Ks. superintendent Heine – pamiętnik

Historia Walki Kościoła w Prowincji Marchii Granicznej Poznań – Prusy Zachodnie

1930 – 1940

Nieznane dotychczas wspomnienia Pastora Ludwiga Heine, proboszcza kościoła Ewangelickiego „Św.Jana” w Pile (Schneidemühl), który podjął się odbudowy życia religijnego we wschodniej prowincji Niemiec. Jako duszpasterz powierzoną mu trzodę starał się paść po bożemu zgodnie z Ewangelią, od której nie chciał ustąpić. Był przez to prześladowany i szykanowany przez Gestapo, bowiem nie akceptował nowej polityki nazistowskiej i nie poddał się jej.

Krótka historia: nowy podział Europy po I wojnie światowej pozostawił miasto Piłę w granicach Niemiec. Ten podział przyczynił się do reorganizacji terytorialnej wschodnich Niemiec, w których utworzono prowincje. Jedną ze zmian jest wydzielenie terenów nadgranicznych z Polską i utworzenie z pozostałości po północnej i wschodniej Wielkopolsce oraz południowej części Pomorza Prowincji „Grenzmark Posen-Westpreussen” (Marchia Graniczna Poznań – Prusy Zachodnie) ze stolicą w Schneidemühl (w Pile).

W tłumaczeniu tym zachowałem celowo poprzednie nazwy miast i regionu, tłumacząc je równolegle w (nawiasach), albowiem są to historyczne wspomnienia i zachowane dokumenty z tamtych czasów, w których poprzednie nazwy funkcjonowały według prawa. Uważam, że poprzednio używane nazwy odzwierciedlają w pełni życie historyczne dawnych mieszkańców tego terenu i z nimi łączą się ich wspomnienia, radości, troski i smutki. Są to miejsca, które kochali, w których żyli od pokoleń, gdzie mieszkali, pracowali, budowali, pielęgnowali, i umierali za swoją małą ojczyznę.

Thomas Kozak

NAZWY TERYTORIALNE :

Grenzmark Posen Westpreussen – (Marchia Graniczny Poznań Prusy Zachodnie) – dawna wschodnia prowincja Niemiec.

Grenzmark  – (w skrócie) – Marchia Graniczna – większość tej przedwojennej prowincji obejmowało od 1975 roku województwo Pilskie.

Schneidemühl – (Piła) – Stolica Prowincji Prus Zachodnich – „Grenzmark”

Nazwy miejscowości przed 1945 rokiem :

Gross-Wittemberg – Szydłowo

Königsberg – Królewiec (Kaliningrad)

Czarnikau – Czarnków

Flatow – Złotów

Schwerin – Skwierzyna nad Wartą

Krojanke – Krajenka

Jastrow – Jastrowie

Tarnowke – Tarnówka

Schlochau – Człuchów

Sampohl – Sępólno

Maseritz – Międzyrzecz

Bomst – Babimost

Fraustadt -Wschowa

Kościoły Ewangelickie w Schneidemühl (największe)

Johanniskirche – kościół Jana Ewangelisty, stał na rogu przy dzisiejszej ul. Buczka i ul. Okrzei.

Stadtkirche – kościół miejski, popularnie wymieniany jako Marktkirche – kościół na Rynku, obecnie stoją tam Pomniki: Zwycięstwa i Jan Pawła II.

Lutherkirche – Luterański, obecnie przejęty przez kościół katolicki.

Christuskirche – Kościół Chrystusowy – Staroluterski, stał przy ul. Wodnej za wieżowcem „Piła Wita”.

Neumark – Prowincja Wschodnia Niemiec

Schlezwig-Holschtein – region Zachodnie Niemcy

Bad Oeynhausen – kurort miasto, Zachodnie Niemcy

Oetkerhalle w Bielefeld – Zachodnie Niemcy

ZNACZENIE :

Konsystorium – Najwyższe Władze Wykonawcze w Kościele Ewangelickim

Gmina  – Wspólnota Parafialna, Parafia

SKRÓTY używane w oryginale

BK – Bekenntnis Kirsche – (Kościół Wyznaniowy) –  kierunek, jaki obrał rozczłonkowany Kościół Ewangelicki- drogę według Ewangelii.

DC – Deutsche Christen  – Niemieccy Chrześcijanie

DEK – Deutsche Evangelische Kirche – Niemiecki Kościół Ewangelicki

EOK – Deutsche Oberkirchenamt – Niemiecki Wyższy Urząd Kościelny (Konsystorz)

HJ – Hitler Jugend

HS – Nationalistisch – Nacjonalistyczna

NSDAP – Nationalistische Deutsche Arbeitpartei (Nacjonalistyczna Niemiecka Partia Pracy)

SA –  Sturm Abteilung – Odziały Szturmowe

SS – Schutz Staffel – Kolumny Ochronne

Wstęp

Nowy podział polityczny świata po I wojnie światowej, spowodowany różnorodnością napięć narodowościowych, doprowadza do rozczłonkowania pewnej jednolitości życia Kościoła Protestanckiego we wschodnich prowincjach Niemiec. Tym zbiorem wspomnień przedstawiamy walkę kościoła w Prowincji Grenzmark (Marchii Granicznej) ze stolicą Prus Zachodnich Schneidemühl (Piła), który to obszar częściowo ma powiązania z przeszłością- z czasem reformacji.

Urodzony 16.06.1877r. w Zebrest k/Magdeburga Ludwig Heine odbył siedmioletnie studia teologiczne w Thüringien. Od 1908 do 1919 pracował w Poznaniu i Grodzisku Wlkp. W 1930 został mianowany Superintendentem całego okręgu Schneidemüh (Piły) i proboszczem kościoła Johanniskirche w Schneidemühl (Pile). Podjął tam twórczą pracę, organizacji życia kościelnego w tej prowincji. W 1934 roku został przymusowo przeniesiony w stan spoczynku przez Grella z Nacjonalistyczny Ruch „Niemieckich Chrześcijan”. W maju 1934 roku na Synodzie Kościoła Wyznaniowego (Bekenntnis Kirche) został wybrany jego Prezesem. Był członkiem pruskiej Rady Braterskiej Synodu Wyznaniowego w Oeynhausen i członkiem Rady Braterskiej Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego (DEK – Deutsche Evangelische Kirche).

Pastor Ludwig Heine był prezesem Synodu Kościoła Wyznaniowego i stał mocno przy stanowisku walki o Kościół i wiarę, przeciwko państwowym i kościelnym Urzędom Nacjonalistycznym, przed i w okresie II wojny światowej. Był przeciwnikiem nowego podziału terytorialnego Niemiec w 1940 roku, który doprowadził do rozwiązania Marchii Granicznej Prusy Zachodnie i wchłonięcia przez Pomorze Brandenburgii i Śląska, ponieważ było to związane z ponownym podziałem kościoła i uniemożliwieniem dalszej pracy duszpasterskiej. Po przebytej ciężkiej chorobie i kuracji został skierowany jako proboszcz do Bad Pyrmont. Tam do emerytury pracował jako duszpasterz, kaznodzieja, nauczyciel i organista. Umarł 5.02.1957 w Bad Vilbel.

Poniższe, zwięzłe przedstawienie walki Kościoła, ujęte w obrazie doświadczeń jednego człowieka, nie jest w stanie odzwierciedlić wszystkich, najważniejszych sprawy i wydarzeń Kościoła w Marchii Granicznej. Nosi ono przejrzenie na codzienność spraw. Odpowiedzialności przed braćmi i Gminą, wywiązania się z urzędu jaki mu został powierzony.

Położenie finansowe kościoła w całej Prowincji było trudne; panowało powszechne ubóstwo. Praca ks. Heine, w rozwój życia kościelnego przyniosła o wiele więcej niż pomoc od państwa, a odbudowa i ukształtowanie Gmin Wyznaniowych z ich różnorodnymi potrzebami przyczynia się do wzrostu życia Kościelnego na tym obszarze.

W 1940 r., po politycznym rozwiązaniu Prowincji Grenzmark (Marchii Granicznej), dalsza praca była niemożliwa na tym terenie. Pastor Ludwig Heine musiał opuścić „swój” okręg Kościelny, w którym jego praca dawała wspaniałe owoce. Jego wspomnienia, spisane ze wszystkimi szczegółami oraz duża liczba zachowanych dokumentów są ważnym źródłem dotyczącym historii kościoła ewangelickiego w Marchii Granicznej.

POŁOŻENIE KOŚCIOŁA W MARCHII GRANICZNEJ

Do roku 1933

Od 1908 do 1919 pracowałem w dawnej prowincji Poznańskiej, początkowo jako pracownik zawodowy Związku Prowincjalnej Misji, następnie jako dyrektor związkowej prasy ewangelickiej, a od 1914 do 1919 jako proboszcz parafii Ewangelickiej w Grodzisku Wlkp. W 1919 roku, po powstaniu Polski, jako obywatel Niemiec byłem internowany. Musiałem spędzić kilka tygodni w więzieniu w Grätz (Grodzisk Wlkp), a następnie przeniesiono nas do obozu w Szczypiornie pod Kaliszem. Po zwolnieniu, musiałem opuścić tereny Polski i udać się do Heuchenwalde w okręgu Zeitz. Po krótkim czasie zostałem powołany na stanowisko proboszcza parafii w Magdeburgu, oraz objąłem stanowisko referenta prasowego w Konsystorzu Magdeburskim (1924-1930).

W maju 1930 roku zostałem wydelegowany przez Konsystorz jako inspektor generalny do stargardzkiego okręgu kościelnego na Pomorzu. Krótko po tym po przyjeździe do Berlina EOK i Wyższa Rada Konsystorza zaproponowały mi objęcie stanowiska Superintendenta kościoła we Freiburg (Unstrut) lub w Schneidemühl (w Pile).

Moim osobistym życzeniem było skierowane mnie do  Schneidemühl (Piły). Oczywiście miałem wolny wybór i wiedziałem, że do Marchii Granicznej nie przybędę tylko jako proboszcz, ale będę musiał rozwiązywać wiele problemów. Moja żona bez zastanowienia wybrała Schneidemühl (Piłę). Po 11 latach pracy tutaj dla nas dwojga, pochodzących ze środkowych Niemiec, Poznańskie stało się Ojczyzną. Na wschodnich krańcach  mówi się: „kto przybywa z zachodnich czy środkowych Niemiec przyjeżdża ze łzami, ale kiedy wyjeżdża na Zachód, wyjeżdża ze łzami” i słowa te trafiają do wielu. W 1919 roku przeżyliśmy takie doświadczenie, ale teraz, w 1930 roku, z radością możemy jechać na Wschód.

