Wielka Ofiara z Małego Kościoła

„WIELKA OFIARA Z MAŁEGO KOŚCIOŁA” (1939 -1945)  Wspomnienie po 60 latach.

 Wspominając tych, którzy zginęli podczas działań wojennych II wojny światowej, 60 lat po jej zakończeniu, wielokrotnie wspomina się żołnierzy, partyzantów tych którzy strzegli granic naszej Ojczyzny na lądzie, morzu czy w powietrzu. Walczyli o polskości z karabinem w ręku. Ale ta walka kryła się o wiele głębiej, jej korzenie sięgały nawet tam gdzie, jak wydawać by się mogło, nie powinna zajść. To Kościół. Niestety także i nasz ewangelicki w Polsce.

     Ponad sto dwadzieścia lat germanizacji odcisnęło swoje piętno na Kościele Ewangelickim, w szczególności tym, który istniał na odzyskanych ziemiach byłego zaboru pruskiego. Od samego początku miały miejsce konflikty pomiędzy przedstawicielami Kościoła Ewangelicko-Unijnego, będącego ostoją niemieckości w niepodległej Polsce, a odradzającym się Kościołem Ewangelicko-Augsburskim, którego generalnym superintendentem w Polsce od marca 1920 roku był ks. Juliusz Bursche.

     Głównym problemem dla Polski zarówno jako państwa, jak i Kościoła luterańskiego stała się sprawa powrotu do macierzy Mazur, Górnego i Średniego Śląska oraz części Wielkopolski, gdzie ogromny odsetek stanowili, niejednokrotnie agitowani przez władze niemieckie, ewangelicy. Tej propagandzie od samego początku musiał przeciwstawiać się Kościół luterański w Polsce. Generalny superintendent Juliusz Bursche, wraz z premierem Polski oraz innymi przedstawicielami władz, przedłożyli na Kongresie Pokojowym w Paryżu Memoriał w przedmiocie protestantów polskich w Prusiech Wschodnich o konieczności powrotu w/w ziem do Polski. Ten fakt oraz otwieranie nowych parafii na terenach zajmowanych do tej pory w ogromnej mierze przez Kościół Ewangelicko-Unijny (Niemiecki) w poznańskiem i na Pomorzu, tj. w Poznaniu, Bydgoszczy, Grudziądzu, Tczewie czy Gdyni, zadecydowały o tym, że Burschego zaczęto traktować jako wroga Kościoła Ewangelicko-Unijnego i osobę, która podburza rząd polski przeciw nim . Księża unijni nie udostępniali kościołów dla odprawiania nabożeństw polskich ani też nie zapewniali posługi duszpasterskiej ewangelikom narodowości polskiej. Przybyli tam korzystali tylko z Kościołów Staroluterskich lub też z wypożyczonych przez władze sal i auli szkolnych . Konflikt jeszcze bardziej się zaognił, kiedy w 1936 roku dekretem prezydenta uregulowano prawnie działalność Kościoła Ewangelickiego, w którym przyznano władzy państwowej możliwość daleko idących ingerencji w pracę Kościoła (najsilniej w sprawy personalne). Przedstawiciele niemieckich ewangelików potraktowali ten dekret jako atak skierowany przeciw nim . Dnia 8 lipca 1937 roku Prezydent Mościcki zatwierdził wybór Juliusza Bursche na biskupa Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce, a następnie 26 października 1937roku, w obecności ministra Świętosłowskiego oraz dyrektora do spraw wyznań, przyjął od biskupa Burschego przysięgę wierności .

     Ci, którzy wraz z biskupem Juliuszem Bursche , a także ich następcy, stanęli za Polską i polskością, w niedługim czasie zostali rozliczeni ze swego patriotyzmu. Spośród 125 duchownych, którzy – według danych biskupa Burschego – przyznawali się do polskości, aresztowano łącznie 62 i jednego diakona , czyli ponad połowę duchowieństwa luterańskiego. 39 z nich uwięziono w obozach koncentracyjnych Sachsenhausen, Dachau, Gross-Rosen i Stutthof, 3 zamordowano, a jeden zginął bez wieści .

