryzyko chorób psychicznych i neurologicznych [RAPORT]
Według naukowców osoby, które przebyły zakażenie koronawirusem, są bardziej narażone na choroby, takie jak depresja, demencja, udar mózgu, zaburzenia lękowe czy zaburzenia nastrojów.
Japonia: Ochrona więzi międzyludzkich
Jeszcze przed pandemią w Japonii istniały zjawiska, których większość społeczeństwa na świecie doznała – i to nie w pełni – w 2020 r. Mówiło się np. o hikikomori – stanie, w którym osoba pozostaje we własnym domu dłużej niż sześć miesięcy.
Nie wychodzi wtedy ani do szkoły, ani pracy, ani nie spotyka innych ludzi. Według raportu rządowego z 2016 r., w grupie wiekowej 15-39 lat izolowało się w ten sposób prawie 550 tys. Japończyków. Niektórzy żyli w odosobnieniu nawet siedem lat.
Japończycy od dawna szukają też sposobów na zaradzenie fali odosobnienia. Popularne stały się „rodziny do wynajęcia”, czyli obce osoby, które za odpowiednią opłatą wcielą się rolę bliskich.
Ryuichi Ichinokawa, założyciel agencji Hagemashi Tai, w wywiadzie dla dziennika „The Guardian” udzielonym, gdy rozwijała się jego działalność tłumaczył, że początkowo zlecenia wykonywał sam. Z czasem coraz więcej osób potrzebowało towarzystwa, w które mężczyzna ze względu na płeć czy wiek nie mógł się wcielić. Wtedy jego firma musiała zacząć zatrudniać pracowników.
Natomiast pod koniec 2020 r. japońscy wynalazcy przedstawili prototyp urządzenia, które w przyszłości ma pomóc cierpiącym na samotność rodakom. Urządzenie to przypomina ludzką dłoń i jest zdolne do odwzajemnienia uścisku. W kolejnych wersjach ma być wzbogacone o takie cechy, jak zapach czy potliwość.
Do działań oddolnych, dołączyły w tym roku kolejne działania państwowe. W lutym ministrem ds. samotności Japonii został Tetsushi Sakamoto. Premier Yoshihide Suga powierzył mu to zadanie z powodu zanotowanego po raz pierwszy od jedenastu lat wzrostu liczby samobójstw. W 2020 r. samobójstwo popełniło prawie 30 tys. Japończyków, to 750 przypadków więcej niż w 2019 r. Dla porównania na COVID-19 od początku pandemii zmarło niewiele ponad 9 tys. osób.
„Kobiety cierpią z powodu izolacji bardziej (niż mężczyźni), a liczba samobójstw rośnie” – podsumował premier prezentując nową rolę ministra. Wyraził także nadzieję, że Sakamoto będzie w stanie poprawnie zidentyfikować problemy i zaproponuje kompleksowe rozwiązania. Sam minister, który dotąd zajmował się takimi kwestiami, jak malejący wskaźnik urodzeń, zapowiedział, że zorganizuje konsultacje społeczne i będzie prowadził działania „zapobiegające samotności” oraz “chroniące więzi międzyludzkie”.
„Warunkiem koniecznym jest dokonanie pewnych korekt w sposobie postrzegania samotności i izolacji” – oznajmił Sakamoto, sugerując, że priorytetową sprawą jest ustanowienie jednolitego sposobu mierzenia samotności w społeczeństwie.
Etsuko Tadaka z Uniwersytetu Hokkaido, cytowana przez japoński dziennik „The Mainichi”, wyjaśniła, że by skala samotności mogła być używana jako podstawa do budowania strategii rządowych, musi być przystosowana do uwarunkowań kulturowych w danym państwie oraz oddzielnie uwzględniać mniejsze grupy społeczne.
Irlandia Północna: Zamieszki z brexitem i pandemią w tle
Napięta sytuacja w tych dzielnicach północnoirlandzkich miast, które zamieszkują opowiadający się za pozostaniem Irlandii Północnej w składzie Zjednoczonego Królestwa tzw. lojaliści. Od kilku dni trwają tam zamieszki i starcia z policją.