W październiku 1930 objąłem urząd w parafii w Schneidemühl (Pile). Swoją pracę wykonywałem z miłością, a były to pracowite lata w budowie jedności kościelnej w Marchii Granicznej.

Kościół Ewangelicki posiadał:

Kościelne Związki Zawodowe, Związek Ewangelicki, Warsztaty dla mężczyzn, Ewangelickie Stowarzyszenie Robotnicze, Męskie i Żeńskie Związki Młodzieżowe, Organizacje Pomocy dla Kobiet.

To wszystko było odbudowywane mimo różnorakich trudności, braku pomieszczeń oraz ludzkiej słabości w wykonywaniu pracy. Mimo to mieszkańcy ofiarowali dużo swojego czasu dla odbudowy struktur kościelnych.

A co można powiedzieć na temat wewnętrznej struktury kościoła Ewangelickiego w Prowincji Marchii Granicznej? Tradycja tych obszarów pochodzi z historii, którą uformowali i przeżyli jej dawni mieszkańcy- w dawnej Polsce. Reformacja została przyjęta z dużym zapałem od szlachty do chłopów, którzy to żyli jak niewolnicy, tak samo jak w niemieckich miastach i wsiach. Jednak w 1540 roku jezuita Hozjusz wstąpił przeciw reformacji domagając się, aby polskie wsie wróciły pod rządy Rzymu. Te tereny, skolonizowane już wcześniej przez chłopów niemieckich, trzymały się wiernie reformacji, która dzięki temu przetrwała. Następował podział w polskiej szlachcie, co powoli doprowadziło do upadku Polskiego Królestwa w 1772 roku. Upadek ten otworzył oficjalnie drogę reformacji na tereny przejęte przez Prusy. Szczególnie chciałbym tu wspomnieć ewangelicką wieś Tarnowke (Tarówke) w okręgu Flatow (Złotowskim). Kolonizacja tych terenów rozpoczęła się już w czasach Rycerzy Zakonu Krzyżackiego, a więc wcześniej niż nastąpiła reformacja. Był to czas dużego napływu osadników. Wieś ta szczególnie stawiała opór anty-reformatorom. Pozostała wierna wyznaniu ewangelickiemu. W 1722 roku biskup Pelpin postanowił siłą nawrócić całą wieś na katolicyzm. Chłopi dowiedzieli się o tym, że nastąpi bitwa, uzbroili się więc w to, co mieli. Biskup przybył z dużą rzeszą uzbrojonych ludzi. Mieszkańcy Tarnówki wygrali bitwę i pojmali samego biskupa, a jego sprzymierzeńcy uciekli. Był on więziony przez 24 godziny w zimnym piecu, następnie wymierzono mu karę chłosty. Niedługo później przyszedł smutny koniec; biskup poskarżył się w Królewskim Polskim Sądzie, co zaowocowało przybyciem komisji, w której byli sędzia i kleryk. Mieszańcy nie chcieli, aby weszli oni do Domu Bożego, kładli się więc na drodze przed wejściem- nie po to, aby po nich wchodzono, ale aby takim sposobem utrudnić dojście i zniechęcić komisję. Mimo to weszła ona do środka, zapadł wyrok, wysokiego urzędnika na co katolicka Polska pozwolić sobie nie może, znienawidzony ewangelicki kościół spalić. Wyrok wykonano, poniesione szkody były nie do odrobienia. Przez 50 lat mieszkańcy Tarnówki maszerowali 12 km na nabożeństwa do Złotowa. Dopiero podział Polski w 1772 roku przyniósł dla gminy dobrą wiadomość: Fryderyk Wielki przeznaczył środki na pomoc w budowie nowego kościoła. Kościół wybudowano, a obok ambony umieszczono inskrypcje:

„Przez ślepą żarliwość upadłem na dno (1722)

Przez Bożą łaskę zostałem podniesiony (1772)

Chrześcijanie przyjdźcie do Świątyni,

Przynieście Bogu Chwałę, Cześć i Sławę”.

Wybudowany kościół stał do naszych czasów. Był skromny, ale obszerny- mógł pomieścić prawie 1000 osób. W kronice gminy było napisane, że historię tę odczytywano raz w roku, w dniu Zielonych Świąt. Każde dziecko znało kawałek tej historii nadgorliwości, a zarazem siły wiary swych ojców. Kościół ewangelicki w starej Polsce żył i rozwijał swą żywą tradycję. Nie tylko niewolniczy chłopi, ale też szlachta Polska stała po stronie Ewangelii. Przeciwko reformacji był jezuita Hozjusz, który zapoczątkował kontrreformację w Polsce. Natomiast szlachcice Opaliński i Ostroróg popierali reformację. W tych niezbyt przychylnych czasach w prowincji poznańskiej było 50 gmin ewangelickich. Dopiero rok 1772 przyniósł całkowitą wolność wyznaniową i rozkwit kościołów ewangelickich. Czy takie rozwiązanie pierwszego podziału Polski było dobre, czy to było zgodne, czy bezprawne rozwiązanie ? Tu nie jest miejsce na to aby rozważać tę sprawę. Polski prosty lud został podzielony.”…

Kiedy przybyliśmy do Piły, w Marchii Granicznej nie było żadnych ostrych sporów między partiami politycznymi. Spokój i cisza pozwoliły na kształtowanie się młodego ruchu – „niemieckich-chrześcijan” w strukturach kościelnych. Duży wkład w niego mieli na Pomorzu proboszczowie w organizacjach kościelnych. W 1932 roku Generalny Superintendent D.Heger zwołał konferencję kościelną. Przedstawił na tej konferencji plan chrześcijańsko-kościelny wśród „stalowych hełmów”, formowanie, rozwój i pogłębianie pracy szczególnie na terenach Wschodnich Niemiec. Wstępnie wyglądało to bardzo zachęcająco i spodziewałam się tego. Byłem za rozwojem dla regionu, ale „stalowe hełmy w większości należały do Niemieckiej Partii Narodowej, w czym mieli wielką przewagę. Kościół ewangelicki powinien uważać aby nie wchodzić w związki z żadnymi partiami politycznymi. Do tego nie może dojść. Ta konferencja mnie uderzyła! Na miesięcznych spotkaniach proboszcze Parafii zostali powiadomieni o postanowieniu.  Rosnące bezrobocie i szerzące się niebezpieczne miejsca zapalne były wykorzystywane, polityczne granie z narodowym uczuciem, stratą spowodowaną Traktatem Wersalskim, utratą ziem wschodnich. Wzrost Partii Politycznych i wciągnięcie w szeregi struktur kościelnych, może przynieść tylko szkody i utratę zaufania dla Kościoła.

Mój okręg Kościelny graniczył z Diecezją Woldenberg (Neu­mark) w której to Superintendentem był pastor Grell. Byliśmy nie tylko sąsiadami ale znaliśmy się, z przed I wojny światowej, gdzie ramię w ramię pracowaliśmy w Misji Socjalnym Ewangelickim Związku Prasowym w Poznaniu. Grell, swoje plany Kościelne postanowił połączyć z propagandą partyjną. Powiedziałem jemu, że każdy Pastor, każdy Ewangelicki chrześcijanin, powinien żyć w przyjaźni z bliźnim, a Stalowe Hełmy powinni pokazać chrześcijańską i kościelną postawę, gdzie swoją służbą będą gotowi ewangelickiemu kościołowi na podstawie Ewangelii służyć. Pokuta i łaska ma przewodzić, a nie fałszywe mowy o ojczyźnie. W nadejściu takich czasów widziałem bardzo ciężkie i wielkie nieporozumienie. W żadnym przypadku nie wolno połączyć Kościoła z Polityką, gdyż wtedy kościół stanie się Instytucją, w pogoni za materializmem.

Grell nie rozumiał mojego stanowiska i otwarcie był niezadowolony ze mnie. Dobrze to sobie zapamiętał. Mocno agitował i naciągał mnie na nacjonalizm mimo, że nie był członkiem NSDAP. Półtora roku później wstąpił w szeregi partii NSDAP. Ja w walce o Kościół znalazłem przeciwnika.

W roku bieżącym 1932 rozpoczęła się wyraźnie szerzyć propaganda Nacjonalizmu we wszystkich Ruchach w Marchii Granicznej, która to zaczęła wchodzić w struktury Kościelne. Ogólnie nie miało to jeszcze dużego wpływu na okręg, jak i na samą Pilę,  albowiem stanowili oni jeszcze mniejszość. Mimo to Kościół Ewangelicki powoli był w niebezpieczeństwie.

W Styczniu 1933 roku z Berlina rozpoczęła się silne szerzyć agitacja „ Niemieckich Chrześcijan” prowadzona przez Hoosenfelder`a i Eckert`a imiennie na Marchię Graniczną i Piłe. Przyczynił się to do przygotowania własnej listy na wiosenne wybory Kościoła. Eckert był mianowany oficjalnie aby w regionie Marchii Granicznej powstały takie grupy. To było bardzo nieodpowiedzialne, cel który doprowadzić może do walki wewnątrz, do podziału samego Kościoła, który przez wieki budował jedność wśród ewangelickiej społeczności zachowując swą własną kulturę. Postanowiłem spotkać się z Hossenfelderem i pojechałem na rozmowę do Berlina. Niestety, moje starania o Kościół nie przyniosły rezultatu.

ROK 1933

Około pięć tygodni później przyjechał do mnie z wizytą Eckert. Przypuszczałem, że został wysłany przez Hossenfelda z którym rozmawiałem, ale o moim spotkaniu w Berlinie nic nie wiedział. Przyjechał w sprawie utworzenia „Listy Jedności” na zbliżające się wybory Kościelne w Prowincji. Wiedział, że „Niemieccy Chrześcijanie” są w tym regionie mniejszością, a „Łaskawa Wspólnota” – Kościoła Wyznaniowego jest większością. Prosił abym sporządził listę wyborców w imieniu „Niemieckich Chrześcijan”, natychmiast odmówiłem. Cały stan rzeczy nie był jeszcze tak poważny, ale po mojej  odmowie dalsze negocjacje były niemożliwe. Dla Prowincji Marchii Granicznej „Niemieccy Chrześcijanie” obrali Superintendenta pastora Will`a z Preussisch Friedland, jako organizatora Ruchu „Niemieckich Chrześcijan”. Nie był to dla nich szczęśliwy wybór.