     Innymi przyczynami szybkiej interwencji władz hitlerowskich po napadzie na Polskę w 1939 roku było zaangażowanie bp. J. Burschego w Mazurskim Komitecie Plebiscytowym, patronowanie w Zrzeszeniu Ewangelików Polaków na Mazurach, członkostwo w Związku Obrony Kresów Zachodnich, Związku Polskich Towarzystw i Zborów Ewangelickich czy fakt, że był on mężem zaufania rządu polskiego . W sprawozdaniu podporucznika Stillera, kierownika referatu p.n. „Protestantyzm”, Głównego Urzędu SS z dnia 12 października 1939 r., aresztowanie bp. J. Burschego oraz innych duchownych ewangelickich uzasadniono: „zdradziecką postawą tych księży renegatów”.Stiller podkreślał też, że należy zwrócić uwagę na różnice„między jakimś renegatem, który podejmował decyzję zdrady narodowej jako osoba prywatna, a duchownym, który był duchowym i wpływowym przywódcą setek i tysięcy ludzi pierwotnie niemieckich, który tą zdradziecką wobec narodu decyzję podejmował w imieniu większej wspólnoty”.

     Biskup J. Bursche, na początku września 1939 roku, miał jeszcze szansę ucieczki – otrzymał on polecenie opuszczenia Warszawy przez przedstawicieli rządu. Najpierw drogą telefoniczną (w nocy z 6 na 7 września) został poinformowany o zbliżaniu się armii niemieckiej. Upierał się jednak, by pozostać na miejscu swojej posługi duszpasterskiej, za co dwukrotnie upomniano go przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a po raz trzeci przez Ministerstwo Wyznań Religijnych. Następnie został wprost zmuszony do ewakuacji . Opuściwszy stolicę zatrzymał się jednak w Lublinie, gdzie w miejscowej parafii nie było już duszpasterza, gdyż niedługo przed wojną zmarł Ks. senior Schoeneich. . Tam biskup pełnił do końca swą posługę. Na każde zaś nalegania będącego z nim księdza Edwarda Szendela, aby uciekać, by chronić życie, zawsze odpowiadał: „Ja z Polski nie ucieknę, ja chcę razem z Polską cierpieć”

     3 października 1939 roku biskup J. Bursche został aresztowany i przewieziony do Radomia, następnie, wraz z księdzem Szendelem, był tam przesłuchiwany i katowany. W podobnym czasie co biskupa J. Burschego aresztowano seniorów (bp. diecezji): L. Maya w Tomaszowie Mazowiecki i A. Lotha w Warszawie.

     W styczniu 1940 roku z Radomia biskup J. Bursche został wywieziony do centrali Gestapo w Berlinie przy PrinzAlbrechtstrasse 9, natomiast ksiądz E. Szendel trafił do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu, gdzie przebywali również trzej bracia biskupa i jego wnuk. Syn biskupa, Stefan Bursche, został rozstrzelany w lasach lućmierskich pod Zgierzem tylko dlatego, że był dzieckiem Biskupa Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Dwaj bracia biskupa nie przeżyli męczarni w obozach koncentracyjnych i prac w kamieniołomach w Gusen, filii Mauthausen. Ks. prof. Edmund Bursche zmarł 26 lipca 1940 roku, a Alfred Bursche w styczniu 1942 roku. Pół roku przed swą śmiercią prof. Edmund Bursche krótko rozmawiał z Himmlerem, co stało zadecydowało o tym, że przewieziono profesora z więzienia na Pawiaku prosto do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen – Oranienburg. Oto fragment wspomnień ks. prof. dr hab. Woldemar Gaspary pochodzący z książki Straty Kościoła Ewangelickiego w czasie okupacji: „1 maja 1940 r. więzienie na Pawiaku wizytował zwierzchnik gestapo, sam Himmler. Przechodząc przed frontem ustawionych w szeregu więźniów, Himmler zwrócił uwagę na starszego czarno ubranego pana z długą patriarchalną brodą i zapytał o nazwisko i stanowisko. Usłyszawszy Bursche — profesor uniwersytetu — zauważył ze złośliwym uśmiechem: „Auch ein Volksverrater”. Porywczy prof. Bursche, siląc się na spokój, odpowiedział: „Nikogo nie zdradziłem, zawsze byłem Polakiem i jestem nim teraz, nie jestem więc zdrajcą”. Himmler zatrzymał się na chwilę, popatrzył na swoje otoczenie i poszedł dalej”