Ósmą noc z rzędu w osiedlach zamieszkanych przez północnoirlandzkich lojalistów …
Wielka Brytania: Towarzystwo na receptę
Tracey Crouch, Mims Davies, Diana Barran – to trzy kobiety, które od 2018 r. kolejno obejmowały rolę „ministra ds. samotności” w rządzie Wielkiej Brytanii. Trzy lata temu ówczesna premier Theresa May ogłosiła międzyresortową strategię pomocy osobom samotnym, a poprzedzał ją raport komisji pod przewodnictwem zamordowanej brutalnie w 2016 r. posłanki Partii Pracy Jo Cox.
Po śmierci Cox inicjatywę kontynuowano i ostatecznie stwierdzono, że problem samotności w Wielkiej Brytanii jest tak duży, że jednemu z ministerstw należy przypisać zadania związane z jego rozwiązaniem. I tak minister sportu i społeczeństwa obywatelskiego stał się również ministrem samotności.
W okresie tworzenia strategii rządowej nawet 200 tys. brytyjskich seniorów nie rozmawiało z żadną bliską osobą przez dłużej niż miesiąc. Ponadto Brytyjczycy przyznawali się, że jedna z pięciu osób, które spotykali na co dzień, cierpiała z powodu poczucia osamotnienia. Argumentowano, że niechciana samotność może przekładać się na zdrowie fizyczne i zwiększać ryzyko zawału serca, wylewu czy Alzheimera.
W związku z tym, by nadać postępującemu w społeczeństwie zjawisku samotności poważną rangę użyto pojęcia social prescribing, które można opisowo przetłumaczyć jako wydanie recepty na spędzanie czasu w towarzystwie. W praktyce oznacza to, że w pomoc osobie „chorującej” na samotność angażuje się pracownik medyczny.
Zamiast przepisywać lek niwelujący np. objawy depresyjne, zaleca on pacjentowi udział w różnorodnych aktywności społecznych – zajęciach artystycznych, sportowych, itd. rozwijanych dzięki funduszom rządowym – za pomocą, których można poczuć przynależność do grupy i zmniejszyć odczuwalne skutki samotności. We wsparcie odosobnionych Brytyjczyków mieli włączyć się nawet listonosze i w trakcie swoich codziennych dostaw – w miarę umiejętności i możliwości – doglądać samopoczucia odbiorców przesyłek.
Oprócz oczywistych elementów strategii, czyli organizacji wsparcia psychologicznego i kampanii podnoszących świadomość, projekty szefowych „ministerstwa ds. samotności” zakładały także m.in. utworzenie nowych linii autobusowych – dzięki którym starsze osoby mogłyby łatwiej się przemieszczać – czy poprawę sytuacji technologicznej Brytyjczyków, tak by mogli pozostać ze sobą w kontakcie.
Przewidziano także, że zapanowanie nad problemem ułatwi opracowanie jednolitej jednostki miary samotności, zgodnie z którą Krajowy Urząd Statystyczny (ONS) będzie przekazywać informacje na temat tendencji społecznych. Uznano, że badani powinni odpowiadać na pytanie ogólne (Jak często czujesz się samotny?), ale także na te bardziej szczegółowe, wzorowane na skali samotności Uniwersytetu Kalifornijskiego. Chociaż na pierwszy rzut oka wydają się one identyczne, obrazują różne stany samotności: Jak często czujesz, że brakuje ci towarzystwa? Jak często czujesz się wykluczony? Jak często czujesz się odizolowany od innych?
Jeśli działania brytyjskiego planu przyniosły pozytywne skutki, to zniweczyła je pandemia. Według danych opublikowanych 7 kwietnia przez ONS, w porównaniu do ubiegłorocznej wiosny 40 proc. Brytyjczyków więcej deklaruje, że odczuwa samotność – jest to prawie 4 mln osób, które ukończyły 16. rok życia.
Przeciwnicy obostrzeń wskazywali ten kraj jako przykład. Teraz Szwecja wprowadza jednak restrykcje
Szwedzki plan osiągnięcia stadnej odporności na koronawirusa SARS-CoV-2 nie wypalił.