Ruch „Niemieckich Chrześcijan” zaczął niszczyć strukturę Kościoła jako całości oraz „Kościół Wyznający”. Przejmowali oni funkcje kościelne i nie przekazywali kolekty na działalność organizacji „Kościoła Wyznającego”

Rok 1935 był tragicznym czasem, oddzielanie Kościoła od „Kościół Wyznającego” i wchłanianie w ruch „Niemieckich Chrześcijan”.

W 1930 roku zostałem oddelegowany przez Radę Kościoła Ewangelickiego do generalnej wizytacji okręgu stargardzkiego na Pomorzu. W roku 1931 wizytowałem okręg trzcianecki, a od połowy kwietnia do połowy maja 1933 wizytowałem mój własny okręg kościelny, podczas której to wizytacji generalnej przeżyłem 28 religijnie – długich dni. Były to praktycznie ostatnie tygodnie wzmożonej prac w rozwoju Kościoła i życia religijnego w Prowincji Marchii Granicznej.

Praca nad rozwojem życia religijnego wciąż się toczyła. Odwiedziłem 45 kościołów naszego okręgu, w którym masowo przystępowała do konfirmacji młodzież, dzieci ze szkół i dorośli. Czegoś tak masowego nie było w żadnej innej Prowincji Kościelnej w Niemczech. Wkrótce ta piękna praca załamała się.

Pod koniec czerwca 1933 roku wszyscy Pastorzy Marchii Granicznej zostali zaproszeni na zebranie do Związku Pastorów, na którym to zebraniu postanowiono wyklarować nam cele i założenia nowego ruchu „Niemieckich Chrześcijan” Większość z nas nie była zadowolona z polityzacji i upaństwowienia Kościoła. Po tym zebraniu wyłamała się 7 osobowa grupa przeciwko takiej polityce, do której dołączył pastor Will i ja.

Tego samego dnia odwiedził mnie przewodniczący Brygady SA na Marchię Graniczną z zapytaniem: Czy jestem gotowy przyjęcia stanowiska Kapelana Brygady S.A.? Wiedziałem, że rozmowa, ta może być niebezpieczna, więc wyraziłem wątpliwość swojej kandydatury w rozwój partyjny, nie doszło do dalszej wymiany poglądów między nami. Brygadier SA przyjął postawę pełnego szacunku. A do Berlina wpływały na mnie fałszywe denuncjacje.

W Marchii Granicznej jak i w samej Pile wśród kościelnych wspólnot, działał „Związek Miłosierdzia”, co miało, istotne znaczenie. W samej Pile posiadał 700 członków i wielu sympatyków, związku. Był on ważnym ruchem w utrzymywaniu porządku i życia Kościoła. Związek posiadał duży kawałek ziemi, na którym wybudowano dom z mieszkaniem dla Pastora – kaznodziei. W domu tym znajdował się: duża podwójna sala na 900 miejsc siedzących, pokój dla młodzieży, biblioteka, i inne pomieszczenia. Koszt wybudowania tego domu wyniósł 120.000 RM, z czego połowa 64.000 RM została zebrana z wolnych datków.

Jesień 1934 roku była ważnym wydarzeniem oddania do użytku Domu dla tej gminy wyznaniowej.

W zbliżających się wyborach i agitacji przez „Niemieckich Chrześcijan”, głoszących cele nacjonalistyczne i socjalne, nastąpił do rozłam i podział wewnątrz Kościoła. Powstały dwie grupy (DC) – „Niemieccy Chrześcijanie” i „Ewangelia i Kościół”. Kandydaci z listy „Ewangelia i Kościół” zostali okrzyknięci jako wrogowie ludu i wrogowie Trzeciej Rzeszy.

W Pile, Ewangelicka Wspólnota posiadała 28.000 dusz, 3 kościoły: na Rynku z pastorem Rzadki`m – (Kościół Miejski), Kościół Marcina Lutra z pastorem Wulff-em, oraz ten w którym ja byłem Johanniskirche – kościół Jana Ewangelisty, w których było jeszcze 5 pełnych etatów pastorskich. Katolików było 20.000 dusz w 3 kościołach.

Miałem oddanych pomocników – kaznodziei członków ”Związku Wyznaniowego” był nim Ludwig Gümpel (od 1931 -1932), który został później wikarym w Krzyżu i proboszczem w Bomst, a podczas II wojny został uznany za zaginionego. Po nim był Gerhard Starke (od 1932-1933) i kaznodzieja Szymanowski, który wyjechał na Śląsk.

Rok 1934 –  PRZYNOSI  ŁAMANIE  PRAWA

Wilhelm Kobe wcześniejszy sekretarz Partii Narodowej opublikował list otwarty w „Die Frankfurter (Oder)- Zeitung”, która to gazeta, była nie tylko znanym czasopismem w Brandenburgii, ale też chętnie czytana była w całej Prowincji Marchii Granicznej.

List ten, w dyktatorski sposób kładł nacisk na aspekt wiary, która egzystuje tylko przez „krew i ziemię”, a biblijna wiedza z księgi Apokalipsy wg. św. Jana została pogardliwie potraktowana.

Pastor Rzadki nie mógł milczeć. Napisał natychmiast do Die Frankfurter (Oder)- Zeitung” list otwarty w sprawie wiary, za co został zadenuncjowany i oskarżony przez proboszcza z Gross-Wittemberg /Róży Wielkiej/ jako zdrajca Pastor Rzadki, za co został aresztowany i osadzony w obozie koncentracyjnym w Sonnenberg. Było to pierwsze i mocne uderzenie w Kościół. Trzech z nas, Pastorów z Piły, postanowiliśmy zmobilizować całą wspólnotę aby uwolniono Pastora Rzadkiego. Podczas nabożeństwa modliliśmy się imiennie za naszego brata Rzadkiego i jego rodzinę, zbieraliśmy listy i podpisy o uwolnienie jego.

Po tej Niedzieli otrzymałem zakaz „mówienia”, jednocześnie zostałem zawieszony w swoim urzędzie  duchownego i oddalony z kościoła bez wypłaty z  Konsystorza.

Mimo to cel osiągnęliśmy.

Po interwencji w Pruskim Ministerstwie w Berlinie po 5 tygodniach uwolniono Pastora Rzadkiego. Nie mógł jednak pozostać w Pile i udał się w swoje rodzinne strony do Prus Wschodnich, gdzie pracował w urzędzie parafialnym niedaleko Królewca, a później w okręgu olsztyńskim.

Po opuszczeniu Piły przez pastora Rzadkiego, przejąłem prowadzenie „Związku Pastorów w potrzebie” i „Kościoła wyznaniowego”, którego przewodniczącym był Rzadki. Przez pierwsze 8 miesięcy, mieliśmy dużo ciężkiej pracy, walcząc o Kościół. Nie zapominając o pastorze Rzadkim, byliśmy mu wdzięczni za wiele trudu, który włożył pracując w Kościele.

Miejsce po pastorze Rzadkim objął pastor Pich z Czarnkowa, sprowadzony przez Grella, który był zwolennikiem „Niemieckich Chrześcijan”.

W tym samym czasie wymienił się skład osobowy Konsystorza.

Pierwszego kwietnia otrzymałem list od Biskupa Rzeszy, że zostaję przesunięty na 6 stanowisko Parafii w Lüben na Śląsku, z utratą wynagrodzenia jako Superintendent, i że mam obowiązek punktualnie przybyć w wyznaczone miejsce. Natychmiast odpisałem do Biskupa Rzeszy, że nie ma on prawa osadzać pastorów, lub ich degradować, i że pozostanę tam gdzie jestem, a stanowisko otrzymałem prze Generalnego Superintendenta D. Hager`a.

To rozłościło Biskupa i z dniem 1. Kwietnia 1934 roku postanowił przesunąć mnie w stan spoczynku za nieposłuszeństwo. Domyślałem się, że za tym wszystkim stoli Grell.

Postanowiłem złożyć odwołanie przez adwokata przeciwko biskupowi. Nie wiedziałem jeszcze gdzie złożyć skargę w Pile czy w Berlinie? Adwokat zaproponował, że najlepiej będzie złożyć skargę w Berlinie, albowiem na rozpatrzenie  potrzeba dużo czasu. Miało to znaczenie ze względu na  uderzenie na Kościół Ewangelicki, pustymi i bezpodstawnymi zarządzeniami biskupa.

Po przymusowym odejściu Pastora Rzadkiego, rok 1934 był wykorzystany na odbudowę BK (Kościoła Wyznaniowego). Każdy tydzień kwietnia, aż do maja jeździłem do Parafii w całej prowincji. Znajdując tam życzliwość i wyrozumiałość, uświadamiałem sobie ważność dziedzictwa Kościoła i chrześcijańskiej tożsamości, ostrzegając wiernych przed zagrażającą substancją Partii. Po tych wykładach – spotkaniach w Prowincji grupy Kościoła Wyznającego wzmocniły się.

Chciałbym tu wspomnieć, że w 1918 roku miasto liczyło 24.000 mieszkańców. Po rozbudowie węzła kolejowego, Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, zakładów produkcyjnych rozbudowy, Urzędów nadgranicznych, miasto Piła rozrosło się. W 1930 roku liczyło 48.000 mieszkańców. Tu właśnie istniała potrzeba zagospodarowania duchowego życia Kościoła.

Marzec i kwiecień 1934roku, były w mojej służbie, przygotowaniem zbliżającego się Synodu Kościoła Wyznającego, na którego miejsce wyznaczono w Parafię we wsi Tarnówka, w okręgu -(Złotów). Dlaczego w tej wsi ? Otóż na tle historycznym. Tarnówka była wielką wsią zasiedloną przez niemieckich chłopów jeszcze w czasach przed Reformacją ok. 1450 roku. Ludność była oddana i pielęgnowała życie kościoła.