     Biskupa Bursche przewieziono do obozu w Oranienburgu jako więźnia nr 166Ż, następnie 14966Ż . Został odizolowany od innych duchownych, którzy znajdowali się w bloku 16, przebywał w pojedynczej celi tzw. „Zellenbau” w jednopiętrowym więzieniu przeznaczonym dla osób podobnych jemu. W osobnych celach znajdowali się tam m.in.: gen. Stefan „Grot” Rowecki – naczelny dowódca AK, ministrowie francuscy Mandel czy Debos czy powojenny biskup Kościoła ewangelickiego w Niemczech Martin Niemöller. „Zellenbau” miał złą sławę – ciemnice, chłosty, zawieszanie na „słupku” i inne tortury były stosowne przez załogę SS właśnie w tej części obozu z wielką częstotliwością . Tam też biskup J. Bursche pozostał nawet wtedy, gdy 13 grudnia 1940 roku innych duchownych różnych wyznań i narodowości wywieziono do Dachau. Księży katolickich i ewangelickich zgromadzono w Dachau w blokach 28 i 30. Według informacji wnuka Biskupa – Ks. Henryka Wegnera – opuścił obóz później, mianowicie został odesłany do szpitala policyjnego w Berlinie

     Niemcy cały czas bali się wpływu prawie osiemdziesięcioletniego starca na innych i dlatego odizolowywali go od pozostałych duchownych ewangelickich. Dopiero w kwietniu dotarła do nich wiadomość o śmierci Ks. bp J. Burschego, który zmarł 20 lutego 1942 roku. W siedzibie Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa przy Alei Szucha rodzina biskupa mogła odebrać walizkę z rzeczami, jakie biskup posiadał z sobą w więzieniu, ale jego zwłok bliskim nie wydano. Dokładnych okoliczności tej śmierci ani kościół, ani rodzina zmarłego nigdy nie poznali.

     Wśród tych, którzy znaleźli się w Dachau i dowiedzieli się o śmierci bp. Burschego, był konsenior diecezji lubelskiej – Ks. Edmund Friszke. W dokumentacji z jego aresztowania zachowała się notatka funkcjonariusza SD, opisująca podstawy aresztowania w Radomiu, a następnie wysłania go do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen i Dachau: „aresztowany zapobiegawczo, a następnie przeniesiony do obozu koncentracyjnego, ponieważ dowiedziono, że wydał on na systematyczną polonizację jako przywódca duchowy 45.000 ludzi niegdyś niemieckich”. ” . Od kwietna 1937 roku ks. E. Friszke, będąc konseniorem diecezji lubelskiej, zwalczał wszelką propagandę narodowosocjalistyczną wśród kolonistów niemieckich, który to problem stawał się coraz bardziej naglącym szczególnie w parafii radomskiej. Za to właśnie już 21 września 1939 roku został aresztowany. Z Radomia przewieziono go do Berlina, a następnie do Sachsenhausen i Dachau, należał jednak do tych, którzy przetrwali okres wojny. Po wojnie został seniorem diecezji mazurskiej, z siedzibą w Olsztynie, jednak w dalszym ciągu musiał zmagać się z problemami na tle narodowościowym i wyznaniowym. Ówczesne władze państwowe podsycały wzajemną nienawiść poszczególnych społeczności . Za aktywną działalność polonizacyjną w 1986 roku ks. E. Friszke został pośmiertnie odznaczony Medalem Rodła.

     Mówiąc o męczennikach Kościoła Ewangelickiego, którzy do końca byli wierni Ojczyźnie, nie możemy zapomnieć o duchownych z Poznania. Zgodnie z planem rozwoju Kościoła Luterańskiego na ziemiach odzyskanych w 1920 roku przystąpiono do zorganizowania od podstaw polskiej parafii Ewangelicko- Augsburskiej w Poznaniu na bazie Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego.

     Już 4 kwietnia 1920 roku ks. Karol Kotula (późniejszy biskup kościoła) odprawił po polsku pierwsze nabożeństwo w Kościele Staroluterskim w Poznaniu. W tym samym roku konsystorz podjął uchwałę o reaktywowaniu polskiej Parafii Ewangelicko – Augsburskiej w Poznaniu. Później powstały kolejne polskie parafie ewangelickie w Wielkopolsce. Ich organizacją zajął ksiądz płk. Józef Mamica, który był pracownikiem Ministerstwa Wyznań Religijnych. Wcześniej angażował się też w prace nad przyłączeniem Śląska Cieszyńskiego do Polski, w tej sprawie jeździł nawet na konferencje pokojowe do Paryża. Płk J. Mamica otaczał opieką duszpasterską miejscowych ewangelików w latach 1920 –1924. Po wybuchu II wojny światowej, aresztowany przez Gestapo, zmarł śmiercią głodową w obozie w Mathausen.