Szwecja: W samotności siła?
Šture Linnér, współpracownik Daga Hammarskjölda – Szweda na stanowisku sekretarza generalnego ONZ od 1953 r. do 1961 r. – wspominał, że podczas jednego ze spotkań spędzili z nim razem cztery godziny jedząc, słuchając muzyki i milcząc. Potem Hammarskjöld miał podziękować Linnérowi za… miłą rozmowę. To jedna z historii z książki “Samotny jak Szwed? O ludziach z Północy, którzy lubią bywać samotni” Katarzyny Tubylewicz, potwierdzająca stereotypową szwedzką powściągliwość, indywidualizm i akceptację dla ciszy, która nie powoduje niezręczności.
Szwecja pokazuje, że istnieją różne rodzaje samotności i nie można tego stanu klasyfikować jako jednoznacznie negatywnego lub pozytywnego, co podkreśla w rozmowie z redakcją EURACTIV.pl Katarzyna Tubylewicz. „Samotność może być zarówno bolesnym, niechcianym stanem izolacji i odosobnienia, jak i wymarzoną osobnością introwertyka, który po tym, jak spędził dużą część dnia wśród ludzi, musi naładować baterie w relaksującym sam na sam ze sobą” – przekonuje autorka.
Dodaje, że poczucie osamotnienia nie zawsze musi objawiać się wtedy, kiedy w pobliżu nie ma innego człowieka. „Bywa, że najbardziej doskwierającą i bolesną formą izolacji może być ta odczuwana w grupie ludzi, z którymi człowiek nie czuje żadnego związku” i właśnie to rozróżnienie zdają rozumieć się Szwedzi.
„W Szwecji, kraju, w którym 40 proc. społeczeństwa mieszka w samodzielnych gospodarstwach, bycie singlem, czy pomiędzy związkami to nie jest szczególnie duży problem” – zaznacza Tubylewicz i wskazuje, że tutaj można dopatrywać się rozbieżności w nastawieniu Skandynawów i Polaków do samotności. „Na pewno w Polsce samo słowo samotność jest obciążone negatywnymi konotacjami, kojarzy się z życiową porażką, z brakiem rodziny, która w polskim społeczeństwie nadal stanowi świętość, choć przecież bywa źródłem najgorszych ludzkich traum” – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Tubylewicz uważa, że nazywanie Szwedów społeczeństwem samotniczym jest nieodpowiednim uproszczeniem. „Jest raczej tak, że samotność nie jest w tym kraju tak demonizowana jak w Polsce, a poza tym silne są wartości i ideały indywidualistyczne. Szwedzkie przysłowie mówi ensam är stark, w samotności siła. Szwedzi łatwo też wyrażają tęsknotę za osobnością, na przykład za bardzo idealizowaną i uważaną za przeżycie silnie duchowe samotnością na łonie natury”.
Jednak Szwedzi nie “bywają” samotni tylko z wyboru. Szwedzki parlament zastanawiał się nad tym, czy – jak opowiada jedna z bohaterek książki Stina Oscarson – „ludzi do towarzystwa”, którzy wykonywaliby usługi na zlecenie osób samotnych, nie można byłoby odpisywać od podatku, by w ten sposób zaradzić poczuciu osamotnienia.
Dodatkowo zjawisko samotności niechcianej – podobnie jak w innych państwach – nabrało szczególnego znaczenia w ostatnim roku. „W Szwecji od samego początku pandemii dużo mówiło się i pisało o negatywnych konsekwencjach izolacji, to także dlatego Szwecja nigdy nie wprowadziła lockdownu i nigdy nie zamknęła szkół podstawowych” – wyjaśnia autorka, zwracając uwagę, że jest to niekomfortowa sytuacja dla osób powyżej 70. roku życia, którzy „czują się podwójnie samotni, bo są tymi członkami społeczeństwa, którym doradza się izolację, podczas gdy inni ludzie mogli i mogą żyć w miarę normalnie”.