Synod Wyznaniowy odbył się w połowie maja. Niestety nie mogłem wziąć udziału. Nagła zmiana pogody, w dzień żar z Nieba, a później mroźno. Dostałem wysokiej gorączki rozchorowałem się i trwało to 14 tygodni, aż do połowy sierpnia. O Synodzie w Tarnówce mogłem tylko rozmyślać dniami. Na Synodzie byli także przedstawiciele (DC) –„Niemieckich Chrześcijan”. Byłem mile zaskoczony kiedy otrzymałem wiadomość, że zgromadzenie jednogłośnie wybrali mnie na Prezesa Synodu Wyznaniowego Marchii Granicznej. Czy miałem to przyjąć ? Moja żona i lekarz nie pozwolili wstać z łóżka. Taki urząd to muszę wszędzie po całej Prowincji być. Jednak przez długi czas było to niemożliwe. Radzie braterskiej przekazałem, że jest to moim życzeniem przemówić do nich że przyjmuję powierzone stanowisko, i jak tylko możliwe z pomocą Bożą natychmiast rozprzę pracę. Mojemu sekretarzowi dyktowałem listy leżąc w łóżku, żona troszczyła się o Biuro. Lekarz spacerował po pokoju i rozważał o mojej chorobie. Przez pierwsze 6 tygodni miałem gorączkę a wieczorami wzrastała wraz z bólami. Podawał mi środki nasenna ale to nie pomagało.

W międzyczasie, Grell nie był aktywny, a Pich został mianowany na Superintendenta, przez Biskupa Rzeszy do czego przyczynił się Grell. Był przygotowany  do przejęcia mojego stanowiska. Jego wcześniejsza kandydatura (jeszcze przede mną) została odrzucona przez Gminny Urząd Braterski, ze względu na nacjonalistyczne poglądy, o których to także słyszałem u Niemieckich Chrześcijan. ”Swastyka  na piersi i krzyż chrześcijański na piersi” – co za mowa, tylko praktyka zupełnie inna.

Na moim stole stał telefon. Od jakiegoś czasu, kiedy dzwonił i podnosiłem słuchawkę słyszałem rozmowy prowadzone przez Konsystorz z innymi osobami. Na pewno jakieś uszkodzenie. Przez jakiś czas była cisza, ale znowu się wydarzyło, słuchawkę podniósł pomocnik-kaznodzieja i słyszał rozmowę prowadzoną między Konsystorzem a Pich-em, którą mi opowiedział, że jutro z uwagi na moją chorobę, Pich odwiedzi mnie z posługą duszpasterską i przyniesie moje zrzeczenie się stanowiska. Natychmiast powiadomiłem o tym moją żonę oraz szwagierkę, która przyjechała do nas na urlop. Następnego dnia Pich zjawił się rzeczywiście. Szwagierka otworzyła mu drzwi i uprzejmie poprosiła do środka oświadczając mu, że: ja nie życzę sobie aby przychodził z posługą duszpasterską.

Kilka dni później otrzymałem rozporządzenie od Konsystorza Niemieckich Chrześcijan, że dokumenty, akta i okręgową kasę mam przekazać Pichowi. Zdenerwowałem się i powiedziałem, że według prawa Kościelnego i mojego urzędu dokumenty i kasę przekazać mogę tylko osobiście, a prawa nie złamię. Niedługo potem przyjechał autem Pich z jakimiś pomocnikami. Wkroczyli do Sekretariatu zabierając akta, dokumenty i kasę. Mój pomocnik dołączył im do kasy rachunki. Po kilku dniach, Pich oskarżył mnie przed Konsystorzem, że nie ma wszystkich dokumentów. Na odwrocie sporządzonego pisma odpisałem: „Nic nie zatrzymałem bezprawnie, to podczas mojej choroby i nieobecności zabierano dokumenty bezprawnie. Oświadczam, że  w moim pokoju stoi maszyna do pisania i powielacz, które nie mam zamiaru zatrzymywać.” Konsystorz zamilkł

W następnych tygodniach, Pich postanowił na własną rękę zdobyć dla siebie Parafię. Opowiedziano mi, iż kiedy Pich wygłaszał kazanie oświadczył „Jeżeli ja, nie jestem uczciwy przed Tobą Panie Jezu, to zdruzgotaj mnie w tej chwili na Ambonie”  Ten teatr skończył się tragicznie dla niego. Jako chłonek Niemieckich Chrześcijan otrzymał pismo od Zarządu Kościoła Okręgowego, że stanowisko Superintendenta nadane jest mu bezprawne. Tylko Zarząd Kościoła Lokalnego, na podstawie prawa może takie stanowisko nadać i nikt inny. Skutkiem tego, musiał on opuścić Pilę i udać się do Eisenach jako pracownik Instytutu badań „Wpływ Judaizmu na życie Kościoła”. Później otrzymał stanowisko Pastora w Brandenburg. Wystąpił z Niemieckich Chrześcijan, ale niestety nie wstąpił do Kościoła Wyznającego. Miał on ciężki charakter, który to w brutalny sposób chciał wykorzystać Grell. Nawte kiedyś mnie odwiedził. Przy mojej rewizycie powiedziałem jemu, że nie mogę uznać jego jako superintendenta i pracuję z wszystkimi braćmi, którzy związani są z (BK) Kościołem Wyznającym. On to zrozumiał. Swoją posługę w Parafii rozpoczął od neutralnego gruntu, wiem że dużo dobrego zdziałał, wystąpił przeciwko Niemieckim Chrześcijanom, a ich ideologię pogrzebał.

Zajęcie i obsadzenie mojego stanowiska przez Grella nie było takie łatwe. Starał się on na wszelkie sposoby aby wyrzucić mnie z Prowincji.  Prezydent Marchii Granicznej i tam samym towarzysz partyjny, nie poparł Grell-a w jego grze. Wiedział, że to walka za Kościół, a miał dość różnych skandali na granicy z Polską i nie chciał mieć żadnych więcej. Grell nie osiągnął  zamierzonego celu.

Latem 1934 roku Grell znalazł następcę na moje miejsce, był nim kierownik Seminarium Teologicznego z Schlezwig-Holschtein – L. Pohlmann.

Ja w tym czasie zajmowałem z rodziną mieszkanie służbowe. Pohlmann oświadczył, że przejmie Parafię jeśli mieszkanie służbowe będzie wolne. Wiedział, że moja skarga przeciwko Biskupowi Rzeszy jest złożona i cały ta sytuacja jeszcze nie jest pewna. Aby zlikwidować tę przeszkodą Grell znalazł ambitnego młodego partyjnego urzędnika sądowego, który wydał dyspozycję o przymusowym opuszczeniu mojego mieszkania służbowego, (Domu Parafialnego). Termin był bardzo krótki, a odwołanie w Sądzie Okręgowym niemożliwe. 27 sierpnia 1934 roku zjawił sił komornik i zostałem wyrzucony na ulicę wraz z rodziną.  Po 14 tygodniach dopiero po raz drugi wstałem z łóżka i próbowałem chodzić podpierając się na kulach.

Grell znał mój stan zdrowia oświadczył: że można mnie na noszach wynieść z domu.

Nie mieliśmy mieszkania zastępczego. Miasto się rozrastało i było o nie bardzo trudno, ale dobrzy znajomi nam pomogli i znaleźliśmy u nich schronienie. Po 8 tygodniach znaleźliśmy mieszkanie. W tym czasie dwóch naszych synów 14 i 8 lat posłaliśmy do pensjonatu. Moja żona postanowiła udać się do swojego rodzeństwa, do Jeny, gdzie została serdecznie przyjęta, a ja z wielkim wysiłkiem postanowiłem udać się na leczenie do Bad Oeynhausen.

Żona w drodze do Jeny, towarzyszyła mi w aż do Berlina. W Bad Oeynhausen zostałem serdecznie przyjęty przez braci w wierze, którzy opiekowali się mną, był nim brat D.Koch i brat Asmussen. Leczenie i terapia bardzo mi pomogły. W połowie zimy mogłem już sam stać na nogach. Po zakończeniu kuracji Proboszcz Wilhelm Niemöller zaprosił i zaprowadził mnie na zebranie do Oetkerhalle w Bielefeld, w której na mój odczyt „Położenie Kościoła na Prowincji w Marchii Granicznej” zgromadziło się ok. 6.000 osób.

Krótko przed rozpoczęciem przywitało mnie dwóch urzędników Gestapo. Oświadczyli, że będą stenografować moją wypowiedź i usiedli w pierwszym rzędzie. Ja dzieliłem swą refleksją się przed tym dużym zgromadzeniem i opowiadałem, na wszystko miałem świadków oraz gotowy byłem przedłożyć stosowne dokumenty. Gestapowcy słuchając, potrząsali tylko głowami, kiedy ja opowiedziałem ile to podłości, i niegodziwości jest w postępowaniu nowej organizacji Niemieckich Chrześcijan. Tego mnie mogłem zatrzymać dla siebie.

Dzięki łasce Bożej, w październiku 1934 roku byłem gotowy do pracy i udałem się do Piły, mimo że miałem osłabiony mięsień sercowy. Pohlmann w międzyczasie zajął moje mieszkanie służbowe i urzędował jako proboszcz w Johanniskirche. Prawa były nadal łamane, a Gmina Kościoła Wyznaniowego był bezdomna. Wróciłem do słonecznego mieszkania, które wynająłem i postanowiłem znaleźć dla niej miejsce.

W Pile były 3 duże kina, których właścicielem był berlińczyk. Poszedł mi na rękę i zaoferował jedno kino dla naszego zgromadzenia na nabożeństwa, w każdą niedzielę przedpołudniem i to bezpłatnie. Oczywiście, że przyjąłem, parafianie potrzebowali 4 ścian i dachu na zgromadzenie i nabożeństwo, a tę ofertę potraktowałem przejściowo dopóki prawnie nie odzyskamy Kościoła. Wspomniałem, że Gmina Kościoła Lokalnego wybudowała duży dom z salą na 600 i 300 siedzeń posiadali więc 900 miejsc, tyle co Johanniskirche. Bracia z Gminy Kościoła Lokalnego użyczyli nam pomieszczeń na nabożeństwa, respektując moją pracę i stowarzyszeń takich jak: Opieki nad młodzieżą, Warsztatów męskich,  Pomoc dla Kobiet, Organizacji Misyjnych. Otrzymaliśmy na to pomieszczenia. Było to wydarzenie dla całej Gminy, w której razem się trzymaliśmy i wzrastaliśmy w wierze. Przez to wspólne połączenie pomagaliśmy im spłacić pozostały kredyt, który był na budowę tego domu.