     Pierwszym proboszczem parafii poznańskiej okresu międzywojennego został Ksiądz Gustaw Manitius ( od 31.10.1924 do 09.1939 ), którego wybrano na urząd Seniora Diecezji Wielkopolskiej w dniu 22.04.1937 roku. Jego także Niemcy aresztowali w 1939 roku i więzili w Forcie VII w Poznaniu, gdzie zginął z rąk okupanta w nocy z 28/29 stycznia 1940 r.” . Ojciec Edward Frankiewicz z zakonu franciszkanów, który przebywał z. Ks. G. Manitiusem w jednej celi, wspominał w swym pamiętniku, „że pastorzy ewangeliccy należeli do najdzielniejszych przeciwników nazizmu”

     Wojna nie mogła ominąć ewangelickich duszpasterzy wojskowych, którzy w dniu agresji byli na swoich posterunkach. Zarówno Gestapo, jak i NKWD z równą zaciekłością poszukiwało ewangelickich kapelanów. Wielu z nich zginęło w obronie Ojczyzny. Jak podaje w swej pracy Krzysztof Jan Rej:

     Ks. mjr Banszel – aresztowany przez NKWD zginął prawdopodobnie w Kozielsku;

     Ks. płk J. Mamica – zginął w obozie Mauthausen;

     Ks. płk R. Paszko – zginął w Katyniu;

     Ks. mjr J. Potocki – zginął w Katyniu (Kościół Ew. – Ref.);

     Ks. J. Bieliński – zginął w Powstaniu Warszawskim;

     Ks. Z. Loppe (senior Diecezji Wileńskiej – kapelan pomocniczy ) – 3 lata w obozie koncentracyjnym w Dachau, przeżył;

     Ks. J. Kahané (kapelan pomocniczy) – zginął jako ofiara hitlerowskich eksperymentów, zagazowany w Instytucie Eutanazji w Pirnie k. Drezna (podobnie zginął Ks. Stefan Gumpert z Radzymina – zamęczono go pseudomedycznymi doświadczeniami w Stutthof, zmarł 14.01.1945 r.);

     Ks. J. Jelen – zginął w obozie w Dachau (Kościół Ew. – Ref.);

     Ks. L. Zaunar – zginął w obozie w Dachau (Kościół Ew. – Ref.);

     Ks. kpt. K. Messersrschmidt – uciekł z transportu, kiedy przewożono go z więzienia na warszawskim Pawiaku do Majdanka, ukrywał się do końca wojny.

     Po wojnie, do 31 marca 1950 roku, Ks. kpt. Messersrschmidt był ostatnim ewangelickim duszpasterzem wojskowym. Stało się tak dlatego, ponieważ władze komunistyczne zlikwidowały Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe, uzasadniając tę decyzję brakiem ewangelików w wojsku oraz brakiem funduszy na utrzymanie takiej służby. Swoje umiejętności w dziedzinie perswazji na płaszczyźnie wyznaniowej wykazywali w szczególności oficerowie polityczni, którzy uniemożliwiali w praktyce rozwój duchowy żołnierzy.

     Należy zauważyć, że wśród aresztowanych w Polsce centralnej podczas najazdu nazistów w 1939 roku byli także duchowni, którzy przyznawali się do swej niemieckości, ale do końca pozostali lojalnymi obywatelami Polski. Księża: Brunon Gutknecht z Gąbina (diec. płocka) oraz Kurt Merkel z Poddębic (diec. łódzka), zostali zamordowani za wierność krajowi, w którym żyli i ludziom, którym służyli, zaś księdza Alfreda Bittnera z Dąbia (diec. kaliska) najpierw aresztowano, pozbawiono urzędu duchownego, by w końcu wysłać go na front wschodni. Wszyscy oni ginęli za neutralność, za służbę Chrystusowi, który jest Bogiem pokoju.