Międzynarodowe badanie Ipsos przeprowadzone w 28 krajach świata na przełomie listopada i grudnia 2020 dla Światowego Forum Ekonomicznego pokazuje, że w czasie pandemii ponad połowa osób pracujących odczuwa lęk związany z bezpieczeństwem pracy (56%), stres wynikający z nowej organizacji pracy (55%) i życia rodzinnego (np. opieka nad dziećmi) lub też trudności związane ze znalezieniem równowagi pomiędzy pracą a innymi sferami życia.
Badanie pokazuje poważne zakłócenia w życiu zawodowym ludzi na całym świecie. Od chwili wybuchu pandemii aż 52% badanych musiało pracować z domu, 32% pracowało więcej, 32% – mniej, 30% wzięło urlop, a 15% odeszło z pracy.
Niemal połowa osób aktywnych zawodowo twierdzi, że w czasie pandemii ma zmniejszoną produktywność (46%) i pracuje w niekonwencjonalnych godzinach – na przykład bardzo wcześnie rano lub późno w nocy (44%).
Prawie połowa osób pracujących z domu skarży się na samotność i izolację (49%) lub trudności z wykonywaniem pracy z powodu nieodpowiedniej organizacji miejsca pracy czy wyposażenia domowego biura (46%).
Osoby poniżej 35 roku życia, właściciele firm, decydenci, pracownicy o niższych dochodach i kobiety w większym stopniu niż inne odczuwają negatywne skutki dla swojego samopoczucia wynikające ze zmian w życiu zawodowym związanych z pandemią.
Wśród badanych krajów Polska plasuje się wśród tych, gdzie osoby pracujące ucierpiały w relatywnie najmniejszym stopniu niż w innych krajach.
Zmiany związane z pracą od momentu wybuchu pandemii
- 52% zatrudnionych dorosłych na świecie twierdzi, że w czasie pandemii pracuje lub pracowało w domu: od 74% w Kolumbii do zaledwie 26% w Japonii;
- 32% osób pracowało dłużej niż wcześniej: od 59% w Indiach do 12% w Japonii;
- z kolei 32% osób zmniejszyło liczbę godzin pracy: od 49% w Indiach do 13% w Holandii;
- 30% na całym świecie wzięło urlop w związku z pandemią: od 50% w Korei Południowej do zaledwie 9% w Hiszpanii;
- 15% osób na świecie straciło lub porzuciło swoją pracę: od 33% w Indiach do zaledwie 9% w Belgii, Japonii i Holandii.
Strata pracy lub skrócenie godzin pracy najczęściej dotyczy osób najmniej zarabiających oraz tych poniżej 35 roku życia.
Wpływ pandemii na stan psychiczny osób aktywnych zawodowo
- Zwiększonego niepokoju związanego z bezpieczeństwem pracy doświadczyło średnio 56% pracujących na świecie: od 74% w Malezji do zaledwie 24% w Holandii
- Stresu spowodowanego zmianami w rutynie i organizacji pracy doświadcza średnio 55% pracujących osób: 72% w Peru i Arabii Saudyjskiej do zaledwie 26% w Holandii;
- Na trudności w znalezieniu równowagi pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym skarży się średnio 50% badanych: od 69% w Arabii Saudyjskiej do 22 % w Japonii;
- Niższa produktywność – mówi o niej średnio 46 proc. badanych: od 64 % w Malezji do jedynie 23 % w Holandii;
- Stres związanymi z dodatkowymi obowiązkami rodzinnymi, jak opieka nad dziećmi: od 64% wskazań w RPA do 18% w Holandii;
- O pracy w nietypowych godzinach mówi średnio 44 proc, osób pracujących na świecie: od 66% w Peru i Arabii Saudyjskiej do 16 proc. w Japonii;
- Na izolację i samotność podczas pracy z domu skarży się średnio połowa pracujących: od 75% w Turcji do 24 % w Japonii;
- O problemach z wykonywaniem pracy z domu w związku brakiem odpowiedniego miejsca i sprzętu mówi średnio 46 proc osób: od 67% badanych w Turcji do 23 % w Holandii.