Bardzo przeżywaliśmy wyrzucenie z naszego Kościoła Johanniskirche, w którym to wszystkie 900 miejsc było prawie zawsze zajęte. A teraz wydarte przez Niemieckich Chrześcijan świeci pustkami na niedzielnych nabożeństwach. Nie ma tam nawet 50 osób, ale „ptak znalazł nowe gniazdo” i potrafił jeszcze Bogu dziękować za to i być zadowolonym. Szkoda było nam tego wszystkiego, przeżyliśmy tam piękny czas w życiu wewnętrznym i zewnętrznym Kościoła wraz z braterską wspólnotą.

Stan życia Kościelnego w Pile był taki: Johanniskirche był odebrany Kościołowi Wyznającemu, kościół na Rynku „Stadtkirche” także był przejęty Niemieckich Chrześcijan, inne przyjęły postawę neutralności gdyż bały się, np. w Kościół Lutra, którego proboszczem był zwolennik Niemieckich Chrześcijan natomiast, drugi Pastor Wullf należał do Kościoła Wyznającego i wygłaszał a tym  duchu kazania. Mimo podziału zwolennicy Kościoła Wyznającego przychodzili na kazania do kościoła Lutra.  Kiedy pastor Pich w 1935 roku musiał opuścić Kościół Miejski i Piłę, po nim Kościół przejął pastor Springer, niestety nic się nie zmieniło.

Następna uprzejmość spotkała nas ze strony małej Staro-Luterańskiej Gminy. Ich Christuskirche -Kościół Chrystusowy posiadał 150 miejsc siedzących, otrzymaliśmy tam możliwość codziennych spotkań modlitewnych na 7.30 rano, oraz każdą sobotę na godz. 20.00, oraz uroczystości ślubne. Główne Nabożeństwo Niedziele odbywało się w dużej Sali Wspólnoty Gminnej Kościoła Wyznającego.

Muszę wspomnieć ofertę jaka mnie spotkała ze strony ówczesnego Dyrektora Policji Prowincji Marchii Granicznej, Policji Państwowej (nie Gestapo!). Tak zaczęła się rozmowa : Pastorze! Dlaczego pan pozwolił aby to wszystko upadło? Dlaczego zostawił pan kościół? Moja odpowiedź na to pytanie brzmiała: – „co ja mogłem zrobić przeciw, dla mnie było ważne zdrowie”. Dyrektor Policji: – ja znam głosy pańskiego Kościoła. W niedzielę przyjedzie tu 200 chłopów ze wsi i Kościół powróci znowu do Pastora” Przed moimi oczami przebiegły sceny jak w Neumark /nazwa sąsiedniej Prowincji/. Powiedział jeszcze: wyślę 12 pracowników kryminalnych po cywilnemu, a kto będzie przeciw  lub skandalicznie będzie się zachowywał zostanie zatrzymany. Powiedziałem: Panie Dyrektorze Policji, dziękuję że chce pan pomóc, ale nie chcę aby moi parafianie weszli na drogę przemocy, a bez tego  się nie obejdzie. Jestem za pokojowym rozwiązaniem tego problemu wraz z całą wspólnotą.

Muszę wspomnieć, że kiedy jeszcze leżałem chory w Pile  otrzymałem ofertę od Niemieckich Chrześcijan, że otrzymam należytą opiekę lekarską, przywrócone mi będzie stanowisko jak wycofam skargę przeciwko biskupowi Rzeszy i wystąpię z Kościoła Wyznającego. Co za nonsens! Miałbym zdradzić Kościół ze względu na to, aby polepszyć sobie w chorobie? Moja żona przyjęła takie samo stanowisko wobec propozycji.

A jako wybrany Prezes Kościoła Wyznającego, nie chciałem być tylko ograniczony do miasta, ale chciałem spotkać się i poodwiedzać Parafie na Prowincji. Niestety tym razem nie było to takie łatwe. Powód był taki, że rozbudowywano węzeł kolejowy w Pile i na cały region były utrudnienia w komunikacji. Dlatego podróże zabierały mi dużo czasu. Także dużo pracy trzeba było włożyć w walkę o Kościół w każdej Parafii. Wykorzystać każdy festyn Kościelny na Prowincji, aby pielęgnować i krzewić wiarę.

Grell w swych posunięciach był po prostu opętany polityką nacjonalizacji Kościoła. Był także ambitny na swoim Urzędzie Konsystorza. Mimo to nie udało mu się dużo wygrać. Z 79 Pastorów całej Prowincji tylko 15 przystąpiło do Niemieckich Chrześcijan W Parafii Schwerin /Skwierzyna/ nad Wartą odbyło się zebranie proboszczów. Przypadkowo dowiedziałem się, że będzie także Grell, niestety nie wiedziałem kiedy ma przemawiać. Przywitano mnie bardzo serdecznie i usiadłem w cieniu ambony. Grell zaczął przemawiać w politycznym, grobowym tonie przeciwko pastorom Kościoła Wyznanającego. Pomyślałem jak tak dalej pójdzie to trzeba powziąć jakieś środki. Ostatnio na takim spotkaniu we Złotowie doszło do rękoczynów między pastorami. Po tym, Proboszcz Bohn z Krajenki od początku członek Konsystorza w Pile podszedł do Grell-a ,kiedy miał odjeżdżać autem i powiedział: Oczekuję, że teraz przygotujesz braterskie słowa, do braci w urzędzie!

Grell odpowiedział: tego nie zrobię! Wsiadł i odjechał autem. Całe biuro i Konsystorz wypowiedziało mu urząd, a miejsce objął komisaryczny Superintendent ze Złotowa, pastor Wills. Posadzony przez Grella na probostwie Pohlmman, zauważył chłodny stosunek wobec jego osoby ze strony pracowników Konsystorza. W swoich kazaniach był ostrożny, ale dla zwolenników partii urządził w swoim mieszkaniu służbowym pokój dla Hitler Jugend i wywiesił proporzec.

Na nabożeństwach Niemieckich Chrześcijan dochodziło do bluźnierstw. Wspomnę tu Jastrowie, gdzie na ich nabożeństwie nie było nawet 40 osób. Porządek nabożeństwa i liturgia przestały istnieć. Przyznanie się grzechu było dla Niemca niemożliwe i hańbiące. Zamiast tego głoszono mowy: Stoimy tu przed Bogiem Niemców jako prości ludzie, że On nas krzepi i polityczne efektowne dobrane słówka.        A o Jezusie Ukrzyżowanym, Zmartwychwstałym i Jego myślach i odczuciach nie było miejsca. To akt bluźnierstwa. Ale w Jastrowiu był także brat Nass, oddany Słowu Bożemu. Na prowadzone przez niego nabożeństw przychodziło po 400 osób, którzy spragnieni byli słuchać Ewangelii, a nie politycznych frazesów.

Pod koniec 1934 roku powróciły mi siły i zdrowie do pacy w mieście i na prowincji. Pomocny mi był szczególnie brat pastor Wulff z Kościoła Marcina Lutra i młody pastor Szymanowski. We wszelkich pracach biurowych pomagała mi moja żona. Odbudowywaliśmy na nowo całą pracę Misyjną w Prowincji. W Gminie Kościoła Lokalnego prowadziliśmy codzienną kuchnię dla jego członków, a po południu kawa, która była po kosztach własnych. Wspomagaliśmy braci, którzy głosili prawdę Ewangelii aby nie byli sami, a drzwi nasze były otwarte dla tych, którzy odeszli do Niemieckich Chrześcijan, a chcieliby powrócić.

Rok 1935  UCISK I UDRĘKA

Założenia Związku Pastorów w Potrzebie i Synod Wyznaniowy wyraźnie wytyczyły zadanie, że Ewangelia jest ponad wszelkie fałszerstwa.

Podróżowałem po całej Prowincji i wygłaszałem kazania, aby bracia wspólnie krzewili i pielęgnowali Ewangelię.

Na okręg Schlochau /Człuchów/ odpowiedzialny był pastor Grunwald z Sampohl /Sępólna/ na Deutsch-Krone /Wałcz/ Superintendent Rothländer, na Flatow /Złotów/ pastor Nass z Jastrow /Jastrowie/. Na Maseritz /Międzyrzecz/  pastor Gümbel u Bomst -/Babimost/, na Fraustadt -/Wschowa/ pastor Drobnitzky.

Naszym podstawowym punktem w życiu Kościoła w Marchii Granicznej było pielęgnowanie współpracy z naszymi sympatykami, do których można zaliczyć kupców, handlowców, wielu pracowników urzędowych, a najwięcej pracowników kolei. Druga grupa, to ci którzy podchodzili umiarkowanie, albowiem bali się moich masowych wystąpień przeciwko polityzacji Kościoła. Potrafiłem ich zrozumieć.

Najbardziej drogimi współpracownikami dla nas w walce o Kościół był: profesor zarządca Szkoły – Oberlyzeum /Wyższe Liceum/,  nauczyciel p. Studzky z Gimnazjum, prof. Rossmann z Oberrealschule /Wyższa Szkoła Powszechna/ nauczyciel Fleischer z Bismarckschule, /Szkoła im. Bismarcka/  nauczyciel i organista Klein, Sekretarz kolei  p. Neumann, z Rady Urzędu Pocztowego p. Westpahl, Kupcy Preul i Lauder, ze Związku Pomocy Kobietom w Prowincji pani Eichblatt, z Ewangelicznych Warsztatów dla mężczyzn – p.Welfe, z Misji wewnętrznej brat Funke. We wszystkich dużych Gminach i wewnętrznych małych grupach Kościoła Wyznaniowego odpowiedzialni głosili kazania niedzielne aby podtrzymywać słabych w ich stanowisku, których oczywiście było wielu. Równie wielu innych było oddanych sprawie Kościoła i to im wszystkim chcę serdecznie podziękować.

Grell ponownie rozpoczął akcje przeciw Kościołowi Wyznaniowemu, próbował siłą zająć wielką salę Gminy przy pomocy Gestapo. Tłumacząc, że bezprawnie prowadzone są tu nabożeństwa. Niestety nic nie mogli zrobić, albowiem prawnie wynajmowałyśmy Salę.

W tym krytycznym tygodniu otrzymałem pismo z Sądu Okręgowego, a które oczywiście  Gestapo o to się postarało, że bezprawnie prowadzę Kościół i prowadzę nabożeństwa. Z tego to powodu będę podlegał obserwacji..