Zakończenie

     Widać zatem wyraźnie, że jednym z głównych założeń okupantów stało się prześladowanie i eksterminacja inteligencji polskiej, do której zaliczono także duchownych protestanckich. Szczególnie boleśnie odczuł to Kościół Ewangelicko-Augsburski. Działo się tak dlatego, że już wcześniej był on niejednolity pod względem wyznawców, był też różnorodny kulturowo i językowo, czego po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku nie udało się ujednolicić.

     Jak zauważył dr Ryszard Michalak:„Kościół Ewangelicko-Augsburski, który liczył przed wojną 450 tys. wiernych z drugiej wojny światowej (…) wyszedł całkowicie rozbity. Hitlerowcy postrzegali jego przywódców jako zdrajców sprawy niemieckiej(…). Okoliczności odbudowy Kościoła były tragiczne. Szybko okazało się, że liczba wiernych skurczyła się o blisko połowę (ofiary wojny, osoby które pozostały na Kresach Wschodnich, na Zachodzie czy na Zaolziu”

     Powyższy referat miał na celu przywołać w pamięci tych, którzy oddali swoje życie za wolną i niepodległą Polskę oraz za Kościół, w którym ludzie różnych wyznań mogliby poczuć się równi wobec Najwyższego i wobec władz państwowych, gdzie nie byłoby lepszych i gorszych, równych i równiejszych. Niepodległość Ojczyzny, która przyniosła zarazem wolność wyznania, zrodziła w nich patriotyzm godny naśladowania. Umierając wielokrotnie w ciszy i w zapomnieniu, stawali się bezimiennymi patriotami bez pomników, tablic pamięci czy wyświęceń. Ich imię brzmiało „zaginiony”.Po II wojnie światowej „zaginiony” stał się „zapomnianym”,a jego poświęcenie niedostrzeżone.

     Ofiar na rzecz Polski złożonych przez Kościół Luterański nie dostrzegł na pewno komunizm, który stopniowo na różnych płaszczyznach niszczył go, zabierając kościoły, plebanie, szkoły czy szpitale. Przywoływał przy tym argumenty natury: „demograficznej (kościół winien przypaść większości wyznaniowej na danym terenie), narodowościowej (ewangelicy to Niemcy, którzy powinni opuścić Polskę, a kościół trzeba przekazać katolikom), historycznej (Kościół Ewangelicki ma przedreformacyjne korzenie, więc w rzeczywistości jest Kościołem Katolickim) i ekonomicznej (zbyt mała liczba wiernych nie będzie w stanie utrzymać kościoła)” .Tak oto likwidowano i w końcu wyrzucano z kraju wiernych. Nie można jednak powiedzieć, że martyrologia Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego skończyła się w 1945 roku.

     A dzisiaj? Czy z takiej Rzeczpospolitej byliby dumni 60 lat po wojnie i czy o taką Polskę walczyli, ci, którzy wtedy zginęli?

     Na tych kilku stronach było niemożliwe, by wspomnieć o wszystkich duchownych ewangelickich, którzy zginęli za Polskę w czasie wojny, a także, tych, których śmierć zabrała po wojnie na skutek przeżyć w obozach koncentracyjnych, więzieniach i na polach walk. Ważne jednak, że byli, czasami bezimiennie umierając za naszą Ojczyznę.

     Im wszystkim należy się miejsce w naszej pamięci.

     Na zakończenie pragnę przytoczyć słowa tego, który walczył i zginął w tej samej sprawie ks. Dietricha Bonhoffera, by Kościół był wolny wszelkiego rasizmu, nazizmu i braku tolerancji wobec drugiego człowieka: „Nieskończenie łatwiej jest cierpieć w posłuszeństwie wobec czyjegoś rozkazu niż w wolności własnego odpowiedzialnego czynu. Nieskończenie łatwiej cierpieć we wspólnocie niż w osamotnieniu. Nieskończenie łatwiej jest cierpieć publicznie z honorem niż w ustroniu i pohańbieniu. Nieskończenie łatwiej jest cierpieć, narażając życie cielesne niż ducha. Chrystus cierpiał w wolności, osamotnieniu, w ustroniu i pohańbieniu, cieleśnie i duchowo, odtąd wielu chrześcijan z Nim.”

Ks. Tomasz Wola

/Piła/