Na każde nabożeństwo przychodził komisarz z Gestapo i słuchał kazania. Zaczęło to być niebezpieczne albowiem robił fałszywe sprawozdania. Potem przychodziły do mnie zaproszenia w sprawie protokółów z kazań, gdzie musiałem być bardzo ostrożny. Musiałem być osobiście, aby podpisać protokół. Jednak protokoły te, były pisane stenografią, że nie potrafiłem odczytać tych pisma. Moje mieszkanie było wielokrotnie przeszukiwane, a ja byłem śledzony. Otrzymywałem różne telefony, że mnie aresztują. Pewnego dnia przyszedłem do domu, a Gestapo zabrało wszystkie moje książki, dokumenty, maszynę do pisania, powielacz. Wkrótce zaczęły się podsłuchy telefoniczne na poczcie, które to nie ominęły wielu braci. Kiedy ktoś dzwonił do mnie od razu ostrzegałem że nasza rozmowa jest podsłuchiwana przez Gestapo. Złościli się na mnie, że nie mogli tego sposobu wykorzystać. Kontrolowali i sprawdzali naszą pocztę, czterech ewangelickich i dwóch katolickich Kościołów. Niestety nic nie mogli znaleźć. Gestapo zaczęło inną grę, szykanowali pastorów i braci z Gminy wysyłając do nich czasopisma komunistyczne, a następnie robili rewizję w mieszkaniach. To było częste. Kiedy otrzymywałem przesyłki od nieznajomych adresatów natychmiast odsyłałem z powrotem. Gestapo oczywiście robiło wizytę i kazali odebrać z poczty robione zwroty.

Pewnego razu Pich był mi pomocny i powiedział, że na sporządzonym stenogramie przez szpiega z kazania i że jest napisane pismo przeciwko mnie. Z Konsystorza  Niemieckich Chrześcijan otrzymałem  kopie sporządzonego przez szpiega pisma, na odwrocie którego odpisałem natychmiast, że szpieg albo nie dysponuje siłami ducha, aby zrozumieć kazanie albo świadomie kłamie. Poinformowałem o tym brata Koch`a z Wysokiego Konsystorza, który napisał pismo do Władz Kościelnych. Niestety pismo pozostało bez odpowiedzi.

W Marcu 1935 roku położenie Kościoła Wyznaniowego wyrokiem Sądu Okręgowego w  Pile znalazło bardzo ważne miejsce. Otóż Pich posiadał wykradzione od nas dokumenty, akta i całą okręgową kasę. Na moją prośbę o zwrot wszystkiego, odmówił. Nie pozostało mi nic innego jak wejść na drogę prawną. Złożyłem pisemny oficjalny pozew do Sądu Okręgowego przeciw Grell`owi, Pich`wi, i Neumann`owi. Przed Sądem reprezentował nas adwokat Schulz, członek Rady Braterskiej. Przedstawił im bezprawne dowody rozporządzenia Biskupa Rzeszy i jego popleczników. Niestety Gestapo natychmiast wysunęło „swoje” przeciw mnie. Posiedzenie Sądowe było rozpatrywane przez 3 sędziów: „kto jest prawnie odpowiedzialnym Superintendentem na miasto Schneidemühl i cały okręg” Na zakończenie Sędziowie rozstrzygnęli sprawę w ten sposób iż: „Wszystkie rozporządzenia przeciwko mnie zostały zrobione i wykonane bezprawnie, a ja ,jestem tak jak przedtem byłem prawnie Proboszczem Kościoła Johanniskirche i Superintendentem na całą Prowincję Kościoła” . Cała ta era Biskupa Rzeszy i Grella została prawnie określona jako bezprawie. Oczywiście, że Rada Niemieckich Chrześcijan nie złożyła żadnego odwołania od wyroku sądowego, mieli jeszcze zapłacić z tego powodu koszta sądowe w wysokości 1000 DM, ale czy zapłacili tego nie wiem. Pich opuścił miasto i wyjechał do Marienweeder, jago losy są mi nieznane.

W tym samym czasie po wyroku Sądu Okręgowego w Piły, było rozpatrzenie sprawy przez Senat w Sądzie Okręgowym w Berlinie złożony wcześniej przeciwko Biskupowi Rzeszy. Niestety i ten proces Biskup przegrał. Biskup Rzeszy zostawił moją całą sprawę. Przekazał tę sprawę swojemu zastępcy który odpisał, że jestem widziany jako osoba prawa na swoim urzędzie i że bierze za to odpowiedzialność. Co jednak znaczyło w Trzeciej Rzeszy rozporządzenie Sądu przeciwko łamaniu prawa? Nic! Kilka dni później otrzymałem pismo z (EOK) z Wyższego Urzędu Kościoła Ewangelickiego, że wolą (EKO) jest urlopowanie mnie do czasu następnego rozporządzenia”. Nowe łamanie prawa!  Nie mogli mnie urlopować, ale taka taktyka była możliwa, aby zawiesić mnie w urzędzie. Nic więcej nie można było zrobić na podstawie takiego rozporządzenia.

Bracia ze Związku Kościoła Wyznaniowego postanowili mi pomóc jako pastorowi w potrzebie. Pomagali mi w opłacaniu rachunków i czynszu za wynajmowanie mieszkania oraz przeprowadzki do innego mieszkania. Kościół św. Jana i mieszkanie służbowe przypadły dla Pohlmanna, który je zajął. Do mnie nie mogły już wrócić. Bezpodstawne dążenia Niemieckich Chrześcijan przeciwko mnie nie mogły się znaleźć swego wyjścia przez wydalenie mnie z Marchii Granicznej. Nie mogli też pozbawić mnie wykonywania pracy albowiem posiadałem Parafię, miejsce na kazania i mieszkanie w Pile i sam Prezydent prowincji wstawił się za mną.

Wiosna 1935 roku.

Nastąpiło nasilenie i wzrost agresji przeciwko Kościołowi Wyznaniowego. Mocne uderzenie nastąpiło na Kościół we wszystkich Wschodnich Prowincjach Niemiec. Niedzielnej wiosny 1935 roku po południu przeprowadzona została przez Gestapo ogólnokrajowa akcja we wszystkich wschodnich prowincjach: Pomorza, Prus Wschodnich, Marchii Granicznej, Wschodniej Brandenburgii i Śląska. Aresztowano i osadzono w więzieniach 550 Pastorów Kościoła Wyznaniowego, w tym 25 z naszej Prowincji Marchii Granicznej. Było to zaplanowane i celowe uderzenie w Kościół. Jednak masowe protesty i pisma do Berlina zmusiły Hitlera do uwolnienia aresztowanych. Ten rodzaj metody nigdy się już nie powtórzył, ale obrali inne bardziej niebezpieczne metody.

Co przyniosły następne dni?

Każdego tygodnia w Sępólnie w okręgu Człuchów, przy granicy z Kaszubami odbywały się zebrania Koła Związku Pomocy Kobietom. Nie mogłem uczestniczyć w tych spotkaniach. Prowadził je pastor Grunwald z parafii z Sępólnie. Naszego członka z Kościoła Wyznaniowego prosiłem o przekazanie pastorowi Grunwaldowi, że sobotę wieczorem odwiedzę ich odczytam referat.

Tak więc udałem się do Sępólna. Wszystko do samego przyjazdu wyglądało spokojnie. Jadąc z referatem rozmyślałem o wspólnej pracy. O 18.30 przyjechałem do Sępólna, kiedy przekroczyłem próg domu parafialnego na spotkanie wyszła żona pastora Grunwalda i oświadczyła, że dopiero co Gestapo  aresztowało jej męża. W domu było już kilka zgromadzonych kobiet, były wystraszone, a żona pastora powiedziała, że nie wie w ogóle o co chodzi i dlaczego aresztowano jej męża. Nie wiedziałem, że rozpoczęła się wielka, nowa akcja przeciw Kościołowi. Po 11.00 zadzwonił telefon i poinformowano nas o kilku innych aresztowaniach pastorów z okolicy. Był to nieszczęśliwy i  niespokojny  czas.

W tym samym okresie Gestapo było w moim mieszkaniu w Pile aby i mnie aresztować. Niestety nie zastali mnie. Moja żona  także była nieobecna podczas ich wizyty.

Żona pastora Grunwalda, przygotowała mi pokój gościnny. Po rozważaniu i kolacji  udaliśmy się spać. Pod osłoną Bożą mieliśmy spokojną noc. O pastorze Grunwaldzie nadal nic nie wiedzieliśmy. Gestapo dowiedziało się o moim pobycie w Sempolnie. Gdzie i od kogo tego nie wiem, ale następnego dnia w niedzielę wiedzieli gdzie jestem.

W poniedziałek w Berlinie było posiedzenie Rady Braterskiej Kościoła Wyznającego, na którym bardzo chciałem być. Postanowiłem opuścić Sępólno i  pojechać natychmiast do Berlina. Wcześnie rano wraz z sekretarką Superintendenta pastora Hannsky, która także przebywała w domu parafialnym, oświadczyła, że nie pójdziemy do biura Intendentury, ale zadzwoniła do Dyrektora Kolei Okręgowej, z którym byłem zaprzyjaźniony, że złożymy mu niezapowiedzianą wizytę podczas śniadania. Spędziliśmy miły czas przy śniadaniu, ja byłem oczywiście zaprzyjaźniony z tą rodziną ponieważ ponad trzy tygodnie tam mieszkałem. Piętnaście minut przez dojazdem pociągu do domu parafialnego przyjechało gestapo i szukali mnie. Było jasne, że nie mogę opuścić miejscowości oficjalnymi środkami komunikacji. Było jasne, że będą czekać na mnie na dworcu w Człuchowie lub pobliskim Frichau sądząc, że obiorę tę drogę powrotną do  Piły. Więc jak wyjechać stąd  na Berlin? Nasz gospodarz, który przyjął mnie śniadaniem zaoferował inną drogę. Podwiózł mnie autem do dworca w Szczecinku, 90 km dalej. Posiadałem bilet sieciowy na trasie Szczecinek – Szczecin – Berlin. W ten sposób udało mi się szczęśliwie wyjechać. Mogłem wziąć udział w posiedzeniu Rady Kościoła Wyznaniowego w Berlinie, co było, dla mnie bardzo ważne. Jeszcze w poniedziałek nie wiedziałem jakie inne akty terroru miały miejsce. We wtorek nastąpiło odprężenie na wiadomość, że aresztowani bracia zostali uwolnieni.

Kuriozalnym punktem z soboty na niedzielę było podpalenie w okręgu Człuchów, okręgowej Pruskiej Rady Narodowej NS (nie NSDAP). Żandarmeria otrzymała rozporządzenie aby mnie odnaleźć. W środku nocy przybyli do leśniczego okręgu Człuchów. Czy wie cokolwiek gdzie przebywam? Nadleśniczy powiedział do im, że prawdopodobnie będę na weselu tuż pod Polską granicą. Ale się zawiedli, nie było  mnie tam w ogóle.

Teraz zrobię mały przeskok i odpowiem czy mnie aresztowano.

W maju 1935 roku kiedy wybrano mnie Prezesem  Kościoła Wyznaniowego wróciła choroba i  trwała do sierpnia. W tym czasie leżałem w łóżku. Kontakt z braćmi Parafią miałem listowny. Odwiedzali mnie także, mogliśmy się widywać w małym gronie. Te kontakty listowne dodawały mi otuchy. Ale wkrótce przyszła emisja z mieszkania, zostałem wyrzucony, bezdomny. Około dwa miesiące trwała.

moja ponowna kuracja w Bad Oeynhausen. Otrzymałem propozycję bezpłatnego wyjazdu na kurację do Szwajcarii, ale oczywiście zrezygnowałem ze wzglądu na daleką odległość od braci Kościoła Wyznaniowego. Wkrótce otrzymałem nową propozycję. Kurację na miejscu w Niemczech, którą przyjąłem. Bardzo tęskniłem za wszystkimi, za Prowincją i pracą. Wróciłem do zdrowia i październiku miałem nowe mieszkanie w Pile. Oczywiście stan mojego zdrowia raczej nie pozwalał na podróże.

Jaki był bilans Kościoła po ponownym powrocie do Piły w 1935 roku ?

Było 95 Parafii z czego 86 miało proboszcza., z których 14 przystąpiło do Niemieckich Chrześcijan, 5 sympatyzowało z nimi, 34 nie wstąpiło do nich, dalszych 33 proboszczów straciło zapał do Kościoła Wyznaniowego. Tak więc położenie było ciężkie a wręcz tragiczne. A jesienią 1935 rok sytuacja w Kościele była jeszcze cięższa. Miałem nadzieję, że tych 33 pastorów opowie się stanowczo za Kościołem Wyznaniowym. Niestety rozczarowałem się. Jako Prezes Kościoła Wyznaniowego stanąłem przed pytaniem: Czy tych  braci po prostu przekreślić na zawsze? Byłoby to zbyt radykalne posunięcie, byli oni dobrymi pasterzami, byłoby to zamknięcie przed nimi drzwi. Ale z biegiem czasu nawet ci którzy dobrowolnie poddali się dyktaturze Johannesa Grella też cierpieli. Jednak od nich też przyszło pewnego dnia wsparcie dla nas.

Patrząc na to z perspektywy 10 lat  myślę, że wolą naszego Zbawiciela i Pana Jezusa Chrystusa nie było aby doprowadzić do rozdarcia, lecz aby wskazać na słabości Kościoła Wyznaniowego. Wierzyłem, że siła która uderzyła w naszą Wspólnotę, wcale jej nie zwycięży, albowiem wielu z nas było bojownikami Pomimo przytłaczającego ciężaru walczyliśmy o wiarę. Praca duszpasterska i współpraca z braćmi nie mogła upaść. Przechodziliśmy kłopoty zdrowotne, problemy rodzinne, a to wzmacniało nasz charakter, tego właśnie uczyliśmy się z Ewangelii, aby podczas ciężkiej próby przejść mimo bezprawia i braku miłości. Tego sami nie bylibyśmy w stanie udźwignąć, gdyby nie Pan Bóg, który aby podtrzymać chwiejących się braci wyszedł naprzeciw im, aby ich podtrzymać.

Przejdę do innych „upadków” : Młody pastor Rahmel z Tarnówka musiał opuścić parafię i Prowincję. Proboszcz Graupe ze Złotowa przymusowo został przeniesiony w stan spoczynku. Okręg złotowski był w większości polsko-katolicki, a pastor Graupe był z nimi bardzo związany. Proboszcz Mey z Czernic otrzymał ostre napomnienie od Grella, że będą powzięte przeciw niemu ostre środki. Do Gestapo w Berlinie i Ministerstwie wpłynęła skarga przeciwko prof. Kremerowi, prof. Rossmannowi i nauczycielowi Fleischmannowi z Kolegium Prowincjonalnego z powodu przynależności do Kościoła Wyznaniowego. Musieli tłumaczyć cię, że polityka kościoła ich nie interesuje tylko Ewangelia Jezusa Chrystusa. Przez kolejne lata byli szpiegowani. 26.05.1935 roku miało się odbyć zebranie parafialne w moim kościele w Kremsku. Johannesa Grell nie pozwolił na to, trzymał się wypowiedzi ministra Rzeszy z Grudnia 1943 rok, że pod płaszczem kościoła zbierają się wrogowie państwa pod przewodnictwem Kościoła Wyznaniowego są tam  Socjaldemokraci, i Komuniści którzy tam napływają. Wielu Pastorów wysłano do obozów koncentracyjnych nie z powodu wiary, ale uznano ich jako wrogów państwa.

Szczególna sytuacja nastąpiła w Gminie pastora Graupe, we Flatow –/ Złotów/. Kiedy parafianie mieli zebrać się na nabożeństwie z Wieczerzą zjawiła się policja. Domyślał się że za tym stoi Wikary z Niemieckich Chrześcijan. Policja oświadczyła aby Graupe oddał klucze od kościoła. Nie wiedział, że już zgromadzili się licznie wierni przed drzwiami. Oświadczył urzędnikom, dobrze, nie będę sprawił trudności, w takim razie przekazać muszę wszystko. Policjanci wyrazili swoje wyrozumienie. Graupe otworzył drzwi kościoła, a zgromadzeni wierni zajęli miejsca.. Grupe podszedł do ołtarza i przemówił:  „od 130 lat stoi ten Bom Boży, który zbudowali nasi ojcowie. W tym to całym czasie gmina znajdowała pociechę, troskę, i pokój. Dni radości i smutku tu w Ewangelicznym Domu Bożym po przez Boże Słowo. Ale takiego dnia parafianie jeszcze nie przeżyli w tym Domu Bożym, ponieważ za chwilę wasz Proboszcz będzie wyniesiony i wyrzucony przez urzędników Policji przed rozpoczęciem nabożeństwa z Wieczerzą Pańską. Tej Niedzieli 1935 roku nikt z parafian nie zapomni. Graupe podszedł bliżej ołtarza i przeczytał 2 List do Tymoteusza 2,8-13 Wszyscy padli na kolana i modlili się, po chwili rozległ się śpiew : „Warownym grodem jest nasz Bóg”. Graupe wygłosił kazanie z Listu do Hebrajczyków 5,7-9 i odbyła się Wieczerza Pańska. Policjanci opuścili kościół bez żadnej akcji.

Jednak Policja użyła przemocy, by nie dopuścić do nabożeństw w innych parafiach w Lebehnke,

Pilietnitz, Gr.Drensen, Kl.Drensen Hansfelde. /Łubianka, Płytnica, Dzierżązno Wielke, Dzierzążno Małe, Kłosowo/

1936 rok.

Do parafii w Łubiance należały kościoły w Kramske, Segenfelde, Wissulke, Gramattenbrück, i Springberg, – /Krępsko, Tarnowo, Wiesiółka, Zabrodzie/ gdzie miałem przez 4 tygodnie posługę duszpasterską. Były one opuszczone, bez pasterza, w rękach nazistów i terroru Niemieckich Chrześcijan, któremu przewodniczyli zaufani ludzie Johannesa Grella. W Łubainace nauczyciel – Hundt, a w Krępsku – kościelny Kremlin.

Superintendentura z Wałcza postanowiła wysłać młodego pastora Domke, aby w Łubiance poprowadził nabożeństwo wigilijne z okazji świąt Bożego Narodzenia. Jednak w drugi dzień świąt. Superintendent Rothländer uprzedził pastora Domke, aby pod żadnym pozorem nie doszło do przemocy, co było to oczywistym dla młodego duchownego.

 Tego dnia, krótko po godz. 16.00 spotkał Domke się zastępca Gestapo, który uprzedził go, że jeśli dojdzie do niepokoju będzie musiał go aresztować. O godz. 16.45, pastor stanął przed drzwiami kościoła, drzwi były zamknięte. Domke nie mógł się dostać do kościoła, albowiem klucze trzymał Hundt, zaufany człowiek Grella.

Więc udał się do niego z pismem, o wydanie kluczy w towarzystwie Gestapo. Kiedy zapukał, żona Hundta odpowiedziała przez zamknięte drzwi, że męża nie ma w domu. Pomimo śniegu i mroku, przed kościołem zgromadziło się ok. 90 wiernych. Człowiek z Gestapo, oświadczył, że policja nie będzie się mieszać w kościelne kłótnie. Domke przemówił do zgromadzonych: „ten Dom Boży w dzisiejszą Wigilię ma prawo być wypełniony chrześcijanami, którzy chcą wspominać dzień narodzin Jezusa Chrystusa. Dom Boży,  którego budowali wasi praojcowie, a  ojcowie go otrzymali…” Pod naciskiem żony przyszedł Hundt, otwierając kościelne drzwi. Policjant powiedział „pastorze, proszę nie podżegać ludzi!” W kościele były głośno śpiewane pieśni religijne, pastor Domke rozpoczął modlitwą, a wraz nim całe zgromadzenie „ Ojcze nasz…” Cały kościół był wypełniony wraz ze schodami przed kościołem. Po błogosławieństwie zgromadzonych parafian, wszyscy rozeszli się w spokoju aby świętować w swych domach. W 2 dzień świąt pastor Domke udał się na 9.00 rano do Krępska. Niestety kościół był zamknięty, a klucze miał Kremin. Pomimo prośby skierowanej do żony Kremina, która oświadczyła, że męża nie ma, kluczy nie otrzymał. Domke, pamiętał prośbę Superintendenta, aby nie wszczynać sporów aby Gestapo nie wykorzystało tego. Zgromadzeni parafianie, udali się więc do domu rolnika, Pana Wiese, aby uczestniczyć w  nabożeństwie.

Drugi dzień świąt wieczorem Domke udał się z powrotem do Łubianki. Kiedy miał wejść do otwartego kościoła, stanął przede nim żandarm i Superintendent Rothländer, który przyjechał tu samochodem. Rothländer  chwycił go za ramię i powiedział „Nie wchodź ! Bo złamiesz prawo”, a policjant zawołał : „Spróbujcie wejść tylko do kościoła, a będziecie aresztowani”. Pastor Domke odpowiedział: „więc będę stał przed kościołem”. W między czasie zebrało się 150 osób, Policjant i Superintendent powiedzieli aby parafianie nie wchodzili do kościoła. To wywołało wzburzenie. Myślałem że Superintendent poprowadzi nabożeństwo, powiedział, że nie może złamać ustanowionego prawa. Wiedziałem, że za tym stoi nauczyciel Hundt. Nie mogliśmy tego zrobić, aby nie dać najmniejszego powodu Gestapo do  wykorzystania zachodzącej sytuacji przeciwko całej Gminie.

(…)

SYNOD WYZNANIOWY w Marchii Granicznej,

Pierwszy Synod Kościoła Wyznaniowego, odbył się w maju 1934 roku. Ogólnym założeniem zgromadzenia było: współpraca Gmin – okręgów parafialnych, kół i organizacji kościelnych we wspólnym rozwoju życia kościelnego w tej Prowincji.

Drugi Synod Kościoła Wyznaniowego odbył się w Pile, w ostatnim tygodniu grudnia 1934 roku. Było to podsumowanie i wymiana doświadczeń obranego kierunku Kościoła Wyznaniowego.

Trzeci Synod Kościoła Wyznaniowego, odbył się 15 marca 1937 roku. /Wyciąg/

Synod, odbył się pod przewodnictwem Rady Braterskiej, która był odpowiedzialna za Niemiecki Kościół Ewangelicki, która także to Rada Braterska Starej Unii Pruskiej, w poprzednich latach włożyła szczególny wkład pracy, za co należą się im szczególne podziękowania za Słowo Boże z Pisma Świętego i wyznania naszych ojców na Synodach, za miłosierne, połączenie i prowadzenie naszego Kościoła.

Bieżący Synod z 1937 roku, przedstawił Radzie Braterskiej Starej Unii Pruskiej, że  nie ma zamiaru zejść z obranej i postanowionej drogi Prawdy. Głosy naszych wyborców, opowiedziały się, za tym, iż  celem naszym i kościoła jest Jezus Chrystus, który został za nas ukrzyżowany, zmartwychwstał i żyje. Synod Kościoła Wyznaniowego ponosi odpowiedzialność za swoich członków, przed Bogiem: „Panie ześlij nam Twoje  Światło i Twoją Prawdę, niech pozostanie wśród nas”.

 Słowo do Pastorów i Starszych:

1.Należy pogłębiać wiarę naszych Gmin przez Słowo Boże i wyznania naszych ojców.

2.Rady parafialne są związanie z Kościołem Wyznaniowym.

3.Tam gdzie nie ma Rady Parafialnej należy pomóc Gminie.

4.Należy podjąć regularną troskę i współpracę z organizacjami kościelnymi.

5.Gminy wyznaniowe mają w odpowiedzialności złożyć pisemnie swoją przynależność.

  1. Słowo do Gmin- parafian

Synod Wyznaniowy pozdrawia Ewangelickie Wspólnoty. Bóg jasno nam pokazał, że cała walka o kościół leży w części serca naszej chrześcijańskiej wiary, Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna żyjącego Boga. Stoimy odpowiedzialni przed Bogiem za Gminy Wyznaniowe, Starszych i Pastorów – by im pomagać, za czym opowiedział się I Synod Kościoła Ewangelickiego, w miłości przeciwko wszelkim herezją. Dlatego odgradzamy się od Niemieckich Chrześcijan i ich wszelkiej działalności, albowiem zeszli z drogi miłości i poznanej Prawdy, którzy swoją polityką niszczą Kościół. Dlatego wzywamy Was abyście nie szli za szaleńczymi celami, ale trzymajcie się mocno Ewangelii Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela. Odstąpcie i nie trzymajcie się z żadnymi organizacjami, które przynoszą szkodę, rozsądźcie sami pomiędzy Prawdą a herezją. Rodzicie, pastorzy, wychowawcy: trzymajcie młodzież z dala od zwodzicieli i bądźcie w łączności z Kościołem Wyznaniowy. Chrzest waszych dzieci to wielka odpowiedzialność przed wiecznością. A zwodziciele – wrogowie Jezusa Chrystusa chcą zniszczyć wiarę naszych dzieci w Jezusa Chrystusa. Miejcie na baczności  wasze dzieci i domy i trzymajcie się prawdy „Ja i mój dom Panu Bogu służyć chcemy!” Dlatego w potrzebie pytam się słowami naszego Pana „Czy i wy chcecie odejść?” Tylko Bóg może dopomóc, On jest bezpieczeństwem i siłą: „Panie do kogo mielibyśmy odejść? Ty masz Słowa żywota wiecznego, a myśmy uwierzyli i poznali, żeś Chrystus, Syn Boga żywego !” (Ew. Jana 6,68-69).

III. Wezwanie do ofiarności

Każdy może na kolektę ofiarować wolne datki, które przeznaczyć należy na prace misyjne, na budowę szkół, seminarium, na potrzeby pracy Rad Braterskich, lub na wszelkie prace Kościoła.

ZAKOŃCZENIE

Rok 1938 przyniósł poważne uderzenie w życie Kościoła, spowodowane nowym podziałem politycznym Marchii Granicznej ze stolicą w Pile,  zostaje on rozwiązana i podzielona. Okręg Człuchów, Złotów, Wałcz i miasto Piłę włączono do Prowincji Pomorze. Międzyrzecz, Skwierzyne, Babimost do Brandenburgii, a południowy okręg Wschowa do Śląska. Oficjalna dyskusja i pytania na temat nowego podziału nie były możliwe. Przestawieniu i zmianom musiało się podporządkować życie kościelne. Piła stała się daleką placówką Szczecina.

Utrudnienia stawały się coraz większe. Przynależność Kościoła Ewangelickiego – Kościoła Wyznaniowego uległa zmianie przez podział Prowincji i nie mogło to stanowić poprzedniej wspólnej jedności. Wszystko opierało się jedynie na wspólnym zaufaniu. Pastor Grunwald z Sampolna był szczególnie oddanym walce o kościół i pielęgnował kontakty z braćmi w Szczecinku i Rummelsburg. Inni podjęli współpracę z braćmi Kościoła Wyznaniowego  w Gorzów Wielkopolskim. Większość naszej pracy teraz trzeba było pozostawić w rękach naszych braci, którzy musieli przyłączyć się do innych Rad Braterskich nowego regionu.

Po tym podziale pozostało nam tylko zaufanie do dalszej pracy misyjnej naszych braci z Kościoła Wyznaniowego. W tym też czasie miałem wielki wstrząs w rodzinie. W sierpniu 1938 roku umiera moja żona, a drugi syn w 1940 roku ciężko przechodzi chorobę żółtaczki. Wybuch wojny przyniósł kolejne uderzenie w pracę Misyjną Kościoła Ewangelickiego Kościoła Wyznaniowego. Szykanowany przez Gestapo i podupadły na zdrowiu opuściłem miasto Piłę i udałem się do Bad Pyrmont na kurację aby podreperować podupadłe zdrowie. Od 1934 roku odebrany mi kościół św. Jana był zajęty przez fanatycznego pastora Pohlmanna z Niemieckich Chrześcijan. Jedynie pastor Wullf z kościoła Marcina Lutera pozostał wierny kościołowi Ewangelickiemu – Kościołowi Wyznającemu. Przy min zatrzymał się emigrant młody pastor z kraju Nadbałtyckiego o wspólnych poglądach. O niego nie musiałem się martwić.

Nowy nacjonalistyczny porządek polityczny doprowadził do tego, iż działalność Kościoła Ewangelickiego – Kościoła Wyznaniowego była fikcją, w której dla mnie nie było miejsca. Nie wiedziałem co przyniesie przyszłość, wszystko pozostało w Bożych Rękach. Musiałem opuścić moje miejsce pracy, przytłoczony ciężarem odpowiedzialności.

W Bad Pyrmnot doszedłem do zdrowia. Nie trwało to długo. Objąłem tam parafię, albowiem poprzedni pastorzy zostali wciągnięci do wojska jako oficerowie, abym zarządzał Gminą. Było to dla mnie bardzo miłe, albowiem parafianie zażyczyli sobie pastora należącego Kościoła Wyznającego. Poprzedni pastorzy nigdy z wojny nie powrócili, zginęli.

Potem przyszło pismo o walce kościoła w Marchii Granicznej, iż uległo ono zakończeniu. Miasto Piła przez ostrzały wojsk radzieckich stało się jednym wielkim pobojowiskiem gruzów, ponieważ stacjonowało tam SS i było ważnym węzłem komunikacyjnym kolei. Kościoły św. Jana i Miejski legły w gruzach i popiele, a kościół Marcina Lutra został zamieniony na Kino. Parafianie zostali rozsiani po świecie jak wiatr. Otrzymałem od wielu z nich listy i to był nasz jedyny kontakt. Często zadawali pytanie: „Czy wrócimy kiedyś do naszej dawnej ojczyzny?” Odpowiadałem : „Bóg Jeden wie”.

Krótko po II wojnie światowej zostaje zwołany Synod Kościoła Ewangelickiego, który przejmuje działalność i założenia Kościoła Wyznaniowego, a Niemieccy Chrześcijanie przestają istnieć.

Pastor Ludwig Heine zostaje pisemnie zrehabilitowany prze Radę Najwyższą Kościoła Ewangelickiego i uznany jako wierny sługa, który walczył o kościół i wiarę.

Rada Kościoła składa przyrzeczenie wypełnienia ostatniej woli – miejsca ostatniego spoczynku pastora Ludwiga Heine : …„zostawiamy też według woli rozstrzygnięcie miejsca ostatniego spoczynku, czy chce Pastor być pochowany z powrotem na wschodzie, czy pozostać w okręgu Westfalii, miejscu ostatniej posługi duszpasterskiej”.